
.
rozmowa kontrolove’ana
.
kawiarniany stolik przy oknie udekorowanym ręcznej roboty bibelotami o zdumiewająco uroczych kształtach jakby nie z tej epoki przenosi w inny wymiar nie tylko mnie ale i deser podany mi przed chwilą przez starszą panią o spojrzeniu cieplejszym niż małżeńskie łóżko i kurtka kupiona pod kolor jego garnituru patrzę na przechodzących przemijaczy spieszą się gonią tulą w sobie chcąc zapewne zachować wszystko co warte nie puścić z zimnym słabowiosennym jeszcze wiatrem zawieszam wzrok na panu stojącym na środku deptaka czy on też przemija? a może już tam go nie ma? został jedynie odcisk jak pieczęć na akcie urodzenia a jeśli jest tylko powidokiem siebie samego? nawet ten bukiet trzymany w dłoni wygląda jakoś nierealnie jakby sonicznie drżąco chwiejnie ale nie wiatr jest tego winowajcą nie mam pojęcia skąd ale wiem że to nie on spotykamy się wzrokiem (z tym panem ma się rozumieć) zastygam - w przeciwieństwie do deseru który spływa ochoczo z łyżeczki wprost na długą kwiecistą spódnicę szytą z koła by szerokim gestem zbierać energię ziemi (swoją drogą to ciekawe że akurat tymi otworami ona się dostaje do wnętrza) ruszył nabiera pewności w kroku (co wcale nie oznacza że sztywnieje) sunie nawet unosi się nad chodnikiem słyszę jak serce odwala foxtrota staje w drzwiach - wybaczysz? za długo czekałem? paragon za lodowe tiramisu i korzenną herbatę ląduje w filigranowej filiżance o runicznych wzorkach - nie, wcześniej to i ja nie byłam gotowa ścieram z blatu białe śmietankowe plamki spotykają się na chusteczce z bezbarwnymi o słonym smaku tak pięknie być świadkiem znów uwierzyć w to czego się nie pisze i zaufać Puchatkowi jeszcze ten jeden raz
Agnieszka Miodowska
Super wiersz!
Dziękuję pięknie ?
Świetny klimat.
Dziękuję. Bardzo mi miło ?