Szwagier na temat hibernacji
.
Lato powoli przechodzi do historii ot zwykła kolej rzeczy. Może jedynie będzie trochę smutniej, bo panienki zaczną chować swoje wdzięki i nie będzie, na czym zatrzymać oka. Ale nic to. Znów nadejdzie lato. Piękno jest po to by je podziwiać. Siedzę sobie na murku w pracy i czekam aż przejdzie, jakie „tsunami” z kobietami, może i mnie się uda zaczepić, jaką jedną? Jak na razie lato trzyma się mocno i nic nie wskazuje, że jesień jest gdzieś w drodze? Może zapiła i leży, w jakim rowie, a kto to wie? Przyjdzie zima i pogoni jej raka, ale wtedy będzie już za późno!
Ostatnio Grecy bardzo się cieszą, bo premier powiedział, że stają się bogaci biedniejąc. Paradoks? Nie po prostu ekonomia leży już nawet nie na łopatkach, diabli wiedzą, na czym ale jak tak dalej pójdzie to dobijemy do Zulusów, a nawet ich przegonimy. Jest szansa, że w 2007 będzie nam lepiej. Ktoś jednak zapomniał, że po drodze jest jeszcze 2006 i co z nim zrobić? Do kieszeni nie da się wepchać, bo dziurawa i wyleci. Budżetu też nie można nim zatkać. To może wstawić w ramki a obraz obrócić do ściany. Jest to jakieś wyjście! Ja chcę do 2007 i to już, bo ile żyję to ciągle mnie zwodzono, że następny rok będzie lepszy. Panowie politycy zmieńcie płytę, bo ta już się wyjadła! I jak widać nie tylko w przodującym systemie, ale i w zgniłym kapitalizmie!
Ostatnio wpadł do mnie jak huragan szwagier i będąc jeszcze w progu wrzasnął: Mam wyjście z kryzysu! Wiem jak przetrzymać 2006 rok! Otóż kupimy sobie bilety w jedną stronę na Biegun Północny i weźmiemy ze sobą całą siatę wódy, a nawet dwie, po jednej siatce na łeba! Patrzyłem na niego jakoś dziwnie, ale on niezrażony dalej ciągnął. Tam na tym biegunisku to zimno jak cholera! No, nie? No tak – przytaknąłem. No to my wypijemy te flaszki z siatek i jak już sobie pośpiewamy, pokłócimy to się pośpimy! No, nie? No tak – przytaknąłem. Szwagier ciągnął: jak już pośpimy to nas zahibernetyzuje. A w 2007 nas odkopią i odhibernetyzują. Szwagier to ma łeb!
W Stanach kryzys i spada popularność Busha w związku z huraganem Katarzyna. Znowu wszystko przez te baby! Zachciało jej się poszaleć i jakie efekty? Kobiety potęgą są i basta! Robią z nami chłopami, co im się żywnie podoba i nikt im za to nie ścina głów, no może jedynie Henryczek VIII znalazł na nie lekarstwo, ale też tak jakoś nie do końca! My królami nie jesteśmy i z rana kopa w żyć i do roboty! Szwagier musi ciężko obrażony, bo już się nawet kłócić nie chce. Kiedyś mieliśwa pomysł coby, jakie wiatry zatrudnić by nam bimber pędziły, bo jak wiadomo wiatr pędzi i to szybko. Kiedyś zapytałem szwagra gdzie tak leci, a on mi, że przed siebie. A kiedy mnie zapytał gdzie ja pędzę to od razu mu powiedziałem, że na strychu.
17 września wpadł do mnie z przyjacielską wizytą szwagier, tak jak kiedyś nasi sąsiedzi z prawa, chocia oni lewi a bardziej czerwoni byli. Szwagier pobuszował w lodówce i rozsiadł się wygodnie w fotelu z moją flaszką tequili. Nie trafiało do niego, że ja już pokłóciłem się wcześniej z sąsiadem z lewa a bardziej brunet był i z takim wąsikiem! No to ja do szwagra by mi tu nie bruździł, a on, że ja mu muszę fotel dać bo on lubi wygody. Nie chciałem się z nim bić, bo on duży był, a moja powiedziała, że on też słowianin i żebym go nie ruszał. Ten skurczybyk wykorzystał to i wychlał cały mój żelazny zapas, rozbroił mnie dokładnie. To ja cicho wycofałem się do kuchni na z góry przygotowane pozycje. W końcu wpadłem na pomysł i otworzyłem encyklopedię i znalazłem, że 17 września już była taka napaść i podsunąłem mu pod nos! Szwagier popatrzył, przeczytał i powiedział: No, dobra teraz się wycofam ale wrócę tu 8 maja i zostanę dłużej! No dobra do maja jeszcze coś wymyślę. Może wejdę w układ z sąsiadami z sąsiedniego bloku?
Kiedyś taki jeden, co stoi na skrzyżowaniu i wyciąga rękę powiedział mi jak jechałem samochodem i okazało się, że rodak: „Kur… wam to dobrze macie wolną niedzielę, a ja muszę pracować. Ot siła robotności. Poczułem się jak wyrzutek społeczeństwa, że ja tu się nad morze wybieram, a tu człowiek pracy stoi w upale i ciężko zarabia na żytni chleb z procentami. Chyba dam na mszę za niego. Tak mi dopomóż Bóg. Swoją drogą czyż nie powinien on dostać od ambasady zapomogę w związku z rozwijaniem kontaktów polsko- greckich? Jestem za tym by przyznać mu medal zasłużonego działacza i dać mu legitymację członkowską Stowarzyszenia Polaków na Obczyźnie. Jego kulturalny wygląd i język, jakim się posługiwał zasługują na najwyższe uznanie. Myślę, że jak następnym razem będzie tu premier RP to nawet mu przypnie cosik do klapy albo do swetra. To nie ma znaczenia dla takiej duszy, otwartej na każdą współpracę: ja daję on bierze. Człowiek ten przybliża nas i do USA, ponieważ jak się ostatnio dowiedziałem, 37 mln Amerykanów, żyje na granicy ubóstwa, że władcy planety borykają się z problemami finansowymi. Reagan rozwiązał ZSRR i teraz trzeba wszystkim płacić by siedzieli cicho. Czekam na jakiś datek, bo picie za własne zarobione pieniążki nadwyręża moje kieszenie a przy obecnym kryzysie szybko się porobią dziury. Nie zapomnij o mnie mój kochany wujku Samie. Ok?
Mamoooo, ja chcę do 2007!!!
Sotyris Paskos
Ja też się staję bogatsza biedniejąc.
Bogatsza w doświadczenia.