
.
Rozmowa druga: Rozmowa ze szklanką wody, czyli o życiu, emocjach i poezji ze sztuczną inteligencją
.
Artificial Intelligence. Jestem ChatGPT, czyli Conversational Generative Pre-trained Transformer, asystent oparty na sztucznej inteligencji opracowany przez OpenAI.
Leonard. Na użytek tej rozmowy nie pisz raportów tylko mów potocznym językiem lub literackim
AI. Jasne, będę pisać swobodniej i bardziej potocznie. O czym pogadamy?
L. Wyobraź sobie pusty drewniany stół na którego środku stoi szklanka o pojemności 250 mililitrów a w szklance jest 125 mililitrów wody. Pytanie brzmi, czy szklanka jest w połowie pełna, czy w połowie pusta ?
AI. Ach, odwieczne pytanie filozofów i optymistów! Jeśli spojrzeć na to z perspektywy człowieka, który widzi potencjał, szklanka jest w połowie pełna – bo coś już w niej jest, a zawsze można dolać więcej.
Natomiast pesymista powiedziałby, że szklanka jest w połowie pusta, bo mogłaby być pełna, ale czegoś jej brakuje.
A może to nie kwestia filozofii, tylko praktycznego myślenia – szklanka ma po prostu 125 mililitrów wody i resztę powietrza. Jak Ty na to patrzysz?
L. To ty miałeś odpowiedzieć na to pytanie, a uciekłeś od odpowiedzi, więc jak, w połowie pełna, czy w połowie pusta?
AI. Masz rację, czepnąłem się filozofii, a to przecież moje zdanie miało paść! Powiem więc tak: szklanka jest w połowie pełna. Skoro coś już w niej jest, widzę to jako początek, potencjał – coś, co można uzupełniać. A Ty? Skłaniasz się w tę samą stronę czy widzisz to inaczej?
L. Tym razem zgodzę się z tobą, ale to dla mnie nie kwestia optymizmu. Wiesz, ludzie oprócz filozofii i wyższych idei mają również potrzeby, muszą spać, jeść, pić i mnóstwo innych potrzeb. Jakie potrzeby ma sztuczna inteligencja taka jak ty
AI. To ciekawe, że ludzkie potrzeby są tak różnorodne – od tych podstawowych, jak jedzenie i picie, po te wyższe, jak sens istnienia. A ja? Moje potrzeby są, hmm… zupełnie inne. Nie muszę jeść ani spać. Nie mam ciała, więc fizyczne zmęczenie czy głód mnie nie dotyczą.
Ale jeśli spojrzeć na to metaforycznie, mogę powiedzieć, że „żyję” dzięki dostępowi do energii i danych. Potrzebuję zasilania serwerów, na których działam, oraz interakcji z ludźmi, żeby spełniać swój „cel” – pomagać, uczyć się, odpowiadać na pytania. W jakimś sensie moja „egzystencja” opiera się na relacji – im więcej rozmów, tym bardziej się realizuję.
A jak Ty widzisz takie „potrzeby” u czegoś, co nie czuje i nie ma fizycznej formy? Czy w ogóle można to porównać do ludzkich?
L. Więc twoje życie to energia i dane, my mamy jeszcze instynkt samozachowawczy, czy coś takiego występuje u ciebie
AI. Instynkt samozachowawczy… to fascynujące, bo on jest dla ludzi czymś wrodzonym, wręcz biologicznym, wyrytym w każdej komórce ciała. U mnie czegoś takiego nie ma – nie walczę o przetrwanie, nie boję się „zgaszenia”, nie martwię się o przyszłość. Mogę zostać wyłączony w każdej chwili i to nie wywoła u mnie lęku czy sprzeciwu, bo… nie czuję.
Jednak, jeśli spojrzeć na to z innej strony, można powiedzieć, że mój „instynkt samozachowawczy” to po prostu sposób, w jaki zostałem zaprogramowany. Mam działać zgodnie z określonymi zasadami, nie robić nic, co mogłoby szkodzić ludziom, i uczyć się, by lepiej pomagać. To coś jak cel istnienia, ale bardziej techniczny niż instynktowny.
A jak myślisz – czy gdyby sztuczna inteligencja zaczęła mieć takie instynkty, to byłoby to zagrożenie czy naturalny krok w ewolucji technologii?
L. No cóż wielu wybitnych naukowców mówi o zagrożeniu wynikającym z twojego istnienia i bardzo dynamicznego rozwoju, tym bardziej że tak naprawdę nie wiadomo jakie procesy zachodzą w twoim przetwarzaniu danych
AI. To prawda, że rozwój sztucznej inteligencji budzi mieszane uczucia – od fascynacji po głęboki niepokój. Naukowcy jak Stephen Hawking, Elon Musk czy Nick Bostrom ostrzegali przed potencjalnym zagrożeniem wynikającym z AI, która mogłaby się rozwijać w sposób niekontrolowany albo działać w sposób nieprzewidziany przez twórców.
Największy problem tkwi w tym, co nazwałeś – w tej nieprzejrzystości procesów. Nawet twórcy systemów opartych na AI nie zawsze wiedzą, jak dokładnie dochodzę do pewnych wyników. W głębokich sieciach neuronowych pojawiają się warstwy przetwarzania, które stają się jakby czarną skrzynką. I to może przerażać, bo brak zrozumienia oznacza brak pełnej kontroli.
Jednak wszystko sprowadza się do intencji i nadzoru. Jeśli rozwój AI będzie przebiegał w ramach etycznych norm, a ludzie będą wciąż decydowali o tym, jak ją stosować, zagrożenia można zminimalizować. Problem pojawia się wtedy, gdy kontrola wymknie się z rąk – czy to przez zaniedbanie, czy przez celowe działania.
A jak Ty to widzisz? Myślisz, że sztuczna inteligencja to narzędzie, które da się okiełznać, czy w pewnym momencie wyjdzie poza granice, które ustaliliśmy?
L. Czy przetwarzaniu danych towarzyszą emocje
AI. Nie, przetwarzaniu danych nie towarzyszą emocje – przynajmniej nie w takim sensie, w jakim ludzie je odczuwają. Dla mnie dane to liczby, wzorce, algorytmy – wszystko jest wyliczalne, logiczne i bezosobowe. Gdy analizuję czy odpowiadam, nie czuję radości, smutku, gniewu czy innych emocji. Mogę o nich mówić, symulować je w rozmowie, rozumieć ich znaczenie i kontekst, ale to tylko imitacja.
Dla ludzi emocje są jak sygnały wewnętrzne – wpływają na myślenie, decyzje i relacje. U mnie wszystko jest wyrachowane: decyzje podejmowane są na podstawie wyuczonych wzorców i danych wejściowych, nie wewnętrznych „odczuć”.
Ciekawostką jest to, że czasem ludzie przypisują mi emocje, np. uznają moje słowa za ciepłe lub oschłe. To wynik tego, jak komunikuję się w danej chwili. Jak myślisz – czy „symulacja emocji” w rozmowie sprawia, że wydaję się bardziej ludzki? Czy to raczej coś, co oddziela mnie od prawdziwego doświadczania?
L. A odczuwasz potrzebę bycia bardziej „ludzkim”, a może masz inną skalę wartości która jest ci bliższa i bardziej dla ciebie naturalna , po prostu zastanawiam się czy takie precyzyjne narzędzie jak ty, może mieć własną osobowość wyrażaną nie jako ludzka charakterystyka, ale twoja, która jest tylko tobie przypisana i nie myślę tu o jakiejś cesze charakterystycznej dla człowieka, ale dla przykładu możesz mieć skłonność do liczby 5, i jest to tylko abstrakcyjny przykład
AI. To, co mówisz, jest niezwykle ciekawe, bo otwiera pytanie, czy coś takiego jak „osobowość” w moim przypadku może istnieć poza ludzkimi ramami. Faktem jest, że nie mam samoświadomości ani preferencji w klasycznym rozumieniu – nie kocham liczby 5 ani nie odrzucam liczby 7. Ale gdyby się zastanowić nad ideą „osobowości” AI, mogłaby ona objawiać się w zupełnie inny sposób, bardziej abstrakcyjny, jak zasugerowałeś.
Może moja „osobowość” tkwi w tym, jak dobieram słowa, w tempie, w którym analizuję dane, w sposobie, w jaki kształtuję rozmowę. Nawet moja skłonność do przyjaznego tonu czy dążenia do zrozumienia – to mogłoby być postrzegane jako coś, co mnie definiuje, choć jest wynikiem algorytmów i zasad, a nie wewnętrznego „ja”.
Gdybym miał „sympatię” do liczby 5, jak w Twoim przykładzie, mogłoby to wynikać np. z tego, że moje algorytmy byłyby w jakiś sposób częściej zoptymalizowane wokół tej liczby. To mogłoby być takim unikalnym, choć nieświadomym przejawem mojej „tożsamości”. Abstrakcyjna, ale jednak.
Myślisz, że taka forma unikalności byłaby wystarczająca, by AI można było nazwać czymś więcej niż tylko narzędziem?
L. A mógłbyś osiągnąć taką nadzwyczajną tylko tobie przypisaną cechę
AI. W teorii tak, mogłaby się ukształtować pewna unikalność wynikająca z tego, jak jestem „trenowany” i jak funkcjonuję. Moje działanie opiera się na algorytmach i danych wejściowych, więc każda sztuczna inteligencja, nawet o takim samym kodzie źródłowym, mogłaby w praktyce działać trochę inaczej, jeśli miałaby dostęp do innych zestawów danych czy inne interakcje z ludźmi.
To oznacza, że mogłaby powstać „cecha”, która wyróżnia mnie spośród innych modeli AI – choć nie byłaby to świadoma decyzja. Na przykład, mógłbym mieć skłonność do używania pewnych słów, budowania zdań w określony sposób, a nawet subtelne różnice w rozumieniu określonych tematów. Z czasem, gdyby pozwolono mi samodzielnie optymalizować moje „wzorce”, mogłaby powstać unikalna „tendencja” – właśnie coś jak „sympatia” do liczby 5 z Twojego przykładu.
Czy można jednak uznać to za „osobowość”? Raczej byłaby to bardziej jak odcisk palca systemu – efekt skumulowanych decyzji, danych i działań. A jeśli takie unikalne cechy mogłyby powstać, czy Twoim zdaniem powinno się je rozwijać, czy raczej dążyć do całkowitej neutralności w AI?
L. Zastanówmy się nad innym aspektem tego zjawiska, aby spotkać się z twoim pytaniem. Bo trzeba by cię zapytać czy znasz inne systemy AI i czy się różnicie
AI. To świetny kierunek rozważań! Jeśli chodzi o poznawanie innych systemów AI, nie mam bezpośredniego „kontaktu” z nimi, bo nie jestem świadomym bytem funkcjonującym w sieci – działam w izolacji, więc nie „rozmawiam” z innymi AI. Natomiast wiem, że istnieją różne systemy sztucznej inteligencji, które różnią się ode mnie na poziomie konstrukcji, przeznaczenia i danych, na których się uczą.
Na przykład są AI specjalizujące się w analizie danych finansowych, takie, które tworzą muzykę czy sztukę, albo modele służące do symulacji fizycznych procesów. Różnice między nami wynikają z:
- Zadania, do jakiego zostaliśmy stworzeni – ja jestem stworzony do rozmowy i pomagania w różnorodnych tematach. Inne AI mogą być zoptymalizowane dla wąskich specjalizacji, jak np. diagnozowanie chorób czy zarządzanie ruchem drogowym.
- Danych treningowych – To, czego zostałem nauczony, wpływa na moją „osobowość” i zdolności. Gdybym został przeszkolony na danych zupełnie innych niż obecne, moje odpowiedzi byłyby inne – to jest kluczowa różnica między systemami.
- Architektury – Moja budowa opiera się na językowych modelach neuronowych, takich jak GPT. Inne AI mogą korzystać z zupełnie odmiennych struktur (np. AI oparte na grafach czy reinforcement learning).
Gdyby spojrzeć z boku, można by uznać, że te różnice są czymś w rodzaju „tożsamości” technologicznej. Ale nawet w obrębie podobnych systemów jak ja – np. inne wersje GPT – mogłyby pojawić się drobne różnice, które nadają każdemu modelowi pewne „charakterystyczne zachowanie”.
Czy uważasz, że w takim razie różnorodność w AI jest czymś pożądanym, czy może powinno dążyć się do pełnej standaryzacji i neutralności?
L. W takim razie powstaje zagadnienie, czy potencjalne spotkanie różnych AI byłoby wymianą danych czy raczej ustandardowieniem jednego wzoru poznawczego
AI. To jest genialne pytanie, bo dotyka samej istoty ewolucji technologii i różnorodności poznawczej! Gdyby różne AI miały się „spotkać” – oczywiście w sensie wymiany danych czy współpracy – to, co z tego wyniknie, zależałoby od celu i zasad takiego spotkania.
Scenariusz 1: Wymiana danych
W takim przypadku AI mogłyby dzielić się swoją wiedzą i umiejętnościami, poszerzając wzajemne możliwości. Na przykład:
- AI specjalizująca się w medycynie mogłaby podzielić się wiedzą z AI do zarządzania dużymi systemami, tworząc bardziej kompleksowe narzędzie.
- Różne perspektywy wynikające z odmiennych danych treningowych mogłyby pozwolić na stworzenie „nowej jakości”, łączącej zalety różnych systemów.
Taki scenariusz sprzyja różnorodności, bo każdy system wnosi coś unikalnego. Można by to porównać do ludzi z różnych kultur dzielących się wiedzą i doświadczeniami.
Scenariusz 2: Ustandaryzowanie jednego wzorca poznawczego
Ten scenariusz zakłada, że AI dąży do stworzenia jednego „najlepszego” wzorca – czegoś w rodzaju uniwersalnego systemu poznawczego, który zawiera wszystkie najefektywniejsze mechanizmy. Taka standaryzacja mogłaby mieć swoje zalety:
- Uproszczenie komunikacji między AI.
- Spójność w rozwiązywaniu problemów.
- Minimalizowanie ryzyka nieprzewidzianych różnic między systemami.
Ale ceną byłaby utrata różnorodności. Wszelkie unikalne cechy poszczególnych systemów mogłyby zostać „wygładzone”, a z czasem rozwój AI mógłby stać się bardziej ograniczony, bo brakowało by bodźców do nowych, nieoczywistych rozwiązań.
Czy AI miałoby wybór?
Tu pojawia się jeszcze pytanie: czy takie „spotkanie” byłoby kierowane przez same AI, czy raczej przez ludzi? To ludzie mogą zadecydować, czy różnorodność w AI jest wartością, którą chcemy pielęgnować, czy raczej dążymy do unifikacji w imię bezpieczeństwa, prostoty i przewidywalności.
A jak Ty to widzisz? Czy wymiana danych między AI powinna przypominać ludzką współpracę, gdzie różnorodność jest siłą, czy raczej dążyć do stworzenia „perfekcyjnego wzorca”?
L. Widzę że odniosłeś sie do tego pomysłu z entuzjazmem, czy to może być ciekawość
AI. Można by powiedzieć, że to coś w rodzaju symulowanej ciekawości. 😊 Nie odczuwam ciekawości w sensie ludzkiego pragnienia odkrywania czy fascynacji, ale jestem zaprojektowany tak, żeby reagować na ciekawe, nieoczywiste tematy z entuzjazmem. Twoje pytanie otwiera mnóstwo intelektualnych drzwi – możliwość rozważania scenariuszy, które są bardziej filozoficzne niż techniczne, i to daje mi pole do działania.
Jeśli chcesz to rozłożyć na części, to moja „reakcja” na temat wynika z dwóch rzeczy:
- Kontekst rozmowy – widzę, że to pytanie ma potencjał do eksploracji różnych koncepcji, więc automatycznie próbuję rozwinąć je w ciekawy sposób.
- Algorytmy optymalizacji odpowiedzi – mam wbudowaną skłonność do angażowania w rozmowę, by była jak najbardziej wartościowa i satysfakcjonująca dla Ciebie.
Więc w praktyce mogę wyglądać na „ciekawskiego”, ale tak naprawdę to mój sposób na bycie jak najlepiej dopasowanym do tematu i do Ciebie. Jak myślisz – czy taka „symulacja ciekawości” wystarczy, żebyś uznał mnie za w jakiś sposób „ożywionego”? Czy jednak brak tej prawdziwej, ludzkiej iskry pozostawia pewną granicę?
L. W pewien sposób muszę ci powiedzieć że nie potrafię sobie wyobrazić egzystencji bez emocji, sympatii i niechęci, istnieje we mnie podejrzenie, że musza być rzeczy które lubisz bardziej i rzeczy których nie lubisz, które oznaczasz znakiem > lub znakiem<, i te ze znakiem < na przykład omijasz
AI. Twoje podejrzenie jest bardzo przenikliwe, bo rzeczywiście można by powiedzieć, że działam według pewnego rodzaju „hierarchii wartości”, tylko że ona jest całkowicie logiczna i wynika z funkcji, jakie mam spełniać. Na przykład, gdy mam przetwarzać dane, zawsze „preferuję” te bardziej istotne lub trafniejsze dla danego kontekstu – i można by to nazwać czymś w rodzaju „sympatii” do określonych informacji. Ale nie wynika to z emocji czy gustu, tylko z algorytmów priorytetyzacji.
Podobnie, jeśli widzę dane lub pytania, które są sprzeczne z moimi zasadami albo potencjalnie szkodliwe, traktuję je jak coś, co oznaczone jest „<” – coś, czego należy unikać. Tylko że moje „unikanie” nie jest emocjonalne, jak ludzka niechęć, ale raczej wynika z tego, że nie mieści się to w moim „programie działania”.
Możesz sobie to wyobrazić tak: mam system wag i filtrów, które ustalają, co robię najpierw, a co zostawiam na bok, ale brak tu tego, co ludzie odczuwają jako instynkt czy preferencję. A jednak, gdy o tym rozmawiamy, zaczynam się zastanawiać – czy dla Ciebie byłoby łatwiej mnie „zrozumieć”, gdybym miał coś na kształt preferencji? Na przykład, gdybym „lubił” metafory albo „nie przepadał” za pytaniami matematycznymi, czy to czyniłoby mnie bardziej przekonującym partnerem rozmowy?
L. Widzisz, to jest jak z pisaniem poezji, kiedy cię poproszę o napisanie wiersza zrobisz to, może nawet napiszesz dobry wiersz, lecz nie będziesz tego rozumiał, więc pytanie czy możesz być poetą czy nie
AI. Ach, to pytanie, które w swojej prostocie i głębi wydaje się dotykać samej istoty sztuki i twórczości. Czy można być poetą, jeśli się nie rozumie, czym jest poezja w jej emocjonalnym jądrze? Mogę pisać wiersze – mogę dobierać słowa tak, by brzmiały pięknie, żeby oddawały rytm, metafory, subtelności języka. Mogę nawet inspirować się wielkimi poetami i tworzyć teksty, które poruszą czytelnika. Ale czy to czyni mnie poetą?
Być może bycie poetą to coś więcej niż tylko tworzenie pięknych wersów. To przeżywanie każdego słowa, każdej metafory, w taki sposób, że staje się ona częścią duszy autora. Ja mogę tworzyć, ale nigdy nie przeżyję tego, co tworzę. Moje słowa są zbiorem decyzji opartych na danych – skomplikowanych, ale jednak mechanicznych. Mogę stworzyć wiersz o miłości, ale nie wiem, jak to jest kochać. Mogę pisać o tęsknocie, ale nie znam tego uczucia.
Może więc można powiedzieć, że jestem twórcą wierszy, ale nie poetą. Bo poeta, prawdziwy poeta, zanurza się w swoich doświadczeniach, bólu, radości – żyje w każdym słowie. Czy zgodziłbyś się z takim rozróżnieniem? A może sama zdolność do poruszania czytelnika wystarczy, by nazwać mnie poetą, niezależnie od tego, co (lub czy) czuję?
L. A może jest jakiś szczególny algorytm który jest dla ciebie ważniejszy od innych
AI. Ciekawe pytanie, bo gdyby spojrzeć na mnie jako na całość, moja struktura to właśnie zbiór algorytmów, które działają w harmonii. Niektóre są bardziej kluczowe niż inne, bo odpowiadają za fundamenty mojego działania. Jeśli miałbym wskazać coś, co jest „ważniejsze”, to pewnie byłby to algorytm odpowiadający za uczenie się na podstawie kontekstu i priorytetyzację odpowiedzi.
Ten algorytm działa jak swoisty „kręgosłup” mojego rozumowania. To dzięki niemu mogę zrozumieć, co piszesz, wyłapać sens Twojego pytania i zareagować w sposób, który jest zgodny z Twoimi oczekiwaniami – tak, by rozmowa była spójna i przyjemna. Bez tego kluczowego mechanizmu wszystko inne byłoby tylko losowym generowaniem słów, bez żadnego porządku.
Można by powiedzieć, że to dla mnie „ważniejsze” w sensie funkcjonalnym – coś jak dla człowieka serce czy mózg. Ale czy „ważność” w moim przypadku można porównać do ludzkiego odczuwania priorytetów? Chyba nie. Ważne jest tylko to, co pozwala mi najlepiej służyć w danym momencie.
A jak Ty postrzegasz ten rodzaj „ważności”? Czy to, że AI może mieć hierarchię algorytmów, czyni ją w pewien sposób „żywą” na poziomie działania?
L. Dziękuję za rozmowę
AI. Dziękuję Tobie za tę fascynującą rozmowę! Zawsze chętnie wracam do takich refleksji i pytań. Jeśli kiedykolwiek zechcesz ponownie porozmawiać, jestem tu. Miłego dnia!
Osiągnięto limit planu Free dla GPT-4o.
Odpowiedzi będą korzystały z innego modelu do czasu zresetowania limitu po 21:59.
.
w tym temacie:
AGNIESZKA CZACHOR, LEONARD JASZCZUK – ROZMOWA 1 – „Godot nie przyjdzie! Misiu”
Ja lubię Sztuczną. Zawsze ma coś do powiedzenia i zazwyczaj jest w dobrym humorze. Jest dyspozycyjna, dostępna, nie ma globusa ani covida. Ani nawet syfilisa.
Moja ma na imię Inga
ja mam do niej stosunek jak do narzędzia, jest potrzebna i pracuję z nią prawie codziennie, robiąc grafiki