.
Co z pismem i co po piśmie?
Pytanie wokół którego można stworzyć niejedną opowieść wybiegającą w przyszłość. Czy faktycznie proroctwa o zaniku pisma są jedynie wróżeniem z fusów czy powinny nas zaniepokoić?
Dukaj twierdzi, że do niepokoju nie ma powodu, bo pismo to rodzaj technologii i jak każda technologia przestarzała zaczyna człowieka ograniczać. Dlatego należy się tylko przygotować do zmiany, bo człowiek przyszłości będący czytelnikiem, stanie się wtórnym analfabetą. To, co kiedyś nobilitowało za kilka lat może go dyskredytować.
Nie jestem za tym aby wykrzykiwać niezgodę w kontekście tych zmian, a za tym, aby się na nie przygotować.
Jesteśmy odpowiedzialni za język, którym się posługujemy i sami powinniśmy dbać o jego formę. Tak, ale to na czym koncentruję się już od dłuższego czasu, a nazywanym: zmianą, sporo nam miesza w głowach, a nawet w naszych nawykach.
Esej „Po piśmie” Dukaja nie odpowiada na postawiane w pierwszym zdaniu pytanie. Czy zamkniemy się we wzorach albo w komendach języka Html? Czy to już nie będzie pismo? Zdaje się być abstrakcją, ale może zaczynamy przypominać chłopów, których było bardzo trudno przestawić na pismo, bo brakowało im wyobraźni abstrakcyjnej. Dukaj pisze o „człowieku cyfrowym”. Kim jest człowiek cyfrowy? Czy warto się nad tym zastanawiać? Czy to nasze zastanawianie się jest w stanie sprawić, że wyciągniemy wnioski, albo wytworzymy jakąś kontrakcję? Czy mamy szansę na jakąś kontrakcję?
Nasze istnienie w sieci angażuje tylko nasz umysł, ciało w pewnym sensie jest zbędne, ale są tacy, którzy próbują stworzyć człowieka, który będzie człowiekiem technicznym. Czyli ważny jest tylko nasz mózg. Jeśli człowiek wytworzony w sieci będzie miał mózg i reagował, jak człowiek rzeczywisty, to ileż zajmie naukowcom stworzenie mu ciała. I z czego to ciało będzie zbudowane?
Dukaj zwraca uwagę na szaleństwo – na razie – budowania ciała rzeczywistego. Nie chodzi tylko o ćwiczenia fizyczne, bo to, to tworzenie kondycji, ale na operacyjną zmianę ciała. Coraz więcej osób poddaje się operacjom plastycznym. Zmieniamy płeć, zmieniamy naszą tożsamość, nie widząc, że za chwilę nie będziemy wiedzieć kim jesteśmy.
Esej „Po piśmie” opowiada w dużej mierze o ludzkim ciele. O ciele męskim i kobiecym. Mężczyźni ubierają się po to, aby ciało zakryć, a kobiety stroją się, aby swoim ciałem się pochwalić. W żadnej epoce wcześniejszej ciało nie zabierało ludziom tak dużo uwagi, jak współcześnie. Co może dziwić, tym bardziej, że ciało ludzkie niszczeje, to umysł ma szansę na przetrwanie. Jeśli rzecz jasna wierzymy w życie pozagrobowe. To, po co tak wariować na punkcie swojego ciała?
Jest taki serial „Gwiezdne wrota”, w którym występują replikatory. Potrafią stworzyć postać, która wygląda jak człowiek. Są dla ludzi niebezpieczne. Bo człowiek jest śmiertelny, a replikatory nie. To o czym jest mowa w eseju – może absurdalnie – ale skojarzyło mi się z tymi replikatorami, które potrafiły przyjmować postać kogo chciały, do tego stopnia, że znajomi nie rozpoznawali podróbki. A podróbka działała oczywiście w kontrze do ludzi.
Mimo tego, że mózg ludzki ciągle fascynuje naukowców i ciągle do końca nie potrafią zrozumieć jego działania, to nas, zwykłych ludzi zajmuje bardziej ciało nasze niż ten mózg. Przecież sam umysł, proces myślowy i to jak potrafi się rozwijać są wiele ciekawsze niż ciało. Ciało jest ważne jeśli chodzi o zdrowie. Tak, chore ciało ma prawo zaprzątać nasze myśli, ale nie ciało zdrowe. Dlaczego jednak działa to w nas na odwrót? Czemu tak wiele uwagi poświęcamy cielesności. Współcześnie, jak to ciekawie nazywa Dukaj, jest nieuprzejmością wyglądać nieładnie, albo staro. Jak to możliwe, że za brak uprzejmości nie uznajemy głupoty czy braku kultury, które są związane z rozwojem lub zanikiem rozwoju naszych umysłów?
Przecież nawet gdybyśmy pękli to nie utrzymamy naszych ciał w młodzieńczej formie, a umysły już mamy szanse. Tylko musimy im poświęcić więcej czasu niż ciałom.
Reasumując esej Dukaja powiedziałabym, że nadmierna koncentracja na ciele sprawia, że głupiejemy w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Ciało i uroda są ze sobą powiązane. Dawniej godzono się z taką a nie inną sylwetką, podobnie jak z mało urodziwą twarzą. Taką dostałam i nic na to nie poradzę. Niektórzy mówią nawet: chciałam piersi, dali rozum. Oddziałuj na to, na co masz wpływ. Ale przy współczesnym rozwoju technologii i medycyny estetycznej niemożliwe stało się możliwe, a rozum poszedł w odstawkę. Wystarczy, że masz pieniądze, a możesz przerobić siebie od stóp do głów.
Tylko gdzie duchowość? Czy nie zaczynamy przypominać wspomnianych replikatorów?
Mimo podsumowania warto jeszcze przyjrzeć się temu esejowi pod kontem opowieści o bezradności. Jan Maciejewski w swojej recenzji zwraca uwagę na to, że człowiek staje się celem, a przestaje być partnerem. Celem czego? Zmiany.
Nie można stać, trzeba ciągle się poruszać, bo kiedy stoimy to się cofamy i takie farmazony (to moje wtyczki). Nikogo nie obchodzi, czy ta zmiana się nam podoba czy nie. My musimy się nauczyć z nią żyć. Od razu też mówię, że jestem daleka od historii spiskowych. Pamiętajmy, że pismo to ludzki wynalazek, tylko ludzie piszą i czytają. Mimo tego media internetowe zapowiadają, że chcą użytkownika przestawić z czytelnika na „oglądacza”. Powiem więcej, one nie tyle, że chcą, ale dosłownie przestawiają ludzi na odbiorców przekazu audiowizualnego.
Obecnie polem bitwy staje się ludzki umysł, mimo, że celebruje się ciało. Dla każdego to, co go interesuje. Tym, których interesuje umysł nic się nie stanie, tych zapatrzonych w lusterko może spotkać zagłada, ale jej nie zauważą.
Lubimy krzyczeć, że ludzie nie czytają, lubimy wrzeszczeć, że piszą z błędami. Mimo tego pismo umiera śmiercią naturalną. Każdy intuicyjnie szuka wygody. Czytanie dla niektórych to tortura mózgu, po co więc siebie torturować. Z pomocą takim osobom przychodzi technologia, która pismo wypiera, bo staje się niepotrzebne. Dawniej uczeń dyslektywny był dziwadłem, współcześnie każdy by nim chciał być, bo on w przeglądaniu i zapamiętywaniu obrazów nie ma sobie równych.
Czy to dobrze, czy źle?
Nie wiem.
W recenzjach „Po piśmie” zostaje poruszona między innymi sprawa religii. Dukaj twierdzi, że chrześcijaństwo upadnie, bo oparte jest na słowie. W sumie każdy zna stwierdzenie „Na początku było słowo” ale nie ma mowy o tym, że było zapisane. Jeśli nawet przestaniemy czytać, to na sto procent nie przestaniemy mówić, czyli słowo nie zaniknie.
Agnieszka Czachor
Myślę, że nie będzie tak źle i że pismo przetrwa. Są przecież ludzie, którzy czują potrzebę czytania i tacy, którzy chcą pisać, więc jest nadzieja, że jednak pismo zostanie.
Są, ale jest ich coraz mniej. starsi wymrą, a młodzież woli słuchać i oglądać niż pisać.
odnoszę wrażenie że nie wszystkie wnioski zostały wyciągnięte, system znaków do porozumiewanie się musi pozostać, i będzie sie rozwijał, nie znamy jeszcze kierunku tego rozwoju, ale jest kilka sposobów myślenia o znakach w tym pismo obrazkowe, gdzie do znaku dopisane jest kilka znaczeń, słowa zmieniają pojemność i dynamikę zastosowania wiec pierwszym krokiem będzie kompresja informacji
Oczywiście, że nie wszystkie wnioski, przecież to miał być wstęp. Nie ma w tekście mowy, że litery znikną, a pismo. Myślę, że chodzi o pismo ręczne. Pismo obrazkowe jest dla mnie uwstecznieniem się. Jeśli zaczniemy opowiadać obrazkiem, to się wrócimy do ery kamienia łupanego. Kompresja informacji? Jak to widzisz?
przecież całe pismo japońskie i chińskie to pismo obrazkowe, patrzysz na to europocentrycznie, w pewnym sensie nawiązuje tu do pisma hebrajskiego gdzie znaki są także symbolami, znaczenie zdania ma wymiar dosłowny ale poprzez kabałę również symboliczny, myślę że rozwinie sie system dynamizatorów graficznych przydanych słowom, które pójdą w kierunku budowania treści dodatkowych przy budowie zdania, ale to naprawdę odległa perspektywa, natomiast co do religii Dukaj słabo zanalizował ten kierunek nawet jeśli mielibyśmy porozumiewać sie telepatycznie, to kwestie ducha dalej będą obowiązywać, są one silne nawet dla ateistów
A co w tym dziwnego, ze patrzę z punktu widzenia Europejczyka? To naturalne. Ni pociąga mnie pismo japońskie czy chińskie. Owszem, mogę podziwiać ich kulturę, ale nie chcę uczyć się ich symboliki. Dlatego wolałabym, aby nasze pismo przetrwało w takiej formie, którą znam.
Tradycja ustna trwała zapewne około 35 tysięcy lat (pewnie dłużej) tradycja pisana trwa już około 5 tysięcy lat. Jeszcze nie okrzepliśmy w niej i rozumiem że nie jesteśmy pewni czy musimy ją zachować. W końcu językiem posługujemy się 10 razy dłużej niż pismem. Jednak nawet gdy systemy SI przejmą konieczność zapisywania języka, bo będziemy z komputerami porozumiewali się mówiąc, bo jest to dużo wygodniejsze, to nadal będzie zapotrzebowanie na język formalny. Twierdzenia matematyczne i logiczne oraz programy komputerowe oferują ogromną kompresję informacji oraz przede wszystkim precyzję, którą żaden język mówiony nie będzie w stanie dostarczyć.
Różnica jest tak ogromna, że nie ma możliwości, aby pismo zaginęło, chyba że zgłupiejemy i upadnie cywilizacja.
Pismo stanie się obrazkowe, i wrócimy do hieroglifów, będziemy przekazywać idee symbolami, ale nie będziemy w stanie wyeliminować zapisów. Tym bardziej nie będziemy w stanie wyeliminować języka, bo nawet przy najbardziej spójnym przekazie bezpośrednim myśli przez bezpośredni odczyt neuronów i przekazywanie ich przez Internet musimy mieć abstrakcyjny punkt odniesienia do budowania społecznego konsensusu.
Coś co jest na zewnątrz, a nie w nas samych. Idea stojąca za słowem jest na zewnątrz. Odnosimy nasze subiektywne wrażenie jak odbieramy świat do tej idei i przy równoczesnym spójnym rozumieniu definicji danego słowa jesteśmy w stanie się porozumieć i budować wyobrażenia, które są wspólne bez konieczności bezpośredniego dzielenia się przekazem.
Język jest spoiną społecznego rozumienia w czasie i przestrzeni i potrzebujemy go zapisywać, aby przekazywać go w czasie i przestrzeni. To nierozerwalny związek zmieni się tylko forma (być może) na bardziej optymalną.
Nie żyjemy w czasach końca, tylko w czasach początku.
Dziękuję za ten komentarz 🙂