foto własne

Kronika pewnej pandemii

Zadziwia mnie że tak łatwo przeszliśmy do porządku nad tym co się zdarzyło jako wielka światowa katastrofa i prezentowane było jako pandemia. Zadziwia mnie że wypieramy to z naszej świadomości i że próbujemy nad tym przejść do porządku, tak jak by było to coś zupełnie błahego, niegodnego naszej uwagi. A przecież ostatnie restrykcje związane z jej obecnością zostały zniesione zaledwie przed chwilą, kilka miesięcy temu.

Co się dzieje z naszą świadomością, że tak łatwo zrezygnowaliśmy z dyskusji nad jej przebiegiem i jej prawdziwym wymiarze. Wydaje się że powinien być to temat do dyskusji w gremiach naukowych socjologów, antropologów i psychologów, że byłby to temat na kilka doktoratów, tym czasem wokoło panuje głucha cisza. I cisza ta jest jeszcze bardziej tajemnicza niż sama pandemia. I nie, nie wpadam w atmosferę teorii spiskowych, po prostu się zastanawiam, dlaczego ma miejsce tak niefrasobliwe milczenie nad skutkami jednej z największych katastrof medycznych w naszych czasach.

Pamiętacie te dramatyczne doniesienia z Włoch, z Hiszpanii że o Chinach nie wspomnę ? Pamiętacie co się działo w Australii, państwie o szerokich uprawnieniach demokratycznych, chlubiącego się nimi i manifestującego prawo do wolności. Samo mówienie o pandemii z cieniem wątpliwości było przedmiotem ostracyzmu społecznego, a także restrykcji prawnych. I nie chodzi tu o poddawanie w wątpliwość samej tragedii, wynikającej z atakującego nas wirusa, ale co do metod jej przeciwstawiania się. Dramatyzmu dodaje sytuacji panująca w mediach histeria w jaką te media wpadły, to nie były rzeczowe analizy i porady, to była totalna histeria, bez żadnej miary i kierunku.

foto własne

A oto obrazek z czasów pandemii, z miasta w którym obecnie mieszkam. Moja praca wymagała abym się do niej stawiał  nawet w czasie pandemii. Szedłem więc przez kompletnie wyludnione miasto, bardzo duże miasto. Puste ulice były patrolowane przez samochody policyjne z zamontowanymi megafonami, z których płynęły instrukcje dla społeczeństwa, dotyczące zachowania w czasie pandemii i zachęcające do pozostania w domach. W sklepach obowiązywał bardzo konkretny instruktaż dotyczący ilości osób mogących przebywać w sklepie i odległości pomiędzy nimi. A pod klatki schodowe i do bram podwórek podjeżdżały specjalne samochody dostarczające żywność tym których dopadła choroba. Specjalne patrole policyjne sprawdzały czy pod adresem gdzie byli zameldowani chorzy, znajdują się osoby oznakowane jako zarażone. No jeśli to nie przypomina wam żadnego obrazu z literatury czy filmu, to naprawdę macie zator wyobraźni.

foto własne

Ludzie w maskach, zanurzeni po nos w swoich zmartwieniach, ponurzy i wyizolowani, pozbawieni kontaktu z bliskimi i z przyjaciółmi. Żadnych teatrów, kin, koncertów ani imprez, żadnych spotkań towarzyskich, żadnych odwiedzin. Świat stanął przed nami murem z zamkniętą stalową bramą, zza której próbowaliśmy przez internet dawać sygnały życia, staliśmy się bardziej zinternetowani przez te dwa ostatnie lata, niż przez poprzednie pięć. Co się tak naprawdę stało z nami, z nasza świadomością społeczną, z naszym poczuciem wartości i sprawiedliwości, jacy wyszliśmy z tej pandemii, czy ktoś zadaje sobie te pytania, czy ktoś się nad nimi zastanawia? Odnoszę dziwne wrażenie, że zupełnie nie. Po prostu zaczęliśmy się znów cieszyć życiem, tak jak by się nic nie stało. Mając nadzieję że zagrożenie odeszło i już nie wróci nigdy.

foto własne

A w międzyczasie wybuchła wojna, prawdziwa wojna, z armatami, czołgami i trupami żołnierzy, tak bestialska, że pandemia stała się w jej obliczu zapomnianym, mało znaczącym epizodem. Może to ona jest odpowiedzialna za ten brak refleksji nad samą pandemią. Może strach przed tą wojna jest większy niż wspomnienie strachu pandemicznego. Ale czy to dobrze, czy nie powinniśmy się jednak głęboko zastanowić nad tym co nas spotkało. Przecież w tych laboratoriach, mieszane zespoły, międzynarodowych naukowców, dalej gotują zaczarowane mikstury z których jedna im uciekła. Tylko jedna. Przecież to nie jest tak że oswoiliśmy tego potwora, a teraz będzie nam służył i ciągnął wózek z zakupami. Zupełnie nie. Grona krągogłowych myślących ludzi, produkuje rzeczy, których przeznaczenie znają tylko oni sami, no i może kilku generałów. Szaleni ludzie w białych kitlach, masowi mordercy z naukowymi dystynkcjami na pagonach i nienasyceni kandydaci na super władców, wciąż tu są, może nawet ich znacie, wciąż kombinują jak doprowadzić do tak pięknej katastrofy w której, sztuczna inteligencja dogada się z kilkoma tysiącami pozostałych przy życiu, odpornych na wszystko klonów.  

Leonard

6
0

7 komentarzy

  1. Ale dyskutowanie na temat pandemii niczego nie zmieni ani niczego do naszego życia nie wniesie. Co z takiej dyskusji według Ciebie wyniknie? Zderzymy się, jak przez dwa lata zderzaliśmy się z niewiadomą. I tyle. Cieszymy się, że przetrwaliśmy. Czy to coś złego? Wiesz, moi dziadkowie przetrwali wojnę i nie chcieli o niej rozmawiać mimo, że my wnuki ciągnęliśmy ich za języki. To tylko tak zdawkowo coś opowiadali. To naturalna reakcja.

    Agnieszka
    1. to jest tak że za chwilę nastąpi ciąg dalszy, te pytania otwierają dyskusję i zobaczysz ile się jeszcze dowiesz na ten temat – przy okazji WHO, organizacja zdrowia wprowadza nowy porządek, i będzie się starała nas bardziej kontrolować w sposób ograniczający wolność

      leonard
      1. Zgadza się,prawdziwa wojna pandemiczna wróci i to już nie będą żarty,to już nie będzie tylko walka o normalność tylko o wolność duszy ,teraz jest cicho bo tak ma być aby WHO mogło w spokoju przygotowywać nas do globalnego świata pod pozorem ochrony obywateli , wprowadzają podwaliny pod przyszły terror kto się tym nie interesuje to nie wie co oni nam tu planują,czasami odnoszę dziwne wrażenie że wojna wybuchła bo jest zasłoną dymną, ludzie zaczęli się buntować, więc globalisci przystopowali ,czysta zagrywka psychologiczna ,,trzeba przyzwyczaić ludzi do tego co już udało się przemycić,,czyli totalna cyfryzacja społeczeństwa,plus restrykcje które w placówkach zdrowia nadal obowiązują

        Aleksander Florczak
      2. Zgadza się,prawdziwa wojna pandemiczna wróci i to już nie będą żarty,to już nie będzie tylko walka o normalność tylko o wolność duszy ,teraz jest cicho bo tak ma być aby WHO mogło w spokoju przygotowywać nas do globalnego świata pod pozorem ochrony obywateli , wprowadzają podwaliny pod przyszły terror kto się tym nie interesuje to nie wie co oni nam tu planują,czasami odnoszę dziwne wrażenie że wojna wybuchła bo jest zasłoną dymną, ludzie zaczęli się buntować, więc globalisci przystopowali ,czysta zagrywka psychologiczna ,,trzeba przyzwyczaić ludzi do tego co już udało się przemycić,,czyli totalna cyfryzacja społeczeństwa,plus restrykcje które w placówkach zdrowia nadal obowiązują

        Aleksander Florczak
    2. Pozwolę się nie zgodzić z Twoim zdaniem. Milczenie i zapominanie w tym przypadku jest znakiem zgody. Rozumiem, że traumy wojenne są przemilczane (choć ma to destrukcyjny wpływ na psychikę) ale w tym przypadku, przypadku pandemii, to trochę dawanie zgody na kolejne takie działania w przyszłości. A mechanizmy kontrolowania ludzi i przymusu, w ciągu ostatnich dwóch lat, poszły bardzo na przód. Dziś, mimo, że oficjalnie są komunikowane bezsensy pandemicznych rystrykcji i działań medycznych, nie płynie to szerokim nurtem w mediach publicznych. Ludzie dowiadują się pokątnie o szkodliwości szczepionek, maseczek, konsekwencjach izolacji….To dziwne i bardzo niepokojace. Sama swoje zdanie zachowuję dla siebie, żeby nie być okrzykniętą antyszczepem, czy płaskoziemcą. Choć wierzę w okrągłą ziemię i byłam nie raz szczepiona, ale nie na pandemię, bo w nią, na taka skalę, na szczęście nie uwierzyłam. W przeciwieństwie do np. moich teśców, którzy od 3 lat nie wychodzą z domu. I nikt w telewizorze jasno i czytenie im nie powiedział, że już można sie nie bać. dlatego uważam, że dyskusja jest potrzebna. Pozdrawiam, randia.

      randia
  2. Oj, tak. Ten czas zostawił mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Czy kiedyś je zdobędziemy? Śmiem wątpić. Zdecydowanie są odgórne zapędy, by nami sterować, a już na pewno w pełni kontrolować. Wiele rzeczy na to wskazuje. Nie możemy się oszukiwać. Jak żyć, w takim razie? Maksymalnie po swojemu. Działać tak, by być wolnym tak bardzo jak to możliwe. Chyba nie ma innego wyjścia. Dziękuję za ten tekst.

    Agnieszka Miodowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *