Katarzyna Anna Urbanowicz

Plan ogólny – ujęcie poglądowe w celu przedstawienia całej scenerii

Biograficznie: Urodziłam się w Warszawie w 1942 roku. Powstanie przeżyłam (cudem) w jakiejś piwnicy, chora na czerwonkę. Zawsze zastanawiałam się: W jakim celu? Dlaczego? Jakie warunki miałam spełnić i czy je spełniłam? Zastanawiam się do dziś.

Plan pełny – cały bohater z niewielkim fragmentem otoczenia

Astrologicznie: Jestem słonecznym Strzelcem, ascendentalnymi Rybami (niedługo mój ascendent będzie tranzytował Neptun), księżycowym Rakiem. Jednak wszystko nie jest całkiem tak: Nie jestem prawnikiem, choć Strzelcem; z rodziną nie zawsze mi było po drodze, mimo Raka; nie pływam w wodzie jak Ryby; stąpam twardo po ziemi, być może dzięki Ceres na ascendencie, której wielu astrologów nie uznaje. Podobno ma coś tu do powiedzenia Lilith w koniunkcji z moim urodzeniowym Księżycem w Raku – patronka tych, których czasem wyprzedza ich cień.

— Moja rzucająca kłody pod nogi planeta – Uran

— Moja inspirująca karta Tarota – Umiarkowanie

Wykształcenie: Studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim (nie dokończone z powodu uporczywego niezaliczenia pewnego przedmiotu – poetyki), potem zaoczne licencjackie i magisterskie na kierunku Ekonomia Handlu i Usług – w dawnej Szkole Głównej Planowania i Statystyki, obecnie Szkole Głównej Handlowej – (jako że obecnie mniej się planuje, a więcej handluje).

Dane do charakterystyki:

— Moje osiągnięcie życiowe w wyścigu szczurów – dyrektor oddziału małej firmy ubezpieczeniowej.

— Moje Uraniczne nieosiągnięcie życiowe w wyścigu szczurów — niedoszły prezes dużej firmy ubezpieczeniowej.

Wykonywane zawody: magazynierka, kontystka, rachmistrz, referent administracyjno-gospodarczy, sekretarka szkolna, biuralistka, nauczycielka, ekonomista, specjalista, naczelnik, główny specjalista ubezpieczeń, pisarka SF, emeryto-rencistka. Pracowałam w kilkudziesięciu zakładach pracy, żaden nie przyniósł mi satysfakcji z wykonywanych zadań. Największą swobodą cieszyłam się będąc magazynierką, najmniejszą jako dyrektor, bowiem nie miałam wpływu nawet na kolor zamawianego papieru toaletowego.

— Moje marzenie – zaszufladkować się. Kilkakrotnie w życiu zaszufladkowano mnie, a mianowicie:

— ze względu na zawód taty do klasy społecznej inteligencja pracująca (przedostatnia w kolejce do różnych profitów, brak punktów przy zdawaniu egzaminów wstępnych na wyższe uczelnie),

— potem klasa średnia (co potwierdzono certyfikatem),

— wreszcie wykształciuchów

—  i ostatnio gorszego sortu.

Jednak mnie marzy się zaszufladkowanie do jakiejś kategorii enneagramowej, co mi się nie udaje mimo szczerych chęci. Blisko mi do 4 — Tragicznego Romantyka (inaczej Indywidualisty) rzekomo wyrosłego z jednej z trzech reakcji negatywnych — wstydu. Ale moim zdaniem to konstrukcja sztywna, w której się nie odnajduję.

— Czego najbardziej żałuję: braku możliwości podróżowania. Choć jeśli bliżej się przyjrzeć, to podróż życia, na którą się szykowałam w młodości i z której zrezygnowałam, mogła z przyczyn politycznych skończyć się tak źle, że gorzej chyba trafić nie można.

— Moje hobby: chyba już wszystko nim było. W dzieciństwie astronomia, wulkany, ludożercy, wykopaliska z Pompei, katastrofy, archeologia, geologia, malarstwo, aktorstwo, reżyseria filmowa, krawiectwo, kostiumologia i wiele innych. Ostatnio astrologia, tarot, ezoteryka (już mi przechodzi). Jestem z gatunku tych, którzy mają stale „nowe sitko na kołku” – jak mawiała moja mama chcąc skrytykować przerzucanie się z jednych fascynacji na inne, chociaż, co dziwne, nigdy nie fascynowała mnie żadna z religii.

— Co kocham: czytać i słuchać innych. Uwielbiam tajemnice, ale nie koniecznie spieszy mi się, żeby je odkrywać.

— Czego się boję i czego nie opanowałam? Nie wierzę sobie, w każdym razie mniej niż innym. Boję się popaść w przeciwieństwo teoretyzowania spiskowego.

— Co chciałabym zgłębić: zrozumieć bliskość, jak powstaje, jakie ma uzasadnienie i jak nią sterować, jak się od niej uwolnić i jak ją przyciągnąć, a jak odepchnąć. Jak, wreszcie, odłączyć ją od poczucia zniewolenia i uwięzienia.

— Moje motta intelektualne:

Greorges Braque napisał: „Nauka uspokaja. Sztuka jest po to by denerwować”, a Stanisław Jerzy Lec: „Chciałem powiedzieć światu tylko jedne słowo. Ponieważ nie potrafiłem tego, stałem się pisarzem”.

— Moje motto życiowe: ZROZUMIEĆ

0
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *