Część III – Organizacja i rozwój gminy muzułmańskiej; walka o przetrwanie.

.

.

Wszystkie czyny Mahometa opisane w jego biografii (w ponad 700-stronicowym świętym tekście o nazwie Sira) mają tak ogromne znaczenie, bo wedle teologii islamu, prorok określany jest jako al-Insān al-Kāmil, czyli idealny, perfekcyjny człowiek – wzór dla ludzkości. Im bardziej wyznawca tej religii jest podobny jemu, im bardziej go w swoich czynach i postawach naśladuje, tym bardziej pobożnym jest muzułmaninem. Czyny Mahometa to nic innego niż szczegółowa instrukcja ucząca, jak być idealnym muzułmaninem. 

W 622 roku Mahomet przeniósł się z Mekki do Medyny. Zabrał ze sobą około połowę pozyskanych dotychczas zwolenników i wyznawców. Na początku, tj. przez pierwsze trzy dni – od 4 sierpnia, przebywał w miejscowości Kuba, pod miastem, gdzie pełnił rolę arbitra zwaśnionych plemion. W tym czasie poważano go bardziej jako sprawnego negocjatora niż przywódcę religijnego. 

W Medynie nie było centralnej administracji. Zamiast tego o władzę i wpływy rywalizowało kilkanaście organizacji plemiennych. Kilka lat wcześniej bardzo nasiliły się walki pomiędzy szczepami Aws i Chazradż, które rywalizowały o te same ziemie uprawne, a właściwie o prawo do ich uprawiania, bo z powodu pasterskiego charakteru plemion arabskich, część żyznych ziem leżała odłogiem. 

Przeciętna rodzina arabska nie prowadziła osiadłego życia. Plemiona te były głównie opiekunami stad zwierząt hodowlanych. Przeciętna rodzina posiadała około 50 kóz. Duża ilość zwierząt wyjadających każde źdźbło trawy powodowała, że Arabowie byli w większości nomadami, przenoszącymi się z miejsca na miejsce, w poszukiwaniu lepszych pastwisk, po wyeksploatowaniu poprzednich. To wywoływało u nich brak przywiązania do miejsca i luźne traktowanie wartości rzeczy, których nie da się przenieść. 

Geografia Jatrib, jak kiedyś nazywano Medynę, różniła się zasadniczo od srogiego krajobrazu wokół Mekki, znajdującej się na pustyni i otoczonej górami. Wokół Medyny było wiele oaz z żyzną glebą. Dzięki nim uprawa ziemi stanowiła główne źródło dochodu w tym mieście – odmiennie niż Mekce, gdzie głównym sposobem uzyskiwania pieniędzy był monopol na dostęp do źródła wody oraz organizacja karawan, a więc handel.

Główną linię podziałów między ludźmi stanowiła przynależność plemienna (na terenach miasta żyło jedenaście głównych szczepów) oraz religia. Chrześcijan w Medynie nie było prawie wcale. Lecz do czasu przybycia Mahometa do miasta, trzy z jedenastu głównych plemion wyznawały judaizm. Było to skutkiem przemieszania żydów z rdzennymi Arabami, dzięki wspólnym małżeństwom, co świadczy o dużej tolerancji religijnej mieszkańców przed przybyciem proroka. 

Mahomet dotarł w nowe miejsce dopiero wtedy, gdy duża grupa jego wyznawców, którzy przenosili się w ciągu poprzednich dwóch lat, zadomowiła się (muhadżirunów było około 75) i pozyskała lokalnych popleczników, przekonanych o posłannictwie proroka i czekających na jego nauczanie i czyny (tzw. ansarów). Swoje działania Mahomet rozpoczął od wyznaczenia miejsca modlitwy, czyli meczetu, który budowali potem jego zwolennicy. Został on zbudowany w miejscowości Kuba, na parceli wykupionej za pieniądze bogatego kupca mekkańskiego Abu Bakra. Pierwszym domem modlitwy muzułmanów była Świątynia Allacha w Mekce. Jednak to miejsce zbudowano na długo przed narodzinami proroka i wyznawano w nim jednego Boga w inny sposób, niż czynią to muzułmanie, a także czczono w nim ponad trzystu pogańskich bożków. 

Drugi meczet – Kuba, wznoszony był przez samych muzułmanów dla muzułmanów. Jako dzieło samych wiernych – amatorów, a nie profesjonalnych budowniczych, nie był to imponujący gmach. Drugi meczet był prostym, wyznaczonym miejscem do modlitwy, pod gołym niebem, co stało się wzorem układu architektonicznego dla kolejnych meczetów z tamtego okresu. Emigranci z Mekki, którzy nie mieli jeszcze schronienia, spali w obrębie meczetu na ławach, dlatego nazywano ich ahl as-suffa – „mieszkańcami ławki”.

Po bogatym, wedle hadisów – wzruszającym dla Mahometa przyjęciu, zdecydował się on na przeprowadzenie pogańskiego rytuału braterstwa krwi, z nowo pozyskanymi zwolennikami. „Bratajcie się w Allachu! Jesteście teraz braćmi!” – mówił w trakcie ceremonii nacinania rąk i mieszania krwi około stu osób, podczas której każdy emigrant mekkański, muhadżirun, zbratał się z lokalnym wyznawcą islamu, ansarem. Ten rytuał pogodził też plemiona Aws i Chazradż, co było w tym czasie najważniejszą misją Mahometa. Bez stabilizacji wokół, nie mógłby prowadzić swojego nauczania. 

Lokalna ludność przyjmująca islam już wtedy podzieliła się na dwie grupy. Część głęboko wierzyła w to, czego nauczał Mahomet, druga część przyjęła islam z powodów ekonomicznych czy wizerunkowych. Ci drudzy nazywani byli w Koranie munafikun, w znaczeniu „niezdecydowani”, a potem „hipokryci”. Wielu Arabów, nawet po oficjalnym przejściu na islam, miewało wiele wątpliwości, gdyż tradycja plemienna była w nich bardzo silna. Natomiast doktryna islamu narzucała im uległość wobec obcego (pochodzącego z innego miasta i plemienia) proroka władcy. Munafikun nazywano też Żydów, którzy deklarowali się muzułmanami, bo podobało im się na przykład, że Mahomet wyznaczył kierunek modlitw na świątynię Salomona (najbardziej uświęcone miejsce wyznawców Starego Testamentu), która stała kiedyś w Jerozolimie – lecz w zaciszu domowym żydzi ci dalej czytali Torę. 

Zbliżenie pomiędzy żydami i muzułmanami było możliwe dzięki zawarciu paktu obronnego, który zakładał tolerancję religijną: „żydzi zachowają swoją religię, a muzułmanie swoją”. Inicjatywa proroka była bardzo błyskotliwa, bo wprowadzała do miasta rządzonego prawem silniejszego nieco więcej spisanego prawa i porządku. Wedle postanowień paktu, każda ze stron zobowiązywała się wspierać wzajemnie w walce ze wspólnym wrogiem. Każda ze stron zobowiązywała się ukarać morderców. Mahomet rzucił nawet klątwę Boga na tych, którzy pomogliby mordercy w ukryciu się… 

Tego typu tytuły jak munafikun oznaczały, że już wtedy islam stał na stanowisku, że czyjaś religia nie jest jego prywatną sprawą. Pozorne przyjęcie islamu, czyli munafikun, było określane przez Mahometa jako szkodliwa zasłona odwodząca wiernych od prawdziwej drogi Boga. Nie można być muzułmaninem po części, biorąc z tej religii tylko to, co nam się podoba, np. mniej drastyczne nakazy, czy tezy. Islam wyznacza relację dominacji doktryny nad całym życiem wiernego, gdyż słowo „islam” oznacza „poddanie się”. Dla muzułmanów wszystko jest islamem, bo ich życie zależy od nakazów Boga, a nie należy do nich samych. Religia, wedle muzułmanów, nie zasadza się na sferze mistycznej, duchowej. Nie jest strefą kontemplacji umysłu, do której prawie nikt nie ma dostępu i którą odprawia się czy manifestuje w zaciszu domów. Zamiast tego wyznawanie wiary jest sprawą publiczną, a wyznawanie to oznacza konieczność przestrzegania muzułmańskich nakazów – przestrzegania prawa szariatu co do joty: wszystko albo nic. Szariat w sensie dosłownym oznacza „proces tłumaczenia życia Mahometa i słów Koranu na codzienne życie muzułmanów, w postaci zestawu praw, wedle którego mają myśleć i działać”. Szariat nakazuje w określony sposób jeść, pić, pukać do drzwi, witać się – dla muzułmanina przestrzegającego szariat wszystko jest islamem. Muzułmanin nieprzestrzegający praw szariatu staje się niewiernym.

Koran – wśród religii, których wyznawców liczy się w milionach – jest jedyną świętą księgą, która w całości, wedle doktryny, ma być słowem wszechmocnego Boga. Słowa te wmusił w Mahometa sam archanioł Gabriel. Zrobił to przez zaciśnięcie wstęgi jedwabiu, zawierającej święte pismo, na proroku, które Mahomet wchłaniał nie przez słuch, lecz bezpośrednio, przez osmozę, przez co słowa te kompletnie (całkowicie) wyryły się w jego umyśle i nie ma w tym nauczaniu ani grama fałszu. 

To sprawia, że żadna interpretacja czy podważenie słów Koranu przez wyznawcę nie jest możliwe. Z tego powodu w islamie nie ma miejsca na rozwój, ewolucję i cywilizowanie się poglądów wiernych. Żeby muzułmanin mógł być pokojowy, musiałby powiedzieć sobie, że Koran to tylko sugestia, co zaprzecza podstawie jego wiary, wedle której są to słowa jedynego, wszechmocnego, wszechwiedzącego, a przez to nieomylnego Boga. Z kolei stwierdzenie, że omnipotentny Bóg może się mylić – to herezja, stawiająca takiego muzułmanina po drugiej linii frontu, na równi z ateistami, pośród niewiernych. To dlatego nie ma pokojowych muzułmanów, są tylko pokojowi ludzie deklarujący się muzułmanami, którzy do końca nie rozumieją swojej wiary. Koran nie traktuje takich osób lepiej niż wyznających inną religię, traktując ich jako zdrajców. Dla wierzących w tego samego Boga w innym rycie, dla ludzi Księgi, czyli dla żydów i chrześcijan, także nie ma taryfy ulgowej. 

Potwierdzam, że ci którzy nie wierzą (że Mohamet jest prorokiem Allacha) spośród ludzi Księgi (żydów i chrześcijan) i wszyscy munafikun, będą trzymani w ogniach piekielnych. To najgorsze ze stworzeń.” – głosi Koran (frag.: 98:6). 

W większości religii nie definiuje się specjalnych słów, które oznaczają osoby niewyznające danej wiary, zamiast tego tworzy się przekaz pozytywny, używając określeń typu „wierny”, które ma wyróżniać i nobilitować wyznawcę spośród pozostałych osób. 

Religie masowe są w większości nietolerancyjne, bo w ten sposób skuteczniej pozyskują ludzkich żywicieli. Dlatego wyznania takie jak judaizm czy chrześcijaństwo ukuły termin „niewierny”, co było próbą mentalnego oznaczenia osób niewyznających najważniejszej wiary. Przy kontaktach tych kultur z ludami dzikimi, stojącymi niżej technologicznie, ukuto dodatkowo, pogardliwy w zamierzeniu, termin „poganin”. Poganinem określano człowieka, który wierzy w żywioły, siły natury, czy personifikowanych bogów, i jest przez to jest nieoświecony lub upośledzony intelektualnie. 

W islamie słowo kafir (kuffar w liczbie mnogiej), tłumaczone na języki zachodu terminem neutralnym jako „niewierny”, tak naprawdę oznacza osobę, która „ukrywa lub zaprzecza prawdzie” – o jedynym Bogu i Mahomecie, Jego proroku. Takie definiowanie innych osób, niewyznających religii muzułmańskiej, z góry narzuca na niewiernych złe intencje. Koran w dwunastu różnych miejscach naucza, że pobożny muzułmanin – nigdy nie może przyjaźnić się z kafirem. W związku z tym każda przyjazna postawa muzułmanina wobec niewiernego jest albo udawana, albo jest zaprzeczeniem wiary. Wedle Koranu całość bogactwa materialnego w Niebie i na Ziemi należy do Boga, więc każdy dar od kafira, jest tak naprawdę darem od Boga i to Jemu należy się wdzięczność, a nie niewiernemu. Dlatego jeśli muzułmanie dziękują za pomoc materialną im udzieloną, robią to nieszczerze albo zaprzeczają swojej wierze. 

Jednocześnie islam bardzo silnie trzyma swoich wyznawców przy sobie. Apostazja dzieli się tu na dwa rodzaje. Porzucenie wszelkiej religii to „ridda” (agnostycyzm albo ateizm). Przejście zaś na inną religię to „irtidād”. Apostata określany jest terminem „murtadd”. Przy czym odejście od wiary przodków (przez murtadda fitri) traktowane jest jako zdrada i od razu karane śmiercią. Z kolei odejście konwertyty (murtadda mili), czyli nawróconego na islam, jest traktowane dużo łagodniej. Wtrąca się go do więzienia, dając mu trzy dni na przemyślenie sprawy, potem pyta się go trzykrotnie, czy na pewno nie chce powrócić do bycia muzułmaninem. Po tym rytuale jest on wyjęty spod prawa, bo może być zabity przez każdego muzułmanina bez konsekwencji karnych… 

Świątynia Salomona jako kibla, czyli centralne miejsce na Ziemi i kierunek modlitw, na długo nie udobruchała Mahometowi judaistycznej konkurencji. Zderzenie nowej religii z judaizmem było nieuniknione, gdyż w jednym mieście głoszono dwie rozbieżne wersje życzeń i woli tego samego – jedynego i wszechmocnego Boga, zwanego przez żydów Jahwe, przez chrześcijan Bogiem, a przez muzułmanów Allachem. Głoszenie islamu godziło w żydowskie interesy, co sprawiło, że nie sprzyjali oni Mahometowi finansowo. 

W Mekce klan Mahometa utrzymywał się dzięki jałmużnom na świątynię, a w Medynie szybko, bo po kilku miesiącach, zaczęły kończyć mu się pieniądze. On i jego ludzie stawali się coraz bardziej zależni od ansarów, czyli miejscowych. Niestety w nowym miejscu prorok nie mógł już zarabiać dzięki wyprawom handlowym. Przez to miasto prawie nie przechodziły karawany, a pieniądze miał ten, kto najwydajniej uprawiał ziemię, czyli zbierał plony zasiewane w lokalnych oazach. 

Na początku swojej drogi nauczania, w Mekce – mieście rodzinnym proroka – Mahomet miał możliwość swobodnego głoszenia swoich tez, pod warunkiem, że nie naruszały one interesów elity. Cieszył się też szacunkiem i pobłażliwym traktowaniem przez swoich zwolenników, bo nie był za nich odpowiedzialny. Otoczony nimi, mógłby zapewne bezpiecznie i zwyczajnie się zestarzeć. Jednak później – w odległym mieście, do którego zaciągnął prawie setkę osób, muszących mu zaufać i zerwać swoje dotychczasowe więzi rodzinne i źródła dochodów – wszyscy pilnie patrzyli na niego.

Gdyby nie rozwiązał problemów z zaopatrzeniem w swojej komunie, jego życie byłoby poważnie zagrożone. Widzieliśmy to już niejednokrotnie w historii, bo wspólnoty religijne zapadają się zgodnie z ustalonym schematem. Najpierw na ogólnym zebraniu w wątpliwość poddane byłoby posłannictwo guru, czyli możliwość głoszenia słów pochodzących bezpośrednio od jedynego Boga. Teza głosi, że skoro guru sobie nie radzi z organizacją wspólnoty i jego ludzie, wierni Bogu, są głodni, to znaczy, że nie może być prorokiem Najwyższego. Jako oszust, który doprowadził do ruiny swoich wyznawców, który wyprowadził ludzi z ich z własnych domów w nieznane, gdzie cierpią, mógł zostać zbiorowo zadźgany przez własnych wyznawców i zwolenników. Wtedy mahometanizm zostałby zmarginalizowany i zapamiętany jako zaledwie kolejna sekta monoteistyczna Bliskiego Wschodu.

Przyparty do muru po rozważeniu innych możliwości, Mahomet wykorzystał swoją rozległą wiedzę na temat sposobu poruszania się karawan, organizując swoją pierwszą wyprawę łupieżczą. Medyna miała dogodne położenie dla takich „ekspedycji”, zwłaszcza na karawany zmierzające do Mekki. Szlak handlowy pomiędzy Mekką a Syrią przechodził pomiędzy wybrzeżem Morza Czerwonego a Medyną. Maksymalna odległość drogi karawany od Kuby (do samego wybrzeża) nie przekraczała 140 kilometrów. Mahomet mógł też w ten sposób odegrać się na tej części arystokracji mekkańskiej, która zwalczała uprzednio jego nauczanie. Mógł godzić bezpośrednio w jej interesy, rabując jej własność. 

W półtora roku po przybyciu do Medyny, w styczniu 624 roku, muzułmanie odbyli pierwszą „pielgrzymkę” po zasoby, czyli przeprowadzili pierwszy atak na karawanę. Brali w niej udział tylko emigranci mekkańscy, najwyżej kilkunastu ludzi. Drużyna dowodzona przez Abdallaha ibn Dżahsza wyruszyła wczesnym rankiem, nie znając celu swojej podróży. Dopiero po dwóch dniach drogi Abdallah otworzył list z rozkazami od Mahometa, który zawierał instrukcję, co mają robić dalej. Dzięki temu fortelowi cel ich ataku pozostawał tajemnicą i mieli oni przewagę efektu zaskoczenia.

Najpierw mieli skierować się do miejscowości Nachła, leżącej na południowym wschodzie od Mekki, na drodze do Thaif. Mieli tam znaleźć dużą, powracającą karawanę mekkańską, do której powinni przyłączyć się, udając pielgrzymów do Kaaby, a potem zaatakować w sprzyjającym momencie. Strażnicy dali się zaskoczyć, bo atak przeprowadzono w okresie roku, w którym rabunek w pobliżu świętych miejsc był traktowany jako świętokradztwo. Konwertyci na nowo utworzoną przez Mahometa religię mieli tę przewagę nad otoczeniem, że nie wiązały ich zakazy ich poprzednich wyznań. 

W drugiej połowie lutego tego roku, Mekkańczycy wysłali kolejną wielką karawanę złożoną z około tysiąca wielbłądów do Syrii, lecz zdołała ona wymknąć się Mahometowi, zanim zdążył zorganizować dość ludzi, aby ją przejąć. W obliczu ograniczonych możliwości rabunku wielkich karawan, muzułmanie napadali w międzyczasie na mniejsze. 

Za pieniądze pochodzące z napadów, prorok utrzymywał gminę muzułmańską. To, co miało być sposobem na przetrwanie, z czasem stało się źródłem rosnącego bogactwa i, co najważniejsze, prestiżu. Mahomet, jako dawny nadzorca karawan, znał wszystkie sztuczki i sposoby. Wiedział, w jaki sposób ich dowódcy będą starali się unikać walki i jak będą się bronić. Wiedział, gdzie zwierzęta będą musiały przenocować, gdzie muszą przechodzić, bo znał teren i wszystkie źródła wody. 

To, co było główną przyczyną wzrostu bogactwa i znaczenia Mekki, czyli ograniczanie przez plemiona koczownicze ilości napadów w pobliżu miejsc świętych, w okolicach Świętego Domu Allacha, dla Mahometa stało się źródłem monopolu na przemoc. Tylko on bowiem decydował się na takie świętokradztwo. Bogacił się więc szybko, z powodu braku konkurencji. Wraz z kolejnymi sukcesami jego wpływy powiększały się, bo przejście na islam dawało biednym nadzieję na łatwy zarobek. Arabowie przybywali pod jego dowództwo, bo tylko pod jego religijną egidą, bez grzechu wobec najwyższego Boga, można było rabować w pobliżu świętych miejsc. 

Jego niewielkie z początku wyprawy, na które zabierał ledwie kilkudziesięciu rozbójników (od 20 do 80 osób), z czasem stawały się coraz liczniejsze. Jednoczyły one dodatkowo jego mekkańskich i medyńskich popleczników. Historyk At-Tabari rozróżnia 27 wielkich wypraw na karawany, przeprowadzonych z inicjatywy samego Mahometa, i 34 poprowadzone przez jego ludzi. 

Wzrost liczebności i poziomu wyszkolenia jego sił, pozwolił Mahometowi zasadzić się na wielką karawanę wysłaną w lutym 624 roku, na jej drodze powrotnej z Syrii. W tym celu zmobilizował wszystkich mężczyzn zdolnych do walki, 73 muhadżirunów (wiernych mekkańskich) i 240 ansarów (wiernych medyńskich). W drogę zabrali 70 wielbłądów wiozących wodę, żywność i słabszych wojowników, nie mogących przez cały dzień iść pieszo, oraz cztery konie. Te ostatnie nie były obciążane, tak żeby były wypoczęte w nadchodzącym starciu z karawaną i jej ochroną. 

Na nieszczęście dla Mahometa, zniknięcie prawie całej gminy muzułmańskiej zostało zauważone. Podobno żydzi mieli ostrzec Mekkańczyków o mahometańskiej zasadzce na wielką karawanę, na drodze z Syrii do miasta. Z Mekki, przy akompaniamencie antyislamskich okrzyków i recytacji satyr na Mahometa, wysłano odsiecz – prawie 700 wielbłądów i 100 koni, z oddziałem 950 ludzi.

Karawanę ostrzeżono o zbliżaniu się Mahometa, dlatego jej opiekun, Abu Sufjan, zmienił jej trasę na zachód, przez co uniknęła napaści. W tym samym czasie odsiecz dotarła pod studnię Badr, gdzie – zdziwiona – zastała czekających już na nią, przygotowanych do bitwy muzułmanów. Mekkańczycy nie spodziewali się walki, uważając, że samo ich pojawienie się skłoni rozbójników proroka do ucieczki. Wielu starszych kupców mekkańskich nie było wprawnych w prowadzeniu wojen. Podczas bitwy część z nich wysunęła się za bardzo na czoło, tracąc życie. Do południa liczba zabitych po stronie kupieckiej sięgnęła około siedemdziesięciu osób, głównie samych przywódców i starszyzny, co wywołało panikę w reszcie oddziału, który uciekł w kierunku miasta. 

Biorąc pod uwagę proporcję sił, była to walka o życie i jednocześnie wielkie zwycięstwo Mahometa. Pierwsza bitwa wiernych z niewiernymi, w tradycji jest opisywana jako wspomagana bezpośrednio z niebios. Sam archanioł Dżibril, na koniu Hajzumie, miał dowodzić zastępem trzech tysięcy aniołów, by wywołać trąbę piaskową, która spadła na niewiernych. 

To nie wyście ich zabijali, to Allach ich zabijał!” – Koran (frag.: 7:17).

Od tego momentu datuje się wyraźne pogorszenie wzajemnych stosunków pomiędzy muzułmanami a żydami w Medynie. Ponieważ na tę wyprawę Mahomet zabrał wszystkich swoich zdolnych do walki ludzi – gdyby wtedy przegrał bitwę, zapewne cała jego gmina, a co za tym idzie: cała religia, zostałaby zgładzona. 

To żydzi mieli wydać plany napaści Mahometa mieszkańcom Mekki i negocjować z nimi cenę zwrócenia się przeciwko Mahometowi w Medynie. Zapewne głównym powodem żydowskiej niechęci do proroka było zaprowadzenie przez niego pokoju pomiędzy szczepami arabskimi w Medynie. Brak sporów pomiędzy Arabami szkodził żydowskim interesom, korzystającym na swojej legendarnej jedności w obliczu zagrożeń, której przed przybyciem Mahometa nie przejawiali Arabowie.

Przywódca wielkiej karawany, która uniknęła zniszczenia, Abu Sufjan został przywódcą Mekki. Był on dużo młodszy i znacznie bardziej dynamicznie usposobiony od dotychczasowej starszyzny, która zginęła w bitwie z muzułmanami. Dlatego w trzy miesiące po klęsce zorganizował on pierwszą antyislamską wyprawę wojenną, stając na czele czterystu ludzi i podchodząc z nimi pod samą Medynę. Tam napotkał zaprzyjaźnionych żydów, którzy szczegółowo opowiedzieli mu o sytuacji w mieście. Jednak mimo pomocy, kampania ta szybko się zakończyła, bo miała za zadanie jedynie podtrzymać ducha walki zastraszonego miasta, a więc osiągnąć efekt propagandowy. Abu Sufjan zadowolił się spaleniem kilku zabudowań i zabiciem kilku rolników pracujących w polu, po czym pospiesznie się wycofał, unikając walki (żeby przyspieszyć odwrót, jego ludzie wyrzucili na drogę sawik, czyli worki z mąką). 

Lecz pamięć o udziale żydów w kolejnej zdradzie wobec muzułmanów zapisała się w umyśle proroka, przyspieszając zbliżający się konflikt dwu religii.

dr Zbigniew Galar

2
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *