
Studium bólu
czyta Kasia Dominik
Niemal każdej nocy, wygięta jak łuk,
tracę warstwy oddechu.
Paliatywne ciało układam wedle drgawek,
by zmarszczona powłoka przestała zalegać
pomiędzy wątpliwym dziś, a niemającym nadejść jutro.
Zwijając się w anafilaktyczną pozycję, szukam
samowyzwalacza metempsychozy
konającej u podnóża barłogu.
Już nie pragnę zaoctowanej wody z burzą w szklance,
która stęchła od nadmiaru chemii.
W plazmie krwi na poduszce, w zwolnionym tempie,
oglądam replay destrukcyjnego życia
na wielkim telebimie podłączonym
do monitoringu respiratora.
Nieruchomymi źrenicami przyglądam się cieniom
spacerującym po higienicznej ścianie,
które z uśmiechem wykonują danse macabre
nad moją głową.
I wydawałoby się, że już powinnam być zimna,
jednak na złość mordokrytyce transmituję ciepło
trzecim obiegiem – rdzeń mózgu reaguje
na aktywność reaktora.
Ci, którzy się na mnie poznali, wiedzą kim jestem, a kim nie
(nikim ważnym)
i dziwią się skąd tyle siły w kościotrupie.
Nie rozumieją, jak można pokochać samotność
i jeszcze zaprzyjaźnić się z cierpieniem.
Katarzyna Dominik
Nasza zdolność adaptacji do warunków jest piękna, ale czasami też smutna.
Niezwykły wiersz o bardzo bliskim mi temacie: o bólu. Ból potrafi doprowadzić człowieka do myśli o śmierci. Sprawia, że często traci się sens życia. Ile autorka musiała przeżyć we własnym życiu lub miała kontakt z cierpiącym człowiekiem, aby stworzyć tak przejmujący wiersz. A jeśli to wizja wyobraźni, to tym bardziej wielkie brawa dla autorki za tak empatyczny opis tematu bólu. Gratulacje Pani Katarzyno!