
foto. Kamila Ciołko-Borkowska
Walizka
……..Walizka, telefon, karta płatnicza i paszport. Wszystko jest. Oddech. Głęboki wdech i wydech. Ze spokojem napawam się ekscytacją. Jadę do domu. Podróż samochodem na lotnisko: fiordy, niebo i pół dnia w trasie. Całe ciało zdrętwiało, ale warto. W końcu moją destynacją jest dom. Wierzby płaczące, kwieciste łąki, język którym posługuję bez problemów, zapach mokrej trawy i kwitnącej lipy. Zamykam oczy i próbuję przywołać wspomnienia. Ulotne… Lekkie niczym mgła. Próbuję złapać i zachłysnąć się choć na moment, jednak prześlizgują się pomiędzy palcami. I zostaję sam na sam z tęsknotą. Wiem, że konkretne uczucie gdzieś jest i brakuj mi go jednak jest tak delikatne, że zostaję z ogromnym niedosytem. Jakby zapach pieczonego ciasta, które czuję po powrocie do domu okazał się jedynie imaginacją. Wzdycham i mocniej zaciskam paszport. Odliczam minuty do startu.
Boję się latać, jednak pakuję swój lęk w bagaż podręczny i razem zasiadamy w wąskim fotelu samolotu. Standardowa chwila szkolenia informacyjnego w wypadku awarii. Startujemy. Z trudem przełykam ślinę i po raz kolejny odliczam minuty do celu. Znam siebie i wiem, że skurcze żołądka mogą zamienić się w atak paniki. Nie ma sprawy: warto, w końcu jadę do domu. „Proszę zapiąć pasy, podnieść stoliki, odsłonić okna i opuścić podłokietniki”. Koła dotykają płyty lotniska. Dobrze, że już nikt nie klaszcze. Jestem w domu. Oddycham spokojnie, choć jestem wymęczona jakbym biegła, a nie leciała. To nic, to wszystko nic. Byle odetchnąć powietrzem z kraju dzieciństwa. Przechodzę przez rękaw, odbieram bagaż i mijając innych podróżnych kieruję się ku wyjściu.
Ostatnie kroki! Głęboki wdech (przecież jestem już w domu!). Znam ten zapach. Jeszcze raz. Wdech i wydech. Powtórka. Jeszcze raz. Moje serce nie robi fikołków. Tęsknota domaga się zaspokojenia. Uparcie wierci się wewnątrz mnie. Czuję jej smutek. Jestem nią. Coś się nie zgadza. Cholera! Gdzie to uczucie spełnienia? Spokoju? „Rozluźnij mięśnie Kamila”. Może nie nazbyt głęboko oddychałam. Może potrzebuję znanych okoliczności? Spokojnie. Bez paniki. Oddychaj, może to uczucie przynależności wróci. Na pewno wróci. Pociąg, autobus i to męczące uczucie niepokoju. W końcu jestem. Rozglądam się w oczekiwaniu na zaspokojenie potrzeb tęsknoty. To ona gniotła mnie miesiącami. Nie pozwalała cieszyć się do końca tym co miałam. Nostalgio za moim miejscem na ziemi: jestem. Chodź ze mną: możesz już być spokojna. Spójrz: ogród i drzewa, z których owoce jadłaś bez mycia. Papierówki żółte i słodkie. Czereśnie, których liści używa się do ogórków małosolnych. Krzewy z porzeczkami i agrest, którego włochate i kwaśne skórki zawsze budziły lekką odrazę. Nasturcja w kącie, którą tak uwielbiałaś. Spójrz jest nawet szczypior ozdobny. Nostalgio czy nie o to ci chodzi? Rozumiem. To już nie to samo. Ogród zarósł, a kwiaty bez pielęgnacji budzą żal, a nie podziw. Dom! Spójrz. Tam na pewno znajdziemy to czego szukamy. Niby znajomy zapach i ten sam cień, padający z okna, na podłodze w kuchni. Stół stoi w tym samym miejscu, wspomnienia witają się ze mną. Szczęka zaczyna drżeć, oczy… Częste mruganie, nie pomaga i łzy muszę wycierać rękawem. Czas jednak wprowadził swoje zmiany i nawet tu nie znajduję tego, czego szukałam. Przykro mi tęsknoto, zawiodłam nas. Spędzimy dobry czas i wrócimy do domu.
Walizka, telefon, karta płatnicza i paszport. Wszystko jest. Oddech. Głęboki wdech i wydech. Ze spokojem napawam się ekscytacją. Jadę do domu. Droga powrotna wygląda niemal tak samo. Ta sama ekscytacja i oczekiwanie. Ten sam stres i ta sama tęsknota. I to samo rozczarowanie.
Kamila Ciołko-Borkowska
.
Wiersz ze zbioru „Wiersze emigracyjne”
.

.
***
.
Na obcym kawałku ziemi wydeptałam swoje miejsce
Nieidealne
Nie zawsze pasuje tak jak bym chciała
Uwiera w stopy i myśli rozkojarzone mierzwi
Wiatr szepcze w obcym języku (nie umiem zrozumieć co do mnie mówi)
Deszcz spłukuje smutek (przecież nie będę płakać)
Na obcym kawałku ziemi wydeptałam swoje miejsce
Każdemu powtarzam że jest idealnie
Tylko w środku z dnia na dzień czuję się coraz mniejsza
Kamila Ciołko-Borkowska
W ojczyźnie mojej
Ja obcy człowiek
odbieram chleb
mojemu bratu
pracując na czarno
W ojczyźnie mojej
(gdzie przyszedłem
na świat)
Ja obcy człowiek
usłyszałem że
wyczerpałem limit
gościnności
Stoję teraz pod
pomnikiem Byrona
i mówię do niego
Ty miałeś dwie ojczyzny
Ja nie mam żadnej
piękny wiersz i mnie poruszył
W punkt.
Tak to jest, gdy człowiek nie umie się cieszyć tym, co ma. Wtedy zawsze jest nie tam, gdzie trzeba i szuka wczorajszego dnia, patrzy za jutrem, którego nie ma.
To zupełnie nie to. Radość z codzienności nijak się ma do poczucia braku przynależności społecznej. Jeśli tylko takie wnioski wyciągnęłaś z tego matriału, to bardzo mi przykro.