Pandemia wstydu

Pandemia nauczyła nas wiele. Wszyscy popełniliśmy błędy. Niektóre błędy kosztowały życie setek tysięcy ludzi, inne milionów ludzi. Teraz nie lubimy o tym rozmawiać, bo jest nam po prostu wstyd za to, co głupiego robiliśmy i mówiliśmy podczas pandemii. Wszyscy jesteśmy w tej głupocie umoczeni, dlatego wolimy nie rozdrapywać tematu. Chcemy przejść nad tym do porządku dziennego i zapomnieć. Nikogo nie rozliczać w imię świętego spokoju. W imię niewygody odczuwania wstydu za naszą i innych postawę. 

Paradoksalnie nie będę nawoływał do czegoś przeciwnego. Jest w naszym milczeniu głęboka mądrość, bo zbrodnie popełnione są zbyt jaskrawe i krwawe, aby móc je odpowiednio ukarać. Jest to właśnie najodpowiedniejsza postawa, bo alternatywą jest wyciągnięcie naprawdę strasznych wniosków. 

Rozumiem, że wszyscy wolimy o tym nie rozmawiać, przestać to wałkować, bo mamy traumę i po prostu chcemy cieszyć się wolnością i swobodą. Jednak i tak warto sobie powiedzieć kilka słów prawdy o tym, co się wydarzyło, bo jeśli tego nie zrobimy, nadal będziemy mieć tę żółć w sobie i co najważniejsze, nie będziemy mogli zapobiec powtórzeniu się tej sytuacji przy kolejnej pandemii, bo nie wyciągniemy lekcji dla dobra lepszej przyszłości. 

Jest to szczególnie ważne w obliczu tworzonych na naszych oczach nowych regulacji, mających niebezpieczne założenia, w imię poszerzenia kompetencji międzynarodowych organizacji, takich jak Światowa Organizacja Zdrowia (ang. WHO). Należą do nich postulaty zwiększające prawo do nadzoru (ang. surveillance) ludności przez WHO oraz anty cywilizacyjne marksistowskie pojęcie równości reprezentacji grup (ang. equity), które znacząco różni się od pojęcia równości, które znamy od dawna. Equity rozkłada społeczeństwo na grupy i ocenia jednostki z punktu widzenia przynależności do danej grupy, zamiast traktować człowieka indywidualnie. Ma to swoje daleko idące konsekwencje, bo wszelkie dyrektywy aplikowane zgodnie z taką filozofią adresowane są do całych grup, z pominięciem praw jednostki do reprezentowania w procesie decyzyjnym. Dyspozycje automatycznie przypisywane są na podstawie przynależności, co pomija wszelkie prawa jednostek z definicji, gdyż nie są one stroną. 

Z projektem nowego prawa możemy zapoznać się tutaj (w języku angielskim):

dodatek nr 1. na końcu artykułu do pobrania

Pandemia rasizmu

Wszystko zaczęło się jak w filmie sensacyjnym. Podobno z chińskiego laboratorium w Wuhan wydostał się śmiercionośny wirus. Alternatywna historia zakładała, że do zarażenia doszło od jakiegoś zwierzęcia na chińskim targu, co z punktu widzenia renomy Państwa Środka było jeszcze gorsze. 

Wszyscy wielcy robią jakieś niecne eksperymenty z bronią biologiczną, boimy się tego od czasów Zimnej Wojny. Niektórzy są nawet zdziwieni, że nie doszło jeszcze do jakiegoś większego wycieku nowego, zbudowanego przez człowieka śmiercionośnego wirusa, zrobionego z elementów najgorszych zaraz jakie spotkała ludzkość. Gdyby w końcu jakiemuś państwu przypadkiem wydostało się coś na zewnątrz, nikt nie byłby zdziwiony. To dlatego potępiamy tego rodzaju badania. To musiało się wcześniej, czy później stać i dlatego tego rodzaju badania powinno się prowadzić z dala od siedzib ludzkich, a najlepiej na Księżycu. 

A tutaj proszę – oficjalna narracja mówiła, że nadal nie doszło do żadnego wycieku, chodziło tylko o barbarzyńskie zwyczaje kultury Chin, która tak blisko żyje ze zwierzętami i tak źle je traktuje, że wszystko tarza się we krwi i odchodach, a zwyczaj mycia rąk i osobistej higieny nie przeszedł jeszcze z krajów cywilizowanych do chińskich brudasów. To dlatego właśnie w tym miejscu coś odzwierzęcego mogło przeskoczyć na człowieka i wywołać globalną pandemię. 

Taką wersję wydarzeń promowano na początku, co było dla pokoju światowego bardzo niebezpieczne. Pierwszym nieporozumieniem jest to, że kultura Chin nie zna higieny. Już Marco Polo pisał, że tysiąc lat temu ogromne Chińskie miasta były czyste, w przeciwieństwie do miast europejskich, a normalnym zwyczajem była codzienna kąpiel, z wodą podgrzewaną na węglu, a nie na drewnie. Drugim nieporozumieniem było mówienie, że teoria o wycieku z laboratorium jest rasizmem wobec Chin. 

Rasizmem wobec Chin jest brak wiary w teorię o wycieku z laboratorium. Oznacza to, że albo wszystkie chińskie miasta są wylęgarnią przyszłych zaraz i powinno się je zaorać i zdezynfekować, bo za kilka lat możemy mieć kolejną pandemię, jak znowu coś przeniesie się na ludzi. Albo, że Chiny wypuściły tego wirusa specjalnie. 

Teoria o przypadkowym wycieku z laboratorium jest jedyną, która nie implikuje wojny wszystkich pozostałych państw z zagrażającymi całemu światu Chinami. Wypadki się zdarzają. Wszystko inne wymaga interwencji, aby już nic podobnego się nie powtórzyło. 

Z powodu epidemii Covid zmarło dodatkowo ponad 10 milionów ludzi, nie licząc strat materialnych, a ta pandemia była wyjątkowo łagodna. Kolejna pandemia może być 10 razy gorsza. To dlatego jeśli Chiny zrobiły to specjalnie albo utrzymują oni warunki do kolejnych pandemii (poziom higieny na targach żywności) specjalnie, to jak by to absurdalnie nie brzmiało świat za pandemię powinien wystawić rachunek Chinom. 

Jeśli nie chcemy milionów zgonów na wojnie, która może wybuchnąć, po wystawieniu takiego rachunku, lepiej jest przyjąć najwygodniejszą interpretację: to był wypadek. Każdemu może się zdarzyć, a podobne laboratoria rozsiane są na całym świecie. Powinniśmy zaostrzyć procedury bezpieczeństwa i kontrolować je bardziej zamiast szukać winnych, czy przyczyny innej niż przypadkowy wyciek z laboratorium. Narracje inne będą miały swoje konsekwencje. 

Pandemia strachu

Stało się. Wirus wydostał się i zaczął zarażać coraz szersze grono ludzi na całym świecie. Na początku nie wiadomo było z jakim problemem mamy do czynienia. Osobiście o wirusie dowiedziałem się 6 stycznia 2020 roku i od razu zacząłem czytać na jego temat, a moje zaniepokojenie rosło. 

Świat, jak zwykle, nie był gotowy na pandemię, ale ważne było z jakim wrogiem przyjdzie się zmierzyć. Wuhan miało już swoją pandemię koronawirusa. Była to pandemia SARS i udało się ją powstrzymać dzięki temu, że każdy chory najpierw przejawiał objawy – miał podwyższoną temperaturę, a dopiero później zarażał. W rezultacie przy odpowiednio szczelnej selekcji ludzi z gorączką, udało się wyłapać wszystkich, którzy byli pierwszym SARS zarażeni. Wirusa Covid nazwano SARS 2, ale jego zdolność do rozprzestrzeniania była dużo większa i co kluczowe zarażał on nawet, gdy ktoś nie przejawiał objawów. Mógł więc on niezauważony przenosić się pomiędzy ludźmi. To dlatego kiedy w drugiej połowie stycznia spojrzałem na śmiertelność pierwszego wirusa SARS oraz na statystyki śmiertelności ze szpitali z Wuhan oraz na fakt, że już wydostał się on na świat – byłem po ludzku przerażony. 

Śmiertelność pierwszego SARS była w okolicach 10%, a śmiertelność ze stycznia z pierwszego badania naukowego dotyczącego Covid przekraczała 10%. Dodatkowym potwierdzeniem zjadliwości koronawirusów (śmiertelność pierwszego SARS to nie był wyjątek tylko reguła) potwierdzała śmiertelność innego koronawirusa MERS, która była w okolicy zatrważających 2/3. Dwie osoby na trzy umierały. Dla porównania Czarna Śmierć, czyli największa plaga w historii ludzkości miała śmiertelność mniejszą, bo w okolicach 50% (umierała co druga osoba). 

To dlatego na początku lutego byłem wystraszony. Oczywiście zupełnie niepotrzebnie, czego teraz się wstydzę. To normalne, że śmiertelność w szpitalach w Wuhan była w okolicach 10%, ponieważ kiedy ktoś trafia do szpitala, to znaczy, że czuje się poważnie chory. Wśród takich osób, jeśli ich stan już jest poważny, jeśli co dziesiąta osoba umiera, wtedy jest to całkiem normalny wynik. Oznaczało to, że dane dotyczące zgonów mogły być i prawdopodobnie były prawdziwe. Natomiast większość ludzi w Wuhan przechodziła Covida w domu i nie trafiała do szpitalnych statystyk. Jak się później okazało prawdziwa śmiertelność Covid była na poziomie 1%, był to więc wirus 20 razy gorszy od sezonowej grypy, a nie 200 razy gorszy jak zakładałem, ale na początku pandemii nie wiele jeszcze wiedzieliśmy i na pewno w lepszym informowaniu nie pomagały nam media. 

Przed samą pandemią szła pandemia medialnego strachu. 

Teoretycznie lepiej bać się bardziej i pozytywnie zaskoczyć, niż zlekceważyć problem, który może nas zabić. Ta rada świetnie sprawdza się wobec jednostek. Jednak zastosowana wobec społeczeństw wywołuje szereg nieprzewidzianych konsekwencji. 

To dlatego media powinny dwa razy zastanowić się, czy w imię zwiększenia oglądalności, powinni nakręcać spiralę przeceniania zagrożenia. Nie twierdzę, że miały o tym nie informować, jednak poziom sensacji powinien odpowiadać temu jakie naprawdę jest zagrożenie i w jaki sposób ludzie odbierają je podczas komunikacji w social-media. Nie było powodu robić z tego najgroźniejszego wydarzenia wszechczasów.

Jedno można już było z pewnością powiedzieć na początku tego medialnego cyrku – kiedy społeczeństwo poddaje się psychozie, najbardziej cierpią najsłabsi i najbiedniejsi. Ci, którymi społeczeństwo zajmuje się na co dzień. Kiedy nie starcza uwagi, bo silni zaczynają martwić się o siebie, wszystko się brutalizuje. To dlatego pierwszymi ofiarami byli starcy w domach opieki. Był to bardzo znamienny epizod, mówiący wiele o tym jak wygląda świat, jak przychodzi co do czego. 

Pandemia głupoty

Tutaj niestety przejdę do naszego polskiego podwórka.  

To normalne, że ludzie umierają. Poziom umieralności w danym kraju (w zależności od grupy wiekowej) odpowiada mniej więcej jakości służby zdrowia. Jaka jest nasza służba zdrowia każdy z nas wie, ale jedno jest pewne – dużo innych krajów ma dużo gorszą służbę zdrowia niż Polska. Dlatego kiedy mówię, że pandemia głupoty dotknęła kraj nad Wisłą, to mam na myśli nie stan służby zdrowia, tylko sposób zarządzania nią w czasie kryzysu. Wszystkie nadmiarowe, czyli ponad normatywne zgony biorą się z tego o ile więcej ludzi zmarło z powodu Covid – bezpośrednio i pośrednio. Nie chodzi tutaj o początkowy, całkiem wysoki poziom śmiertelności z powodu niedomagania naszych służb. 

Śmiertelność sprzed Covid wyznaczyła normę umieralności z poprzednich lat, a potem porównuje się z nią ile nowych zgonów pojawiło się w czasie pandemii i niestety Polska źle wypadła w porównaniach liczby nadmiarowych ofiar podczas okresów największego przeciążenia liczbą pacjentów. 

Poniżej przedstawiam wykres procentowej liczby nadmiarowych zgonów w porównaniu do Niemiec i Francji:

Na przykład na początku pandemii utrzymywała się wysoka cena maseczek chroniących przed zarażeniem (nie tych szmacianych, tylko tych profesjonalnych FFP3). Wysoka cena była rozwiązaniem problemu dostępności, bo drogie maseczki oznaczają, że tylko ludzie ich potrzebujący je kupią i tylko w takiej ilości jakie są niezbędne. Natomiast Państwo stać, aby wykupić po wyższej cenie wszystko co potrzebne dla służby zdrowia. Wszystkie te nadmiarowe zyski tylko rozkręcają inwestycje w większą przyszłą produkcję i trafiają bezpośrednio do łańcucha dostaw, który zna się na produkcji maseczek. 

Wtedy właśnie wprowadzano kontrolę cen i zakazano sprzedaży maseczek na Allegro odmawiając własnej ludności ochrony akurat w momencie, w którym ich potrzebowała, aby zmniejszyć narażenie na najbardziej zjadliwą odmianę wirusa (na początku pandemii było tylko kilkaset przypadków w całym kraju i służba zdrowia nie wymagała dodatkowych środków ochrony). Maseczki kupiono w normalnej cenie, przez co nie było u producentów dodatkowych środków na kolejne inwestycje (gdyby pandemia była bardziej zjadliwa pociągnęłoby to za sobą dodatkowe zgony). Namawiano szwalnie do szycia maseczek. Była to jedna z większych głupot, którą wtedy można było zarządzić, ale trudno było ją udowodnić. 

Dopiero obecnie wiemy już na pewno, że zalecane ludności tak zwane szmaciane, czy nawet medyczne chirurgiczne maseczki są nieskuteczne (stosowane jako zamienniki dla sprawdzonych i działających profesjonalnych maseczek tzw. respiratorów). Wiemy to już na pewno, bo przed pandemią można było robić analizy symulacyjne, a obecnie mamy wszystkie potrzebne dane. Wystarczy sprawdzić gdzie wprowadzono obowiązek używania takich maseczek i przekonać się, że odbyło się to bez wpływu na rozprzestrzenianie wirusa. 

Jednak już w pierwszych miesiącach pandemii na podstawie badań symulacyjnych z poprzednich lat, wiadomo było, że nawet jeśli maseczki szmaciane działają to najwyżej w granicach 30%-50% (czyli ryzyko zarażenia było szacowane na 70% do 50%). Dlatego decyzja o braku finansowania dla producentów profesjonalnych maseczek chroniących w 95% (jednorazowa FFP3), a niektórych nawet 98%, czy 99% (silikonowa spawalnicza z filtrem FFP3) ograniczyła społeczeństwu dostęp do środków ochrony. Zamiast tego forsowano przymus noszenia kawałka materiału o skuteczności placebo (nie mówiąc już o tym, że ogromna część ludzi nie nosiła ich nawet prawidłowo, czyli zagrywając nos i zaklejając papierowym plastrem przerwy między maseczką, a skórą). 

Było jeszcze naprawdę dużo więcej niedociągnięć, ale wspomnę jeszcze tylko o jednym kuriozum, które zdarzyło się zwłaszcza w Polsce. Było nim zatrudnienie celebrytów do promowania niesprawdzonych szczepionek. 

Były one robione „na szybko” z pominięciem normalnej drogi testowania (co jeszcze jest w porządku, bo gdyby je normalnie testowano to weszłyby na rynek lata po tym, jak skończyłaby się pandemia). Jednak nie informowanie o fakcie braku wystarczających testów i używanie osób zaufania publicznego do propagandy już nie było w porządku. 

Obecnie wiemy, że na przykład w grupie testowej szczepionki Pfizer były 22 tysiące osób i drugie tyle w grupie kontrolnej, gdzie nie podano nic, czyli podano placebo. Po czym okazało się, że w grupie zaszczepionych z powodu Covid zmarła jedna osoba, podczas gdy w grupie niezaszczepionej dwie. Oznacza to, że aby uratować życie jednej osoby, zaszczepić trzeba było mniej więcej 20 tysięcy ludzi. Lecz niestety poważne skutki uboczne po szczepieniu (czyli śmierć od szczepionki albo poważna choroba wymagająca przyjęcia do szpitala) występowały i nadal występują u jednej osoby na 900 (a dużo więcej osób ma mniej poważne problemy poszczepienne, dlatego nie zgłaszają się do szpitala). To dlatego, zwłaszcza wśród osób młodych, szczepienia wywoływały więcej problemów, niż korzyści.

Utrzymujący się brak komunikacji o realnym poziomie szkodliwości szczepionek na Covid (nie mieliśmy szczęścia i robienie szczepionek na szybko zaowocowało wyprodukowaniem czegoś, co nie powinno zostać dopuszczone do obrotu, gdyż wycofywano już szczepionki, które były 10 razy bardziej bezpieczne) jest nadal żywotnym problemem, gdyż ludzie nie są informowani o poziomie nieadekwatności korzyści do potencjalnych strat. 

Pandemia totalitaryzmu

Potem był tzw. lockdown. Osobiście sprawdziłem, że lockdowny działają, mierząc poziom spadku przypadków wirusa w okresach najsilniejszych redukcji aktywności ludzkiej na całym świecie (w 137 krajach). Korelacja była znacząca, zwłaszcza po zmniejszeniu aktywności w miejscach rekreacji np. w kinach i centrach handlowych. Nie jest to nic dziwnego, gdyż wirus Covid to fizyczny obiekt i kiedy ludzie nie przebywają w ścisłym pobliżu, nie ma on jak przenieść się na nowego żywiciela. 

Szczegółowy raport z moich badań ilościowych dostępny jest tutaj (w języku angielskim):

dodatek nr 2. na końcu artykułu do pobrania

Jednak nie oznacza to wcale, że lockdowny są uzasadnione, a tym bardziej, że opłacalne. Na przykład Szwecja nie ogłosiła lockdownów w ogóle, natomiast ludzie siedzieli w domach z własnej woli i poziom procentowej redukcji aktywności był tam większy niż w Polsce. Ale nie było przymusu, więc ci co chcieli oraz musieli pracować albo gdzieś jechać, mogli to zrobić w mniejszym tłoku i przez to mniejsza była transmisja wirusa. 

Zaczerpnęliśmy totalitaryzmu pełną piersią. Daliśmy sobie wmówić, że to Chiny najlepiej ze wszystkich państw poradziły sobie z wirusem, bo miały coraz mniej przypadków, kiedy w Bergamo rozgrywały się dantejskie sceny. Potem już poszło – cały świat przyjął nową, eksperymentalną, nigdy dotychczas nie stosowaną w historii, strategię radzenia sobie z pandemią. Nowy pomysł na wirusa był prosty jak konstrukcja umysłowa tych, którzy go forsowali: zamkniemy ludzi w czterech ścianach, nie pozwolimy im na spotkania publiczne, zamkniemy sklepy i miejsca rozrywki, pozamykamy szkoły. Zaczniemy wymagać certyfikatów szczepień do zgody na poruszanie się, sprawdzimy jak daleko możemy się posunąć. 

W Polsce to wszystko było bezprawne, najpierw nie było rozporządzenia, tylko konferencja prasowa, czy Twitt Ministra, potem nieprawidłowo napisane rozporządzenie, następnie prawidłowo napisane rozporządzenie, nie mające umocowania w ustawie, potem nie mająca mocy ustawa sprzeczna z konstytucyjnymi swobodami obywateli. Zrobiono to specjalnie bezprawnie, bo jak naśladuje się Chiny, to trzeba to robić na całego. Były ku temu dwa ważne powody. 

Władza nie może pokazać obywatelom, że w czasach kryzysu przejmuje się takimi drobnostkami jak prawo, bo jeszcze obywatele zaczną rozliczać władzę z uchwalonego prawa, a to daje ludziom władzę absolutną, bo sama władza nie wie co uchwaliła, gdyż każdego roku powstają tysiące stron nowego prawa, którego nikt nie czyta. 

Drugi powód był kluczowy i dużo ważniejszy. Chodziło o przyszłe odszkodowania. Ograniczenia funkcjonowania firm i dręczenie ludzi wiązało się z realnymi stratami, których nie chciało pokrywać w przyszłości Państwo. Dlatego każde obostrzenie było z punktu widzenia prawa zaleceniem, a nie przymusem. Nikomu żadne odszkodowanie za lockdown się nie należy, bo każdy sam pozwolił sobie wmówić, że władza tak wiele może. Samospełniająca się przepowiednia. To dlatego jest wśród nas tak wielki wstyd. 

Prawie każdy wstydzi się swojej reakcji na lockdown, którego prawnie nie było. Policja wystawiała mandaty chodząc z żołnierzami i z sanepidem bez podstawy prawnej, a potem w sądach te kary były umarzane. Obecność żołnierzy była tam konieczna, aby mocniej zastraszyć społeczeństwo. Z kolei ochrona policji sanepidowi przydała się, bo wysokość kar za normalne życie, wywoływała w ludziach zrozumiałą agresję. 

Wielu się przestraszyło, ja również czułem się zastraszony, bo na wiosnę roku 2020 siedziałem w domu, bojąc się dziesiątków tysięcy grzywny za chodzenie po parku, czy lesie bez powodu (a nie samego wirusa, bo miałem dobrą maseczkę FFP3). Zakaz wstępu do lasu – takie głupoty były tylko w Polsce. 

Można było zostać ukaranym za wyjście na siłownię, czy odwiedzenie rodziny. Policja z megafonami straszyła w weekendy ludzi przed odwiedzaniem ogródków działkowych, gdzie przecież siedzieli dziesiątki metrów od siebie. Z perspektywy czasu, już wiem, że powinienem zachowywać się normalnie, zamiast bać się kar Państwa. 

Pandemia ciszy

A potem przyszła wojna i magicznie wszystko co głupie się skończyło i ludzie zajęli się poważnymi problemami, takimi jak podchodzący pod Kamieniec barbarzyńcy. 

Nad sprawami miesięcy minionych zaległa zasłużona, wzmożona przejmującym wstydem własnym cisza. Nikt już nie pamiętał o błędach władzy. Nikt nie chciał pamiętać głupot, które sam robił i do czego namawiał rodzinę. Nikt nie liczył zgonów. Każdy wiedział jak bardzo solidarność narodu jest potrzebna w czasach prawdziwego, militarnego kryzysu. 

Większość już przekonała się, że to nie jest taka prawdziwa pandemia ze śmiertelnością powyżej 10%. Na początku umierało 1% zarażonych, ale zgodnie z prawami natury, każda kolejna odmiana była dużo słabsza, lecz dużo bardziej zaraźliwa. Odmiana Omikron (tak naprawdę odmiana Xi, ale nikt z WHO nie chciał narazić się cesarzowi Chin, więc pominięto tę literę) była już 10 razy mniej szkodliwa, co w rezultacie oznacza, że to czym możemy zarazić się w ciągu bieżącego roku jest już tylko 2 razy silniejsze od zwykłej grypy (co stanowiło duży postęp, bo pierwsza fala Covid była 20 razy mocniejsza). 

Wszystko co złe skryła mgła zapomnienia, bo wszystko co mogłoby zaszkodzić głupiej władzy, byłoby sprzyjaniem wrogowi, z którym zbyt wiele mieliśmy w historii do czynienia. 

Pandemia edukacyjna

Ja również zalecam spokój, będę pierwszym, który powie, że dopiero po zakończeniu wojny Ukrainy z Rosją należy rozliczyć za wciskaną nam ciemnotę, cenzurę, totalitaryzm. Ale mam nadzieję i głębokie przekonane wsparte poświęceniem tych, którzy umierali, że czegoś się w końcu nauczyliśmy. 

Mam nadzieję, że teraz czeka nas fala wolności, oderwania się od oparów totalitaryzmu, że teraz wahadło niezależności od władzy centralnej, przechyli się mocno w drugą stronę. 

Wszystkie centralne instytucje jakie znam, totalnie skompromitowały się podczas tej pandemii. Wszyscy to wiemy. Widzieliśmy to na każdym kroku. Media (za katastrofizm), social-media (za cenzurę – szef Facebooka Zuckerberg osobiście potwierdził w wywiadzie, że cenzurowano prawdziwe informacje na zlecenie rządów), politycy (za powszechny i wzrastający totalitaryzm), służba zdrowia (za strach przed wirusem i niemoc, czyli za zdalne pseudo badania oraz za brak opieki dla chorych chociażby na raka), firmy farmaceutyczne (za nie wskazanie wszystkich skutków ubocznych szczepionek oraz nie podanie ich dokładnego składu), naukowcy (za wspieranie rządowej propagandy), autorytety (ogólnie za brak mózgu i za oportunizm). 

Każdy z nas już wie, że powinien nie ufać centralnym instytucjom zaufania publicznego, bo jeśli będą mogły pozostawią nas na lodzie w najgorszej możliwej chwili. Covid to była pandemia, która była na tyle poważna, że się w pełni uzasadniła i na tyle łagodna, że znalazła się na granicy czegoś, co należy traktować poważnie. Zabijała głównie słabych i starych, np. chorych na cukrzycę, otyłych, najczęściej oszczędzając dzieci. Im ktoś był młodszy tym łagodniej to przechodził. Z punktu widzenia moralnego była to cecha, której każdy z nas by sobie życzył, żeby wirus nie zabierał nam chociaż dzieci. 

Jeszcze może się okazać, że liczba zgonów z powodu zaburzeń społecznych (łańcucha dostaw, lockdownów, zgonów z powodu innych chorób, gdy ludzi pozostawiono bez opieki) będzie wyższa niż liczba zgonów z powodu samego wirusa. Ale nawet jeśli nie, to będzie to porównywalna liczba. Mówienie o tym, że nie było pandemii jest kłamstwem, wirus był, ale reakcja na niego była tak przesadzona, że mogła okazać się lekarstwem gorszym od samej choroby. 

Wedle danych Światowej Organizacji Zdrowia reakcja na pandemię wywołała więcej zgonów, niż sama pandemia (liczba potwierdzonych przypadków Covid jest mniejsza, niż liczba wszystkich nadmiarowych zgonów w tym okresie):

Jedno po wszystkim wiemy na pewno – reakcja rządów była najgorsza z możliwych. Najpierw wmówiła społeczeństwu, że potrzebuje więcej władzy, aby coś zrobić, a później użyła tej władzy do szeregu absurdalnych decyzji służących głównie poszerzeniu poziomu własnych uprawnień i kontroli, przy jednoczesnej redukcji wolności i znaczenia jednostki w społeczeństwie. Jedynym trwałym efektem pandemii jest zwiększenie poziomu inwigilacji społeczeństw, bo pandemiczny poziom kontroli to coś, co będzie nam bardzo trudno cofnąć. 

Zamiast selektywnie wyłapywać ludzi do kwarantanny na podstawie realnego śledzenia kontaktów jak na Tajwanie (ang. track&trace), wydawano bezduszne decyzje administracyjne. Ograniczano handel i podróże, które mogłyby załagodzić problemy z łańcuchem dostaw. Zabrano dzieciom lata edukacji, chociaż prawie nie były one zagrożone chorobą. Popełniono bardzo długą listę błędów, ale największym z nich był błąd zaufania. 

To społeczeństwo popełniło ten błąd, że zaufało swoim instytucjom w czasach kryzysu. Przeciętni ludzie byli przekonani, całkowicie błędnie, że specjaliści i naukowcy wiedzą co robią. Teraz już wiemy, że w czasach kryzysu różne grupy interesu zaczynają bardzo intensywnie wykorzystywać sytuację, aby zarabiać pieniądze. Eksperci nie wiedzą co należy robić, natomiast z pełnym przekonaniem sprzedają aktualną narrację, aby po miesiącach, z tak samo pełnym przekonaniem, mówić coś zupełnie przeciwnego. Słyszeliśmy o skuteczności lockdownów, maseczek, szczepionek. Byliśmy świadkami tego wszystkiego. 

Nie wolno nam o tym zapomnieć. Musimy pamiętać, aby dążyć do czegoś zupełnie przeciwnego. Teraz wiemy, już czego nie należy robić. 

Wszyscy się wstydzimy. Wszyscy popełniliśmy błędy. Wszyscy nauczyliśmy się na naszych błędach, przynajmniej mam taką nadzieję.

Pandemia wolności

Ludzie potrzebują teraz pandemii wolności. Czują i wiedzą to najlepiej ci, którzy wolność stracili, których zmuszano do wielu absurdalnych rzeczy wbrew ich woli. 

Nie pozwólmy, aby sterowana przez Państwo zdezorganizowana reakcja na pandemię, nie opisana prawem i kierowana przez omylnych specjalistów, kiedykolwiek tak mocno wpłynęła na nasze życie. 

Jeżeli powiemy sobie, że nigdy nie pozwolimy już na więcej lockdownów, kontroli cen i braku pełnej informacji na temat szczepień, wtedy znowu będziemy mogli o pandemii uczciwie rozmawiać, bo wreszcie przestaniemy się wstydzić. 

Dr Zbigniew Galar

dodatek nr 1. do pobrania –


.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

dodatek nr 2 do pobrania –

…..

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

2
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *