BRUNO KADYNA – MAŁY  KAPEĆ

Bydgoszcz 2023 

Bibliotekarium 

Mały Kapeć 

Copyright © by Bruno Kadyna 2023. All rights reserved 

Copyright © by Bibliotekarium 2023 

Redaktor prowadzący – Marek Żelkowski 

Redakcja – Wojciech Chudziński 

Korekta – Anna Potrzeba 

Projekt typograficzny oraz logo serii – Tadeusz Meszko 

Skład – Tadeusz Meszko 

Projekt okładki – Tadeusz Meszko 

Obraz na okładce: Karolina Lucia, obraz „Lola” wykonany na podstawie zdjęcia  SimonOldman.com. Zdjęcie na potrzeby przygotowania okładki SimonOldman. com.

Szanujmy cudzą własność i prawo. 

Więcej na www.legalnakultura.pl.  

Polska Izba Książki 

Wydanie I 

Bydgoszcz 2023 

ISBN 978-83-965388-4-0 

Bibliotekarium 

ul. Kaczmarczyka 17, 85-796 Bydgoszcz  

e-mail: redakcja@bibliotekarium.pl 

Nevicom Waldemar Műlhstein 

ul. Kaczmarczyka 17, 85-796 Bydgoszcz 

str 133 

Przedwczoraj, no tak. I dziś pisze? Może naprawdę jej się podobam? – I natychmiast zganił się w myślach: – Ta, jasne. Jesteś jak ko lega gej, pamiętaj. Nieszkodliwy. Widać, czuje się samotna. 

Mimo to wiadomość poprawiła mu nastrój. Miał wrażenie, że  nawet flaki mu się cieszyły. 

W sumie, czemu nie? Kiedy, jak nie teraz? Póki kamery nie działają. 

 „Hej, kumpela Dzięki za pochwałę, zarumieniłem się. A co  byś powiedziała na zwiedzanie jachtu dzisiaj?” 

Wysłał wiadomość i natychmiast zganił się za impulsywne za chowanie. 

Jesteś głupi, czy co? Jesteś pewien, że nie działają? A jak przez tę  akcję przed chwilą ktoś przyjdzie wieczorem?  

W drzwiach nadbudówki pojawił się Mietek, akurat kiedy Da wid chował do kieszeni telefon. 

– I jak, dzieciak zdrowy, wszystko dobrze? – zapytał. – Tak, jeszcze w szpitalu, może jutro wyjdą. 

Szef oceniał, jak wachtowy poradził sobie z  bałaganem. Po  czym spojrzał na drzwi od ładowni. 

Dawid wstrzymał oddech. 

Za długo patrzy, widzi, kurde. 

Mietek podszedł i je docisnął, zamek zaskoczył. 

I po sprawie. 

– Dobra, chłopaku, będę leciał. Słuchaj, nie wspominaj o tym  nikomu, co się tu stało. Pomiń w zeszycie wachtowym. Po co takie  nieprzyjemne rzeczy pisać, do niczego to niepotrzebne nikomu, rozumiesz? To zwykłe niedogadanie w interesach. 

– No właśnie chciałem zapytać, czy pisać. Ok, nic się nie wydarzyło szefie, dzień jak co dzień. 

– No i o to chodzi. Jesteś w porządku chłopak. Cześć. – Klepnął  go w ramię i wszedł na trap. 

Dawid poczuł się nieswojo. Dwie pochwały w  małym odstępie czasu to za wiele. Ta od Ani, za to, że się przykładał na trenin gu, jeszcze sprawiła radość, ale druga to już niewygodny nadmiar.

str 134

Mietek odjechał, a  on wrócił na dół dokończyć jedzenie.  Wcześniej zamknął drzwi nadbudówki po obu stronach. Od teraz  będzie ostrożniejszy, choć myślał o  głupocie, którą przed chwilą zrobił. 

Po jaką pałę do niej pisałeś? Jeszcze jakieś mądre pomysły, kretynie? 

Usiadł w mesie przy stole i dojadł kanapkę. 

Usłyszał dźwięk esemesa. 

„Hej! Super! Poważnie? Mogę być u Ciebie pod wieczór, co Ty  na to, marynarzu?;)” – napisała Ania. 

Kochany marynarzu. – Pamiętał jej słowa ze snu. Wciąż czuł  stłuczone ramię po tym, jak spadł z krzesła. 

„Ok, zapraszam.” 

Chcesz stracić robotę głupku? 

Ale już się przecież nie wycofa. I nie do końca żałował, że do  niej napisał. 

Usiadł i  próbował czytać, ale nie mógł się skupić. Zadzwonił do  żony, lecz gadka się nie kleiła. Alicja była zła, że wcześniej ją spła wił. Miał to gdzieś. 

Przygotuję żarcie. Dobrze, że wziąłem to wszystko. 

Przygotował nadziewane roladki z piersi i zawinął w folię alu miniową. Wystarczyło włączyć piekarnik i  upiec. Na kuchni stał  ryż zalany wodą, wystarczyło ugotować. 

I tak miałem na to ochotę, nie mogę poczęstować gościa? Powtarzał sobie, że przecież Ania to tylko kumpela, jak Kuba,  czy Patryk, i niczego nie planował, ona tym bardziej. Więc w  czym problem? Dlaczego Ala nie mogła wiedzieć  o spotkaniu? 

Nie jest sobą, tylko królewną Zmarszczuliną, która wykręci aferę  stulecia – tłumaczył sobie. 

Tęsknił do swojej Ali, tej starej, wyluzowanej, miłej i uśmiechniętej. Obawy, że już jej nie ma rosły z każdym dniem.

str 135 

Posprzątał w kuchni, w kiblu i w mesie, po czym przypomniał  sobie o kajucie, że przydałoby się i tam ogarnąć. 

Kiedy skończył był spocony i  śmierdział jak skunks. Gorące  dni robiły swoje. Spojrzał na zegarek, dochodziła siedemnasta. Ciekawe czy ktoś jeszcze przyjdzie? 

Miał nadzieję, że nie. W razie czego schowa gdzieś gościa. Kryjówek nie brakuje. Chyba że kamery działają i zrobią ze mną  to samo, co z tymi dwoma. 

W kieszeni zadźwięczał telefon. 

„Mogę być za piętnaście minut. Nie za wcześnie?” – napisa ła Ania. 

Kurde, za ile? 

„Jasne, tylko śpiesz się powoli, muszę wziąć prysznic ;)” Zabrał z domu ręcznik i dezodorant, mydła na statku nie bra kowało. 

Zdążył się wykąpać i zawinąć w ręcznik, kiedy zadzwonił telefon. – No, halo? – odebrał. 

Cisza. Ala wyszeptała po chwili: 

– Nie krzycz tak, bo go obudzisz. 

Nie wie co wymyślić. 

– Przez telefon? 

– Tak, przez telefon. Co robisz? 

– Kąpałem się. Na wachcie trzeba sprzątać, myć podłogi i spo ciłem się jak świnia. 

Poczuł, że się tłumaczy. 

– Tam jest prysznic? 

– Tak. Jest wszystko. Zaraz będę robił obiad. 

Cisza. Wiedziała, że lubił być czysty, ale czuła, że to nie wszystko. Brzmiał jakby był podekscytowany. 

– A ty co robisz? Jak Wiktor? – zapytał. 

– Śpi. Nie wiem, czy jutro wyjdziemy. Rano będą mu znowu  pobierali krew i jak będzie w porządku, to może po południu nas  puszczą.

str 136

– Lipa, że znowu będą go kłuć. 

– Zobaczymy, może to ostatni raz. – Przygasła, straciła chęć do  rozmowy. – No dobra, prześpię się, póki mały śpi. Jestem wykoń czona. Pa. 

– No, pa. 

Miał wrażenie, że coś wyczuła. 

Co za głupota. Nie robisz nic złego. 

W czasie rozmowy z Alą, dzwoniła Ania. A on w proszku. Od dzwonił. 

– No, hej marynarzu, jestem pod Sea Towers, gdzie mam iść? – Hej, poczekaj na mnie, już po ciebie idę, tylko się ubiorę. Kurde, mam nadzieję, że nikogo już nie będzie. Głupio robisz,  chłopie. 

– A co, latasz po statku nago? 

– No pewnie. Prawdziwi marynarze zawsze chodzą na golasa. – Mhm, fajnie, to czekam. 

Przypomniał sobie o czymś i klepnął się w czoło. 

– Czekaj! Kurde, nie pomyślałem, jak ty przejdziesz szlaban.  Przecież potrzebna jest przepustka, a  nie możesz powiedzieć, że  idziesz na Lolę, bo szefostwo pewnie się zna z tymi dziadami na  szlabanie. Kurczę, co teraz… 

Ale geniusz. 

– Ja się tym zajmę. Co mam powiedzieć, że gdzie idę? Myślał. 

– Tutaj jest kilka firm, ale w niedzielę nie pracują. 

– Ok, dam radę. Gdzie iść potem? 

– Prosto i w lewo. Poczekam na ciebie za rogiem, żeby ciecie  mnie nie widziały. 

– Ok. 

Wytarł się szybko i pobiegł do kajuty. 

Ania szła obok klaszcząc klapkami. 

– I bez brania przepustki? No proszę – powiedział. 

Widział zza rogu, jak pomachała do ochroniarza.

Bohaterem powieści jest chudy, jak wiór, ale zadziorny trzydziestolatek, Dawid. Dobry
człowiek, który dzielnie znosi ciążowe humory żony i stara się o nią dbać, jak najlepiej. Niestety
traci pracę w kiepskim momencie, kiedy żona jest w dziewiątym miesiącu ciąży.
Po znajomości dostaje posadę jako marynarz wachtowy na statku zacumowanym w gdyńskim
porcie. Starzy marynarze mówią na takie, 'małe kapcie’.
Wymarzona praca, bardzo dobrze płatna i lżejsza od snu. Ale okazuje się nie do końca taka, jak
się wydawało. Statek nie bez powodu 'stoi na sznurku’ i nie pływa, a należy do ludzi, z którymi
Dawid nie chciałby mieć nic wspólnego, gdyby tylko umiał ich rozpoznać.
Jedyne miejsce na statku, gdzie nie wolno zaglądać to ładownia, tam podobno czekają na kupca
hałdy zboża. Dawid nie wnika, dlaczego i po co każdego dnia ktoś przyjeżdża do tego zboża. Ma
robić swoje, więc robi swoje.
Zapisuje się na siłownię – wymóg właściciela, który życzy sobie, żeby jego ludzie to były tęgie
chłopy. Tam spotyka starą koleżankę Anię, z którą później zbyt blisko się zaprzyjaźni.
W międzyczasie Ala rodzi. On jest przy niej rzecz jasna, ale kiepsko to znosi.
Nie potrafi nawiązać więzi z dzieckiem, naprawić relacji z żoną, nieprzepracowana przeszłość,
dysfunkcyjne wychowanie, zaczyna uwierać coraz bardziej i kłaść się coraz większym cieniem na
jego życiu.
Po upływie ponad pół roku Dawid nie jest już tym samym człowiekiem.

„Dyskusje o Książkach 112 – Mały Kapeć „Piotr Birstall

BRUNO KADYNA

Bruno Kadyna – pisarz, autor powieści, licznych opowiadań i felietonów, urodzony 1981 roku w Gdyni, gdzie mieszka po dziś dzień. Uważny obserwator otaczającej rzeczywistości, patrzący na świat z szerokiej perspektywy. Dostrzega rzeczy na pierwszy rzut oka niewidoczne, analizuje i zgrabnie ubiera w słowa to, co widzi. W swoich utworach skupia się na ukazywaniu relacji międzyludzkich, ich znaczenia w życiu człowieka. Często szokuje i wstrząsa. Zabiera czytelników w podróż po świecie emocji i wartości, czasami po tych skrzywionych, zachęcając do krótkiego postoju w życiowym wyścigu i rozejrzenia się wokół siebie. Jego twórczości nie da się przypisać jednemu gatunkowi – są to teksty mieszane, łączące elementy prozy obyczajowej i fantastyki, a niekiedy również grozy. Podobnie powieści mocno różnią się od siebie.

.

Zanim zaczął tworzyć historie i przelewać je na papier, miał mnóstwo osobliwych zajęć, które wcale nie wróżyły kariery pisarskiej. Z zawodu złotnik-jubiler, uprawiał kulturystykę, boks, pracował jako bramkarz w klubie nocnym, w końcu jako marynarz, a obecnie jest handlowcem. Wszystkie doświadczenia stanowiły „zapalnik”, a impulsem, który stał się początkiem literackiej przygody, było narastające pragnienie tworzenia.

Debiut literacki Bruna Kadyny to „Metalowa dolna” – powieść z 2015 roku ukazująca losy Tomka, kulturysty zmagającego się z chorobą nowotworową żony. Inne książki autora to „Wpływ” (2018), „Ciężki bagaż” (2018) i „Kocur” (2020). Bohaterowie tych historii to osoby z krwi i kości, których emocje i uczucia zostały przedstawione w prawdziwy, prawdopodobny sposób, nawet jeśli ich losy opisane na kartach powieści to wytwór czystej fantazji. Pozornie prosta, lekka konstrukcja literacka, silnie działa na czytelnika.

Ponadto autor ma na koncie kilkadziesiąt opowiadań. Niektóre ukazały się drukiem (Magazyn Literacko-Kryminalny Pocisk, Akant), na platformach medialnych, takich jak, Anywhere.pl. Niektóre zostały wyróżnione w konkursach i wydane w antologiach pokonkursowych („Kamień”, Pierwszy konkurs małych form prozatorskich „Inspirowani Tyrmandem” zorganizowanym przez Bibliotekę Publiczną m.st. Warszawy). W maju 2022 premierę miała antologia „nieOCZYwista” z opowiadaniem, „Jełopka”. Najnowsza powieść, pt. “Mały kapeć” ukazała się w marcu 2023 roku równolegle z premierą książki dla najmłodszych, pt. “Już mnie znajdź, mamusiu”

Aktualnie Bruno Kadyna pracuje nad kolejną powieścią.

2
0

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *