.

Targowisko próżności 

.

Powoli rozchylił powieki, ciężkie po całonocnej imprezie. Światło poranka oślepiło go brutalnie. Zamknął oczy, jednak to nie przyniosło ulgi. Cieszył się, że nigdy nie ma problemu z kacem, który nie pozwala wstać rankiem po całonocnym piciu. Policzył do dziesięciu i powoli spróbował jeszcze raz. Lepiej. Rozejrzał się po pokoju, który w mroku wydawał się jakby większy. Powoli, delikatnie wstał z łóżka, by nie obudzić śpiącej obok kobiety. Ubrał się i w ciszy opuścił mieszkanie.
Miasto właśnie budziło się do życia. Za gotówkę, którą znalazł w kieszeniach, kupił śniadanie i kawę. Chwycił torbę z zapakowanym prowiantem i popijając gorący napój dziarsko ruszył ku domowi. Jego kroki odbijały się echem pośród starych murów kamienic. Po kilku minutach skręcił w ciemną bramę i kluczem otworzył drzwi mieszkania w oficynie. Wynajmował je wraz ze swoim najlepszym przyjacielem. Pierwsze kroki skierował ku łazience, aby zmyć z siebie trudy nocy. Na dziś planował powtórkę z wczoraj i musiał nabrać sił. Tauro z namaszczeniem traktował ubranie. Każdy element stroju został dokładnie złożony lub powieszony na przygotowanym do tego celu wieszaku. Po skończeniu toalety postanowił zjeść pierwszy posiłek dnia. Jego przyjaciel zdążył już wstać i krążył po kuchni zajmując się zakupionym śniadaniem. Nie pozostało więc już nic innego, jak usiąść do stołu.
– Jak noc? – zapytał z zainteresowaniem współlokator.
– Jak wszystkie inne.
– Wczoraj udało ci się upolować niezłą sztukę. – młody człowiek uśmiechnął się cmokając z aprobatą.
– Manibusie, znów przesadzasz. Same do mnie przychodzą, wystarczy tylko wygrać wystarczającą duża sumę w kości, karty czy ruletkę. Kobiety wyczuwają pieniądze z każdej odległości.
– W sumie… Masz rację. – zgodził się Manibus. – A gdzie dziś pójdziemy?
–Myślałem o nowym kasynie w porcie. Bodajże Pod papużką.
– O tej spelunie?
– Przestań, tam też może być ciekawie.
– Skoro tak mówisz… Po śniadaniu idę do pralni, a ty się zdrzemnij.
– Masz rację. Noc była ciężka. – wzdychając wstał od stołu, by udać się do sypialni. Odgłosy krzątającego się po mieszkaniu mężczyzny ucichły w końcu zupełnie.
Grube zasłony wiszące w oknach, skutecznie broniły wnętrze przed światłem dnia. W mieszkaniu panowała głęboka cisza. Mogłoby się zdawać, że rzeczywistość powróciła do mieszkania dopiero, gdy Tauro przebudził się z pokrzepiającego snu. Manibus już dawno wrócił z miasta. W powietrzu czuło się aromat świeżo zaparzonej kawy. Przez uchylone okno wpadać zaczęły krzyki bawiących się w ogrodzie dzieci, czasem zaświergotał niecierpliwy dzwonek roweru. Codzienny gwar ulicy zdawał się usilnie wpychać do wnętrza sutereny. Tauro wyszedł z mrocznego pokoju, owinięty w równie ciemny szlafrok. Dłonią przeczesał będące w nieładzie włosy.
– Kawa… – Manibus wyszeptał do przyjaciela.
– Słodziłeś?
– Jak zwykle przecież… Dwie.
– Dobrze – odparł zaspany przeciągając się i ziewając leniwie.
– Spotkałem dziś na mieście osobnika. – Manibus wstał z kanapy, która służyła też za jego łóżko, i podsunął dzbanuszek z mlekiem bliżej filiżanki. – Był bardzo zły, powiedziałbym, że nawet wściekły.
– Znamy go?
– Nie. Choć podobno uwiodłeś mu żonę.
– Nie przypominam sobie. Zresztą… Ja nie uwodzę kobiet.
– To samo mu powiedziałem.
– Ech… Co ta zazdrość robi z ludźmi? Przygotowałeś mi na dziś ubrania?
– Wszystko wisi w łazience.
– Świetnie. – spojrzał na zegarek i wypił łyk kawy – Jeszcze czas.


  Mrok nocy w porcie jest tak samo hałaśliwy jak światło dnia. Z wszelakich lokali wylewają się pijane śpiewy i rubaszne śmiechy. Dźwięki kroków ginął wśród milionów sobie podobnych. Gazowe latarnie nie dają tyle światła, by można było rozpoznać twarze przechodniów. Mężczyźni stają się bardziej odważni, a kobiety tracą pruderyjność, skrzętnie pielęgnowaną w ciągu dnia. To szatańska pora doby, jedni tracą majątek inni dobre imię. Tylko diabeł wzbogaca się, gdy inni trwonią siebie. Dwójka młodych przyjaciół powoli podąża w stronę zaplanowanego celu. Drzwi kasyna „Pod papużką” otwarte są dla wszystkich. Niczym ramiona stęsknionej kochanki, obiecują spełnienie i wspaniałą zabawę. Kiedy przystojni i dobrze ubrani obcy, przekroczyli próg świątyni rozpusty, każda z obecnych tam przedstawicielek płci pięknej, od razu zwróciła na nich uwagę. Młodzieniec wraz ze swoim towarzyszem rozsiedli się wygonie przy stoliku do gry w kości. Obstawili i czekając na resztę grających, milczeli uśmiechając się zdawkowo. Podczas gdy w całym lokalu wręcz namacalne było poekscytowanie, para przyjaciół zdawała się trwać w obojętności. W przeciwieństwie do pozostałych graczy, ich ruchy były oszczędne, powolne i zdawać by się mogło, że przemyślane. Po wygranych kilku rundach z rzędu, mężczyźni przenieśli się w stronę baru. Kobiety wciąż zerkały na nich, uśmiechając się promiennie. Niejako z zaproszeniem. Manibus dyskretnie rozglądał się po obecnych zamawiając trunki u barmana. Chwilę porozmawiali, co stanowiło nie lada wyzwanie wśród gwaru tłumu, śmiechów i głośnej muzyki. Wieczór zapowiadał się ciekawie.
Gdy większość gości była już pijana, a kiesa Tauro, dość mocno wypchana wygranymi żetonami, nadszedł czas na właściwą część wieczoru. Wszystkie kobiety zauważyły na pewno, nie tylko obecność młodego i przystojnego mężczyzny w dobrze skrojonym smokingu. Wszystkie jak jeden mąż spostrzegły, że ma on szczęście do kości, a co za tym idzie, pieniądze. Te przyciągają niezawodnie płeć piękną, bardziej niż miód pszczoły. Nie ma się co oszukiwać, w przybytku w jakim się znajdowali, pieniądze działają jak magnes. Niewiasty niczym te ćmy do świecy, kleiły się do młodzieńca, który nie ukrywał swojej majętności. Poszturchiwały delikatnie, niby to przypadkiem, przepraszały śmiejąc się. Każda trzepotała rzęsami, rumieniąc się przy tym jak młódka. Tauro popijał leniwie miód, lewą ręką bawiąc się kośćmi do gry.
– Blondynka w ciemnym gorsecie – wyszeptał towarzysz i zniknął w tłumie.
Do baru podchodziła właśnie wspomniana kobieta. Szczupła piękność z burzą blond loków. Niebieskimi oczyma przyjrzała się dyskretnie, intrygująco przystojnemu mężczyźnie, który wyraźnie stronił od towarzystwa. Starała się ukryć zainteresowanie, jednak zbyt późno odwróciła wzrok. Już wiedział. Pokiwał głową delikatnie i powoli wstał z krzesła. Nie wiadomo kiedy znalazł się w pobliżu kontuaru. Oparł się niedbale i spojrzał na czekającą na zamówienie kelnerkę. Spuściła wzrok.
– Czekałem na ciebie cały wieczór.
– Słucham? – spojrzała zdziwiona. Mężczyźni zwykle podrywali ją w zupełnie inny sposób.
– Przyszedłem tu dziś specjalnie dla ciebie.
Zarumieniła się i spojrzała mu prosto w oczy, jednak natychmiast odwróciła wzrok zmieszana. Pracowała tu krótko, nie miała jeszcze obycia. Wiedziała jak reagować na prostackie zaczepki. Subtelny flirt był dla niej czymś nieznanym. Ostentacyjnie spojrzał na złoty zegarek na łańcuszku, tak, by zdążyła ocenić, że jest wartościowy. Wiedział przecież jak poprowadzić grę by osiągnąć cel.
– Kończysz za kwadrans, prawda?
– Tak. – wyszeptała.
– Napijesz się ze mną?
Jedyną odpowiedzią, jakiej się doczekał, było delikatne kiwnięcie głową. Chwyciła zamówienie i zniknęła w tłumie pijanych i krzyczących klientów. Uśmiechnął się. Piętnaście minut powinno wystarczyć. Zajął stolik na uboczu. Na pewno go znajdzie. Kobiety zawsze pragną miłości, wolności czy innych złudzeń. Jest w stanie im to ofiarować. Wiedzą to i same przychodzą, gdy tylko pojawi się perspektywa spełnienia marzeń. Popijał powoli swój napój, gdy zgodnie z planem, przy stoliku pojawiła się wyczekiwana ślicznotka. Była naprawdę piękna. Jej blond loki niesfornie spadały na czoło, lekko zasłaniając, niczym woalka, jej olbrzymie błękitne oczy. Czerwone i pełne usta uśmiechały się nieśmiało. A biała jak śnieg cera, tylko delikatnie zaróżowiona była rumieńcem. Widział takich wiele. Miał ich na pęczki. Uroda kiedyś przeminie i zostanie zgorzkniała istota. Skorupa, która poza ładną buzią i ciałem nie miała nic więcej do zaoferowania. Pusta w środku. No trudno, niech będzie i taka. Jedna noc, to nie całe życie. Zaprosił ją do stolika i ciągle bawiąc się kośćmi, zamówił jej coś do picia. Po wyrazie twarzy stwierdził, że trafił. Zawsze wiedział, co piją. Niewiasty są łatwe do przejrzenia. Nie miał z tym problemu.
Trzy kufle miodu później, dziewczę było nader rozmowne, wręcz wylewne. Spory napiwek rzucony koleżance, która ją zastępowała, dopełnił obrazu szczodrego i łaskawego jegomościa. Jej historia go nie zadziwiła. Była wręcz banalna. Młoda dziewczyna przybyła do miasta, by pomóc biednemu ojcu – nierobowi, którego owoce pracy, której skutecznie unikał, z trudem pozwalały na wykarmienie stadka krzykliwych bachorów. Pełna nadziei i przepełniona optymizmem, liczyła na odmianę losu. Wszak jest przecież młoda i ładna. Jakiś szlachcic na pewno ją dostrzeże, doceni i pokocha. O tym marzyła, jak one wszystkie. Dopiero za kilka lat, zmarszczki miały sprowadzić jej marzenia z obłoków na ziemię. Dziś była już tak wstawiona, że uwierzyłaby w każdą bajeczkę, którą opowiedziałby obcy przystojniak.
– Powiadasz, że zrobisz wszystko, żeby spełnić swe marzenia?
– No może nie zupełnie wszystko, nie jestem z tych kobiet… – zachichotała uwieszona na ramieniu mężczyzny.
– Nie śmiałbym proponować ci czegoś takiego.
W odpowiedzi jej czerwone i pełne usta uśmiechnęły się wymownie. Spojrzała na niego pijanym, powłóczystym i zmysłowym spojrzeniem, przygryzając nieznacznie wargę w zalotnym geście. Wiedział już, że nie będzie w stanie mu się oprzeć. – Gdyby… – zaczęła powoli, cedząc sylaby – gdyby pojawił się sam diabeł i zaproponował mi spełnienie marzeń… Nie wahałabym się ani chwili.
– Byłabyś w stanie oddać własną duszę?
– Proszę cię. – wydęła usta – Dusza jest przereklamowana.
– Przereklamowana? To jedyne, czym człowiek dysponuje na własność. To jego świadomość.
– Przestań chrzanić, to nic niewarte brednie.
– Skoro tak mówisz… – założył niesforny kosmyk włosów za ucho, coraz bardziej ponętnej blondyny, drugą ręką chowając jednocześnie kości do kieszeni. – Chcę się tylko upewnić. Byłabyś w stanie poświęcić duszę w zamian za spełnianie marzeń o miłości i wolności?
– Tak. Czy to coś złego? – spytała lekko już poirytowana.
– Nie, to nawet lepiej.
  Pochylił się i delikatnie ucałował jej czerwone wargi. Na to właśnie czekała. Wpiła się mocno w jego usta. W tej właśnie chwili, wszystko dookoła zamarło w bezruchu. Nastała cisza, która wręcz dźwięczała w uszach. Nagle, jakby z pod ziemi wyrósł towarzysz mężczyzny. W ręku trzymał zwitek.
– Panie…
– Tak, Manibusie. Przyniosłeś dokument?
– Jak prosiłeś panie.
– Kochana. – zwrócił się do kelnereczki – wystarczy tylko kropla krwi i wszystkie twoje marzenia się spełnią.
– Tak po prostu? – spytała z niedowierzaniem.
– Moja droga, – zaśmiał się perliście – skoro uważasz, że dusza nie jest ci potrzebna, ja z chęcią ją przyjmę. W zamian darując ci to, czego pragniesz.
Odważnie wyciągnęła w jego stronę szczupłą dłoń. Tauro przepuścił przyjaciela, aby ten mógł wykonać swoje zadanie. Gdy formalnościom stało się zadość, Manibus z dokumentem jakby rozpłynął się w powietrzu. Jednak kobieta nie przejmowała się tym. Diabelsko przystojny mężczyzna wyjął z kieszeni kości, którymi bawił się cały wieczór i rzucił je na stół. Wszystkie trzy ułożyły się szóstkami do góry. W tym momencie gwar panujący w kasynie, ponownie zaatakował uszy swą intensywnością. Nikt nie zauważył, że jeden z gości wyszedł z lokalu, przytulając szczupłą, młodą dziewczynę z burzą blond loków.

Kamila Ciołko-Borkowska

Opowiadanie opublikowano w antologii „Rubieże rzeczywistości” tom 1

3
0

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *