.

Partyjka

.

Zapach dobrego cygara roznosił się po dość sporym, słabo oświetlonym pokoju. Ciężkie granatowe kotary szczelnie zasłaniały okna, tak że żaden promień słońca nie mógł dostać się do środka. W centralnym punkcie pokoju, pod ledwo żarzącą się żarówką, stał olbrzymi, dębowy stół Mebel ten w kolorze palisandru, posiadał cztery masywne, bogato rzeźbione nogi. Zwieńczony był blatem, ozdobionym misternym malowidłem. W sposób realistyczny przedstawiało ono powierzchnię kuli ziemskiej. Wszystkie kontynenty, oceany, morza czy wyspy zostały przedstawione zgodnie z rzeczywistym wyglądem. Kiedy przyjrzeć się dokładniej, można było dojrzeć ławice ryb, pływające w oceanach. Na powierzchni lądów, rozciągały się lasy, łąki, pustynie a szczyty gór pokryte były bielutkim śniegiem. Przyglądając się jeszcze dokładniej, zauważyć można było miasta, które wydawały się tętnić życiem. Gdyby mieć lupę, pewnie można by zobaczyć ich mieszkańców, którzy gdzieś zmierzają, pracują, wracają, odpoczywają, niczym termity w swoim kopcu.

Po przeciwnych stronach wspomnianego stołu, zasiadło dwóch mężczyzn Pierwszym z nich był Lucjan: brunet w średnim wieku z wąsami i ciemną, starannie przystrzyżoną bródką. Ubrany był w idealnie skrojony granatowy garnitur popielatą koszulę, której kołnierzyk był poluzowany a spod niego wystawała krwistoczerwona stylowo zawiązana apaszka. Sprawiał wrażenie człowieka pewnego siebie oraz lekko nonszalanckiego. Drugi natomiast to Bogdan: gładko ogolony blondyn w tym samym wieku co jego towarzysz. Ubrany był w białe lniane spodnie a rękawy koszuli w tym samym kolorze miał podwinięte do łokci. Całości dopełniał cienki, skórzany pasek od spodni, będący jedynym dodatkiem w ciemnym kolorze.

Mężczyzna w bieli ujął grubą talię kart i przetasował ją zręcznie. Ich złote brzegi lśniły a zdobienia rewersów zdawały się falować. Słowa we wszystkich językach świata pokazywały się tam i znikały, by za moment pojawić się ponownie. 

– Boże, już tak dawno nie mieliśmy czasu na partyjkę. – westchnął brodacz, delektując się smakiem whisky, którą sączył z ciężkiej, kryształowej szklanki.
– Nie mów. Muszę się w końcu odegrać. Trochę namieszałeś ostatnim razem.
– Oj tam, od razu namieszałeś. Wygrałem i tyle. Musisz pogodzić się z faktem, że jestem w tym dobry. 

Bogdan rozdał karty, a resztę delikatnie odłożył na prawą stronę stołu. Obydwaj w milczeniu przeglądali trzymane w dłoniach karty. Marszczyli czoła przekładając karty z miejsca w miejsce. 

– Ile? – Bogdan spojrzał na Lucjana w napięciu.
– Daj trzy. A tak na marginesie to uwielbiam twoją whisky.
– Wiesz dobrze, że alkohol mam zawsze z najwyższej półki. Dla mnie tylko jedna. 

Mężczyzna zabrał odłożone karty na lewą stronę uśmiechając się szeroko. Lucjan pozbył się nadmiaru popiołu z cygara i zaciągnął się powoli. Stróżka dymu uniosła się rozmywając na wysokości żarówki. 

– No dobra. Zaczynamy? – Bogdan dolał wina do kieliszka. – Dolać ci?
– Nie pogardzę. Zwłaszcza, że następna partyjka może nam się znów odwlec.
– Co zrobisz. Nawał pracy. Roboty po pachy, a pomocy z nikąd.
– Żebyś wiedział, ciężko teraz o wykwalifikowanych pracowników. Każdy teraz idzie na łatwiznę.
– Obserwując świat, widzę ruch w interesie. Podejrzewam, że winę ponosi nasze ostatnie spotkanie. Za dużo wina, byłem za mało czujny. Teraz się odegram. Zaczynaj. W końcu to ty ostatnio wygrałeś.
– Zaczynam „Damą Widmo”. Masz za dużą słabość do lekkich alkoholi, ale rozumiem. Tradycja, rzecz święta.
– Słabiutko. Mogłeś wymienić. Choć rozumiem, masz słabość do pięknych kobiet. „Sztylet z kości słoniowej”.
– Nie wiesz co tracisz, traktując je zawsze jak siostry. Kobieta potrzebuje ognia. Trochę pikanterii. Na co jej taka ciapa jak ty? „Pierwotna Rządza” i daj mi za nią trzy karty.
– Nieźle ci idzie. – po stronie Lucjana wylądowały trzy nowe karty. Cóż ja mogę? – Bogdan zamyślił się na dłuższą chwilę. – „Pokorna Mniszka” i również biorę trzy.
– Niby słaba karta, a może namieszać na stole. Dobre zagranie. Spróbuj z tym. 

Lucjan patrząc na Bogdana, bez mrugnięcia okiem wyłożył na środek kartę, na której widniał wizerunek węża oplatającego jabłko. Łyknął whisky i zastukał starannie wypielęgnowanym paznokciem w blat stołu w miejscu gdzie do tej pory błękit oceanu mienił się jaskrawo. Woda wzburzyła się zalewając z impetem brzeg kontynentu. Po pokoju rozszedł się pomruk wiatru i ciche okrzyki pełne bólu. 

– Tym razem nie uda ci się mnie podejść z tej strony. Już raz dałem się na to nabrać. „Kryształowy Strażnik” i biorę jedną.
– Spójrz na siebie! – Brodacz był szczerze uradowany. – Szybko się uczysz. Znów zagram „Pierwotną Rządzą”.
– Nie możesz położyć „Rządzy” na „Strażnika”.
– Czemu? – Lucjan nerwowo zagryzł cygaro.
– Bo jest „kryształowy”. Gdybym położył „Złotego Strażnika”, to rób co chcesz, ale to jest „kryształowy” i potrzebujesz czegoś naprawdę mocnego. Nie mów mi, że nie masz. 

W tym momencie mężczyzna wypuścił z ust cygaro, które upadło na stół. W miejscu gdzie upadło, rysunek roziskrzył się czerwienią wulkanu, który wypluwał ze swych wnętrzności rozpaloną lawę. 

– W pierwszej chwili nie zauważyłem. Masz rację. Dolej mi proszę, już zabieram kartę. 

Mężczyzna podniósł cygaro, a jego towarzysz zdmuchnął popiół z blatu. W tej chwili zieleń lasu zajęła się purpurą, a w pokoju czuć było zapach przypalonego mięsa. Bogdan ponownie napełnił szklankę i uchylił lekko okno. 

– Postaraj się być delikatnym. Robisz zamieszanie. – Bogdan dyskretnie zwrócił uwagę przyjacielowi.
– Boże! Przepraszam. Czasem się zapominam. Zwłaszcza, że nasze partyjki są tak rzadkie.
– Spokojnie. Bądź jedynie ostrożniejszy. Dawaj kartę. 

Uśmiechnięty Bogdan namoczył szmatkę w przygotowanej wcześniej miednicy i przetarł stół doprowadzając obraz do pierwotnego stanu. Lucjan zmarszczył czoło i wyłożył na lewą stronę dwie karty symbolami do góry. 

– Wymień mi dwie.
– Dlaczego pozbywasz się ”Powodzi”? – Bogdan nie krył zdziwienia.
– Tak wiem, masz słabość do tej karty. Jednak sam wiesz, że zalanie wszystkiego wodą nie załatwia problemu.
– Lucjan. – Bogdan łyknął wina i spojrzał na przyjaciela z politowaniem. – Która z tych kart załatwia problemy? Nie ma jednej super karty. Dlatego nasze potyczki są takie interesujące. Za każdym razem, karty mogą być użyte zupełnie inaczej. Na tym polega cała zabawa. 

– Tu się z tobą zgodzę, jednak każdy z nas ma swoje ulubione typy. – wypalone do połowy cygaro zostało skierowane w stronę Bogdana. – Dawaj mi dwie karty.
  – Jak sobie życzysz. Kładź następną, bo nie mamy dla siebie wieczności. Robota czeka.
– Już, już. – Mężczyzna mruczał coś pod nosem przez chwilę. – „Nieposłuszny Syn”.
– Tu mnie masz. Dobry ruch, skuteczny – zauważył Bogdan
– „Poczciwy starzec”. Ciekawe co powiesz na to.
– „Chciwa Niewiasta”. – Chytry uśmiech nie schodził Bogdanowi z twarzy. Miał dobre karty i wiedział o tym. Nie mógł przegrać.
– Dobre, ale ja mam „Trzeźwość Osądów”. – Karta wylądowała na stole z impetem, aż stół się zatrząsł i znów słychać było cichy lament.
– Co ci to da, jeśli położę „Chaotyczną Królową”?
– Mocne karty przyjacielu. Ostatnia moja karta. Ciekawe czy znajdziesz kontrargument. „Księga Zasad”.
– Mój drogi. Zaśmieję ci się w twarz. – Lucjan uniósł dłoń z kartą – Oto moja ostatnia:. „Zaraza”!

Kiedy Bogdan zrozumiał, że po raz kolejny przegrał, zbladł. Nawet gdyby miał karty w ręku, nie potrafiłby odpowiedzieć na ten atak skutecznie. Będzie musiał się bardziej przygotować do następnego spotkania. 

– Do diabła Lucjan, znów mnie ograłeś!
– Właśnie, diabły! Późno już, muszę chyba wracać.
– Zakończyłeś to spotkanie tak, że pewnie szybko się nie spotkamy.
– Sam rozdawałeś. Miej pretensje tylko do siebie. – Lucjan był w wyśmienitym humorze.

Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. Lucjan zdusił niedopałek w popielniczce i wypił resztkę whisky. 

– Jak tylko zaraza się skończy, muszę się zrewanżować. Tym razem spotkamy się u ciebie. Czeka nas sporo roboty.
– Zawsze kiedy wygrywam czeka nas sporo roboty.

.

Kamila Ciołko-Borkowska

5
0

Jeden komentarz

  1. Opowiadanie „Partyjka” jawi się jako intrygująca propozycja literacka, która z powodzeniem łączy elementy realizmu z subtelną fantastyką, tworząc atmosferę niedopowiedzenia i tajemnicy. Jego najmocniejszą stroną jest z pewnością śmiała koncepcja połączenia partii kart z symboliczną walką na planszy stanowiącej mapę świata, co nadaje opowiadaniu głębszy, metafizyczny wymiar. To właśnie ta wielowymiarowość i możliwość interpretacji na różnych poziomach – od prostej rozrywki po uniwersalne starcie dobra ze złem – stanowi o wyjątkowości tekstu.
    Autor z rzadką precyzją opisuje detale słabo oświetlonego pokoju i niezwykłego dębowego stołu, na którym przedstawiono kulę ziemską. Ta dbałość o szczegóły buduje angażującą atmosferę, w której czytelnik z łatwością zanurza się w świat przedstawiony. Sam stół, reagujący na zagrania kart, jest genialnym pomysłem, który ożywia narrację i pozwala na wizualizację konsekwencji działań bohaterów w sposób zarówno widowiskowy, jak i symboliczny. Sceny, w których woda się wzburza, a lasy płoną, skutecznie podkreślają wagę rozgrywki.
    Postacie Lucjana i Bogdana, choć zarysowane oszczędnie, są wystarczająco wyraziste, by oddać ich antagonistyczne role w kosmicznej rozgrywce. Lucjan, uosobienie nonszalancji i dążenia do przewagi, oraz Bogdan, symbolizujący dbałość o porządek i tradycję, tworzą dynamiczny duet. Ich dialogi, pełne uszczypliwości i wzajemnych docinek, doskonale oddają ich długą i złożoną relację, a także istotę toczącej się walki. To właśnie dzięki nim opowiadanie zyskuje na autentyczności i żywiołowości.
    Koncepcja gry w karty, gdzie każda karta ma symboliczną nazwę i moc („Pierwotna Rządza”, „Kryształowy Strażnik”, „Zaraza”), jest oryginalna i angażująca. Nadaje całej opowieści warstwę alegoryczną, pozwalając na interpretację konfliktu jako odwiecznej walki sił kreacji i destrukcji. Zakończenie, w którym Lucjan triumfuje za pomocą „Zarazy”, jest mocne i prowokujące, pozostawiając czytelnika z poczuciem niepokoju i refleksji nad konsekwencjami ludzkich wyborów.
    Jednakże, mimo tych znaczących atutów, opowiadanie mogłoby zyskać na większej finezji w pewnych aspektach. Momentami, reakcje stołu na zagrane karty bywają zbyt dosłowne, co może niekiedy osłabiać subtelność symboliki. Choć ma to na celu wzmocnienie dramatyzmu, bardziej złożone i mniej oczywiste interakcje mogłyby pogłębić metafizyczny wymiar. Ponadto, zasady samej gry, choć intrygujące, pozostają momentami niejasne, co czasem utrudnia pełne zrozumienie mechaniki i konsekwencji poszczególnych zagrań. Klarowniejsze nakreślenie reguł, nawet jeśli są one symboliczne, mogłoby wzmocnić immersję i zaangażowanie czytelnika.
    Podsumowując, „Partyjka” jest opowiadaniem o wyraźnych atutach, które sprawiają, że pozostaje ono w pamięci. Oryginalna koncepcja, wyraziste postaci i odważna symbolika czynią z niego tekst warty uwagi. Pomimo drobnych niedociągnięć w dosłowności niektórych scen i niejasności w mechanice gry, potencjał i głębia tego utworu są niezaprzeczalne. To obiecująca propozycja, która z powodzeniem angażuje czytelnika w uniwersalną opowieść o walce sił dobra i zła.

    Rademenes

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *