.

Szwagry „Święta”

.

( idą święta )

W Wigilię wpadł do nas szwagier. W jednej ręce trzymał Absoluta, a w drugiej ręce wiadro pełne wody, bo było słychać jak pluszcze. Jak się okazało to nie woda pluszczała tylko karp! Taki ładny i duży.

– Co akwarium obnośne zakładasz? Zapytałem.

– No co ty! Nie mam sumienia zabić go! Siedliśmy w pokoju i rozlaliśmy po szklance. -Stara przedwczoraj kupiła i kazała mi się nim zająć. No to napuściłem wody do wanny i go tam wrzuciłem. Stara sprzątała, a my sobie tak we dwójkę w łazience. Z początku to był taki obrażony, ale później to z ręki jadł. No i on ciągle otwierał i zamykał buzię, jakby chciał coś powiedzieć.

– Co ty? Breżniew też tak otwierał buzię jak mu Andropow nadepnął na wąż z tlenem i nic w końcu nie powiedział.

– A co ty mi tu…My brachu już tak ze sobą dwa dni. Jak stara utyrała się tymi porządkami i padła do wyra, to ja smyk do łazienki. Podobało mi się jak on tak od jednego do drugiego końca sobie pływał.

Szwagier jedną ręką trzymał szklankę, a drugą głaskał karpia.

– Ty, co ty go tak głaszczesz? To nie kot. A może ty chcesz go zagłaskać na śmierć, lepiej nożem brachu. Ty katolik chcesz tradycję głaskać? Moja już dawno tasakiem naszego dziabnęła!

– Morderczyni! Oburzył się szwagier.

– Tradycja, szwagier, tradycja. Z tym nie możemy walczyć! Z kościołem nie żarty! Ma być karp na stole i basta. To ja ci dam tę porcję co to dla niespodziewanego gościa i ty dasz to swojej. Karpia odbierzesz po świętach i problem z głowy!

– Co ty? Moje od razu powie, że przepiłem rybę!

– Niby racja!

Zaczęliśmy drugą szklankę. Karp dalej pluskał się w wiadrze.

– A twoja to nie mogła walnąć go w łeb?

– Właśnie chciała dlategom uciekł z nim do ciebie.

– Aaa, to insza inność. Co my tera zrobim? Bo jak moje wyjdzie z kuchni i go zobaczy to zaraz zacznie pytać… i wiesz nie popuści. Lepiej weźmy go i chodźmy gdzie indziej.

Wyjąłem z szafki zapasy świąteczne tzn. dwa Absoluty i udaliśmy się ze szwagrem w nieznane, na przekór tradycji. Wylądowaliśmy nad morzem. Siedliśmy na brzegu, a wiadro stało obok. Fale leniwie rozbijały się o nie. Po drugiej flaszce szwagier zaczął coś mówić do karpia. Trzeciej nie dokończyliśmy bo jak usłyszeliśwa – Taftotites parakalo (po ichniemu: Dowody proszę) – zerwalim się na nogi i szwagier niechcący kopnął wiadro. Karp wypłynął w morze i tyleśwa go widzieli. A cośwa się natłumaczyli, że my uciekli z domu co by nam żony karpia nie zaszlachtowały. To jeszcze nic, bo policjanci nie dość, że zapłakiwali się na śmierć ze śmiechu to nagle zachcieli być dobrzy i postanowili nas odwieźć do domów. Wszak Święta! Nie dawali sobie wytłumaczyć, że lepiej niech nam dadzą od razu deport. Zawzięły się dranie na nas! Musieli nas we dwóch każdego wsadzać do suki! Och! Niech ja dorwę ze szwagrem tego, który wpadł na ten pomysł! Szwagier mimo, że w drugi dzień Świąt nie mógł mówić, jakoś wyseplenił mi w ucho jak nasze poszły do kuchni.

– Ale karp przeżył!

Do Sylwestra leczylim rany tłuczone, drapane i insze. Jeden diabeł mógłby je tylko zliczyć.

Tuż przed Sylwestrem wpadł do mnie szwagier ze zwitkiem kuponów Lotto, Propo i jeszcze innych gierek. Siadł zdyszany, bo jeszcze po Świętach ciężko mu było się ruszać.

– Daj długopis, będziem skreślać. Stare nas skreśliły to my skreślimy numerki.

– Ty, jak wygramy to uciekniemy od nich?

– Co ty głupi? Kto będzie na nas pracował? Nie po prostu jak wygramy spędzimy kilka Nowych Roków!

???

– Bo widzisz wzionem encyklopedię i przeczytałem, że w Australii o ileś tam wcześniej jest Nowy Rok. Później pojedziemy do Japonii, a później do Europy. Patrz ile okazji do wypicia!

– No stary ty to masz kiepełę!

Siedliśmy i długopis aż zagotował się. Teraz wystarczy czekać. Szwagier poszedł sprzedać butelki, które tak skrzętnie gromadzimy na czarną godzinę, żeby wysłać kupony. Przyszedł z butlą wina.

– To z reszty co została. Wznieśliśmy toast.

– Niech żyje Nowy Rok, oby nie był gorszy niż ten stary.

Sotyris Paskos

3
0

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *