.
.
Rozmowa 1 – „Godot nie przyjdzie! Misiu”
Leonard: Nie sądzisz, że świat, staje się coraz bardziej spolaryzowany. Natomiast ta polaryzacja tworzona jest sztucznie za pomocą zabiegów z zakresu tzw. inżynierii społecznej. Wydaje się, że tracimy poczucie społecznej więzi i zaczynamy się identyfikować na poszczególne trendy polityczne, a nawet publicystyczne, pogłębiając coraz bardziej podziały społeczne?
Agnieszka: Tak, masz rację. Zaczynamy się identyfikować z osobami, które piją ten sam napój, jedzą te same frytki i noszą tej samej marki adidasy. Nie identyfikujemy się z rodziną, osiedlem, historią czy tradycją. Tworzymy złudne relacje i wierzymy w więzi nieprawdziwe z osobami o podobnych poglądach czy używających tych samych kosmetyków. Jednak te relacje nie mogą zastąpić fundamentów znajomości czy więzi. Wspomniane więzi, współcześnie mają odejść do lamusa, są niemodne. Niektórzy się ich wstydzą.
Leonard: Pytaniem jest na ile jest to prowadzona świadomie akcja nastawiona na fragmentaryzację społeczeństwa. Coraz częściej mówi się o globalnej strategii tego zjawiska oraz świadomym działaniu na rzecz podporządkowania społeczeństw w ramach przygotowania głębokiej przemiany.
Agnieszka: Są jakieś plany, ale to według mnie plany utopijne. Sami zauważamy, że poszczególne narody się różnią między sobą. Z tym nie wygramy. Nie sposób świata „scalić”. Zwykle to się robi siłowo, mimo że świat tego scalenia nie potrzebuje. To jakieś urojone, bzdurne pomysły. „Głęboka przemiana” brzmi dumnie, ale nic ze sobą nie niesie. Taki przymus zwykle prowadzi do buntu i rewolucji.
Leonard: Och niejeden utopijny plan próbowano wprowadzić w życie, nie licząc się z żadną przesłanką społeczną ani nawet etyką czy chociażby zwykłym współczuciem. Chociażby komunizm. Wszelkie utopijne plany kończyły się przewrotami i stratami w ludziach lecz nie powstrzymało to żadnego z wielkich reformatorów. Najbardziej mnie niepokoi iż te (sugeruję aby to zastąpić: że te) sztuczne podziały udaje się wprowadzić również w Polsce i dzieje się to kosztem naszego społeczeństwa. Część ludzi zapomina, że jest właścicielem osobowości i staje się członkami jakiegoś poglądu, nie będąc jednocześnie jego realnym udziałowcem. Dzieje się do tego stopnia, że linie podziału biegną przez środek stołu biesiadnego.
Agnieszka: no mówię. Identyfikują się z osobami o takim samym światopoglądzie. Lepiej się czując z powodu przynależenia do takowej grupy. O tym również mówi „Teoria opanowania trwogi”, która światopogląd grupy stawia na pierwszym miejscu, bo ów światopogląd buduje w ludziach nie tylko przynależność, ale też elitaryzm, który dla wielu dzisiaj jest istotny. Elitaryzm związany z przynależnością do czegoś ważnego, „wielkiego”, luksusowego. Jednak równocześnie nikt nie dostrzega, że elitaryzmem jest samodzielne myślenie, samodzielne uczenie się, umiejętność podejmowania decyzji, bycie indywidualistą, bo te sformułowania są niemodne. Indywidualistami trudno zarządzać. Nie każdy też ma taki charakter, nie każdy chce samodzielnie o sobie stanowić. Wielu pragnie, aby im powiedziano, co mają robić w poszczególnych porach dnia, co zjeść na śniadanie i jak spędzać wolny czas.
Leonard: W całym tym galimatiasie wymuszanych poglądów, dochodzi do szeregu manipulacji, gdzie pod osłoną rozsądnych postulatów wprowadza się zagadnienia czysto utopijne wynikające raczej z ideologii niż z dziedziny faktu. Potem postulaty dobre są usuwane w dalszy plan a głównymi tezami stają się przesłanki ideologiczne, a ponieważ są one słabo osadzone w argumentach naukowych, wpina się w to miejsce emocje, wskazując potencjalnego przeciwnika. Na końcu najczęściej pozostaje na placu boju nienawiść i strach.
Agnieszka: Każdy kto nienawidzi przede wszystkim się boi. Odwaga zwykle nie nienawidzi, po prostu robi swoje. Podobnie jak świadoma swej wartości osoba nie jest zazdrosna. Nie obawia się zmian. Myślę, że doskonałą na dzisiejsze czasy lekturą jest Wesele Wyspiańskiego. Uczniowie powinni się śpieszyć je czytać, bo za chwilę i tę lekturę wyrzucą, kiedy dotrze do władzy o czym ona jest.
Leonard: Prawie cała nasza literatura jest przepojona ładunkiem patriotycznym bezpośrednio lub pośrednio więc będziemy czytać literaturę obcą i postępową.
Agnieszka: Ja nie będę.
Leonard: Ty już jesteś pokoleniem straconym, które trzeba zutylizować. Chodzi o pokolenia najmłodsze, które poddaje się stałemu programowaniu lingwistycznemu. Tymczasem w planowanej wielkiej europejskiej jedności nie będzie miejsca na indywidualne postawy jakie są charakterystyczne w naszej tradycji kulturowej. A główny atak idzie w kierunku wszelkiej wspólnotowości, gdyż ona jest źródłem oporu przed wprowadzeniem radykalnych zmian społecznych. Kiedy nie działają metody socjologiczne i marketingowe sięga się po terror państwowy, jako formę narzędzia nacisku społecznego, po to by zdusić wszelkie przejawy oporu. Warunkiem wstępnym jest zawsze próba wprowadzenia cenzury, gdyż swobodna wymiana myśli jest bezpośrednim zagrożeniem dla zmian siłowych.
Agnieszka: Tak jak począwszy od Anhellego a kończąc na Weselu, mówiono o ciągłym narodowym smutku, o wiecznej żałobie, którą z pokolenia na pokolenie się zarażamy. Warto też powiedzieć o napaści na wolną myśl. „Swobodna wymiana myśli” jest przez niektórych odbierana jako zagrożenie, dlaczego?
Leonard: Z prostego powodu, odhumanizowanie społeczeństwa pozbawionego swobodnej wymiany myśli jest łatwiejsze, kiedy tak się dzieje. Przestajesz być narodem a stajesz się kapitałem ludzkim, który można swobodnie przerzucać na rynku. Drugim warunkiem jest postępująca infantylizacja społeczeństwa, na którego potrzeby produkuje się świat radosnych mikro faktów z zakresu konsumpcji. Nie ma w nim miejsca na głębsza refleksję. Jest przestrzeń za to to na eksplorację świata przedmiotów i pseudo recept. Takiemu światu z łatwością się implementuje, że to jest właściwa droga postępu i nowoczesności, a wszelkie alternatywy są przejawem zagrożenia.
Agnieszka: Zdarzyło się razu pewnego, że zostałam popchnięta z taką siłą, że wyleciałam razem z szybą na drugą stronę. Jakimś cudem nie skaleczyłam sobie nawet malutkiego palca. Jednak, kiedy się zbierałam z podłogi, usłyszałam przerażony głos: co robimy? Odpowiedziałam bez namysłu: uciekamy! Polska robi tak samo. Nie, że ucieka, ale że jest lojalna względem tego, kto „tłucze nią szyby”. Ciągle lojalna mimo jawnych nadużyć.
Nikt nie mówi młodym, że mają być mądrzy, rozumni i myślący. Nie. Oni słyszą tylko, że mają być wiecznie młodzi, piękni i szczęśliwi, pozytywnie nastawieni – niedługo to nastawienie będzie obowiązkowe. Jeśli wjechałyby czołgi do miast, na pewno znaleźliby się ludzie, którzy wręczyliby czołgistom kwiaty, bo nie spostrzegliby, że to czołgi wroga a nie nasze.
Leonard: Rozumiem, co mówisz do mnie. Chciałbym, żeby to dość jasno wybrzmiało. Nie chcę być pisowski i nie chcę być platformiany, mam to na samym dnie. Te od 30 lat, te same formuły się już do głębi zużyły, a niektóre ich części są zdemoralizowane do cna. Przyglądając się twarzom obydwu liderów mam wrażenie, że jestem w gabinecie figur woskowych z jakimś fragmentem filmu o wampirach. Moje obawy idą raczej w kierunku tego, że nasze społeczeństwo dało się zwariować, podzielić i teraz się nim manipuluje w kierunku wewnętrznego konfliktu. Elity są tak wyczerpane, że stać je już tylko na pogardę. I może się stać tak, że w tym chaosie pojawi się człowiek z charyzmą i będziemy naprawdę zagrożeni.
Agnieszka: Tak myśląc to jak ślizgać się po powierzchni. Uważam, że współcześnie nie ma elit. Są tylko ludzie bardzo bogaci albo biedni. Celebryci, osoby popularne i marionetki. Pan Holubek w jednym z wywiadów powiedział, że najbardziej boi i się ludzi, którzy zajmują wysokie stanowiska, ale do ich zajmowania nie mają kompetencji. Nie cytuję tylko streszczam. Wspominasz o tym, że przyjdzie charyzmatyczna osoba i dopiero się zacznie. Akurat tego się nie boję. Mam wrażenie, że drugi Hitler czy Stalin się nie pojawi. Bardziej obawiam się tego, że załatwią nas korporacje. Czyli zarządy, grupy osób, które w związku z tym, że podejmują gremialne decyzje, za nic jednostkowo nie odpowiadają. Każda po głosowaniu umywa ręce i lekko bez zadyszki powie, że to nie od niej zależało.
Zauważ, że czasy idoli jednoosobowych już minęły. Dzisiaj się „czci” firmy, grupy, tak zwane „timy”. Stąd również nacisk na kolektywizm, na umiejętność pracy w zespole, na umiejętność wspólnego działania bez zadawania pytań. Równocześnie w ten sposób likwiduje się indywidualizm, który w takich warunkach schodzi do podziemia. Bo tobie ma być bliżej do koleżanki w firmie, w której pracujesz niż do żony czy ojca. Bo to z „timem” spędzasz większość dnia, a nie z przyjaciółmi, dlatego te więzi tracą trwałość i się rozpadają. Z biegiem czasu osoby z tych firmowych zaangażowanych zespołów zaczynają być na siebie skazani, bo już nikogo poza firmą nie mają z kim mogą pogadać o „wspólnych” sprawach. Nawet jeśli jest to tylko brak papieru w drukarce.
Czy to jest nasza przyszłość?
Nie. Jedynie tych, którzy się na nią godzą. Którzy jej pragną.
Reszta ma wolną wolę. Przynajmniej na razie.
Podobało mi się to optymistyczne zakończenie, chociaż pojawia się słowo na razie, więc niezupełnie optymistyczne. Myślę, że tak źle nie będzie i ludzka mądrość zwycięży.
Faktycznie jesteś optymistką 🙂 Chociaż po Tobie spodziewałabym się raczej pesymizmu.