.

Z drugiej strony

.

Spójrz w prawo! Spójrz! Już!

No, uff. Pamiętaj, że na drodze z pierwszeństwem nie zawsze możesz jechać pierwszy. Czasem trafi się taki jak ten, który uważa, że nikt z nim nie ustalał przepisów ruchu drogowego. Że nie wyrażał na nie zgody i niczego nie podpisywał, więc nie musi się ich trzymać.

Już sobie wyobrażam, co musiał czuć jego ON. Okropna robota, uwierz. Stres za stresem, bo prawie wcale nas nie słuchacie.

Co ty robisz!? Ej! Schowaj tę komórkę!

Jasne! Jeszcze napisz SMS-a. Wiesz, jak u nas rozszyfrowali ten skrót? Satan’s Mysterious Secret (szatański tajemniczy sekret). Oczywiście, że to masło maślane, ale przyznasz coś w tym jest.

Najlepiej od razu pożegnaj się z żoną. Tak, tak, buziaki, buziaki. Powiedz jej jeszcze, że ją kochasz. Tego nigdy nie za wiele. Ok, może być: ja ciebie też. Więcej się chyba z ciebie nie wyciągnie.

Dobra, dobra. Wiem, że czasem przesadzam, ale taka moja fucha. Gdybym tak nie zrzędził już dawno męczyłbyś się, jak ja u jakiegoś upartego lifeman’a.

Do chmury nędzy! Zmęczony jestem dziś niemiłosiernie. Chętnie bym się zdrzemnął. Obiecaj mi, że będziesz jechał ostrożnie. Rozglądaj się w obie strony, nie ciśnij za mocno na gaz i…, przepraszam za ziewanie, używaj kierunkowskazów. Obudź mnie w razie czego.

***

Dojechaliśmy? Na jasną Anielę, gdzie jesteśmy? To znaczy, gdzie ja jestem?

Do grota wafla, znów to samo. To przez te całonocne balangowanie. Który opiekun wytrzyma kilka imprez pod rząd? Dlaczego trafiają mi się sami zwolennicy alkoholowych kołderek i skacowanych poduszek? Ależ się głupio pytam. Przecież dobrze wiem.

Oj, dostanę burę. Już to czuję. Nie dopilnowałem podopiecznego.

Cóż, tak było mu pisane. W końcu nie musiał mnie targać po tych balangach. Gdyby grzecznie z żonką w domu siedział, to by teraz nie stał w kolejce po pokutę.

Jest. Widzę go. Jakiś zmieszany się wydaje. Właściwie nic dziwnego. Też byłem wstrząśnięty, gdy pierwszy raz trafiłem do Biura Opiekunów Niebieskich.

Muszę wziąć się w garść. Zanim pojawi się Piotrek szybko znajdę jakiegoś kolejnego biedaczka. Pierwsze dwa, trzy lata to pikuś. Tak naprawdę nie ma co robić. Całą robotę odwalają rodzice. Później się robi pod górkę, gdy pojawia się wola i samoświadomość.

Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi zajmować się jakimś chorowitym bobasem. To jest dopiero udręka. Ani na moment oka nie można zmrużyć. A widok rodziny dobija i gniecie, aż chciałoby się przytulić i wytłumaczyć, że to tylko chwila. Taka przejściówa. Potem dopiero zaczyna się dziać. Gdy trzeba płacić za wszystkie grzeszki i pomyłki, próbując ustrzec żyjących przez własnymi błędami. Gdy się to ogląda po raz kolejny, to można dostać pomieszania zwojów i permanentnego zwisu skrzydeł. Ale na szczęście przy dziesiątym podopiecznym zaczyna się wszystko układać, porządkować i można przejść do innych zadań. Zadań specjalnych. Już nie mogę się doczekać.

Jeszcze przede mną trzech alkoholo-maniaków, a potem sielanka: ratowanie tych, którym opiekunowie zasnęli lub trafili się niedoświadczeni. To dopiero będzie awans.

Agnieszka Miodowska

5
0

7 komentarzy

  1. Rodzi się więc pytanie, po jaką cholerkę ten skrzydlaty, jak nas nie pilnuje? Czy on przypadkiem nie jest jak te posły, co to podnoszą rękę, nie wiedząc po co? Odpowiadają, że szef kazał.

    Sotyris Paskos

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *