foto. Marek Błachowicz

Nigdy nie było tak jak jest dzisiaj


W związku z tym, że niedawno padła propozycja, abym spróbowała napisać o ewolucji wizerunku mężczyzny na przestrzeni wieków – muszę przyznać, że jest to trudniejsze niż sprawa kobiet – dlatego dzisiaj tylko zaznaczę temat.

Nie znalazłam zbyt wiele materiałów, bo w naszej epoce, głównie zajmujemy się sytuacją kobiet i ich „ewolucją”, mężczyzn spychając bardziej lub mniej świadomie na pogranicze ważności. Choć, według mnie, niesłusznie.

Materiały, do których dotarłam przedstawiają mężczyznę jako macho, albo jako beksę. Celowo omijam gender, bo nie jest to rejon moich zainteresowań, do tego budzi nazbyt wiele emocji, których rozgrzewanie nie jest moim celem.

Tak, jak większość z nas lubi pewne charaktery kobiece, a pewnych zachowań nie akceptuje, tak samo jest z mężczyznami. Nie każdy mężczyzna używa przemocy względem najbliższych, podobnie jak nie każdy – i na szczęście – nie chodzi w szpilkach.

Powiem Wam, wśród jakich mężczyzn się wychowałam i jaki mam w wyobraźni pożądany wizerunek onego, jednak od razu zaznaczę, że ten wpis nie zostaje stworzony jako pretekst do kłótni albo obrażania jeden drugiego, tudzież mnie. Nie przestanę powtarzać, że każdy ma prawo do własnych przemyśleń i własnego zdania, nawet jeśli to zdanie różni się od zapatrywań innych ludzi. Póki nie padają inwektywy, możemy rozmawiać.

Mężczyzna z moich wspomnień to człowiek silny i zdecydowany. Raczej małomówny, a jeśli się odzywający to z namysłem. To kobiety były surowsze, kłótliwsze i małostkowe. Raz jeden widziałam łzy mojego ojca. Było to na pogrzebie mojego dziadka. Żaden z owych mężczyzn nigdy nie podniósł ręki na kobietę. Między mężczyznami do bójek dochodziło.

To jest typ mężczyzny, który dla mnie jest interesujący. Nie będzie nim publiczny beksa, nie będzie człowiek o charakterze przekupki, który drze się w eter, obrażając wszystkich po kolei, a potem to zapomina, jakby w głowie dźwigał tylko (jeśli już) ptasi móżdżek. Nie będzie nim plotkarz ani ktoś, kto co chwilę zmienia światopogląd ani wieczny złośliwiec, przypominający szpileczkę. Nie będzie nim również osoba, która oczekuje ode mnie ciągłego podejmowania decyzji.

Nie przeszkadza mi jeśli mężczyzna co jakiś czas ugotuje obiad, albo zmyje schody, ale nie oczekuję tego od niego. Oczekuję za to, że będę mogła się na nim wesprzeć, że będzie umiał mi mądrze doradzić, że będzie lojalny. To samo oferuję ze swojej strony. I to nie dotyczy tylko męża, to dotyczy mężczyzn znajomych, z którymi łączą mnie tylko relacje koleżeńskie. Nie odmawiam mężczyźnie prawa do łez, albo załamania się. Każdy jest tylko człowiekiem i jeśli na kogoś przychodzi straszna próba, to nie oczekuję, że będzie trwał niezruszony. To samo dotyczy kobiet.

Jednak z tego chaosu współczesnych postaw i pielęgnowanej słabości, staram się wyciągnąć cechy charakteru, którym najbliżej do wizerunku człowieka szlachetnego. Człowieka, którego można podziwiać. Człowieka, który swoją postawą ciągnie nas do góry, sprawia, że coraz więcej od siebie wymagamy, a nie równamy w dół. Człowieka, któremu jesteśmy w stanie zaufać i nie jest to gra, że tylko na teraz, a potem się wycofamy z danego słowa, albo obietnicy. Nie. Z danego słowa się nie wycofuje, chyba że, bo i tak bywa, daliśmy je lekkomyślnie, nonszalancko dla zabawy – co od razu o nas świadczy.

Nie sposób mówić o mężczyźnie bez odnoszenia się do kobiety i na odwrót. Na przykład: sytuacja mężczyzn jak i kobiet w Polsce była zupełnie inna niż ta poza granicami. Nasze postawy wytworzyła historia i trudne przejścia narodu, dlatego wśród naszych rodzin nigdy nie funkcjonował stu procentowy patriarchat. I to pole mnie zainteresowało najbardziej. Aby porozmyślać o rozwoju kobiety i mężczyzny, ale polskiego mężczyzny i polskiej kobiety. Niestety ta dziedzina wymaga więcej pracy, a może się okazać, że mało kto zwrócił uwagę na ten fenomen, bo wiecznie nas się zrównuje, albo gorzej, rzuca do stóp obcokrajowców, chcąc ich schematy przerzucić na nas. Równocześnie ignoruje się nasz los, który ukształtował wiele postaw i relacji męsko damskich, które mają się nijak do owych z całego świata.

Musimy sobie jeszcze uświadomić, że w większości nie jesteśmy szlachtą, że nie pochodzimy z rodzin intelektualistów, że nasze korzenie w większości wywodzą się z chłopów. Pamiętajmy, że inteligencję wybijano regularnie. Tymczasem z chłopskich domów wyszli ludzie, którzy się wykształcili, ale to już inne było wykształcenie niż to arystokratyczne. Niektórzy mogą popaść w złudzenie, że oto zaczynają tworzyć nową arystokrację. Nie, drodzy państwo. Żadną nową. Po prostu proletariat poszedł na studia i dobrze, że to zrobił, ale nie traćmy kontaktu z rzeczywistością. Pogódźmy się z tym, że arystokracji nie mamy. Poza kilkoma przypadkami.

Na dzień dzisiejszy spisuję tylko luźne refleksje, które mi przychodzą do głowy. Nie mam nawet artykułów na poparcie moich tez, bo te które znalazłam, jak dla mnie przypominają bełkot propagandowy.

Jestem przeciwniczką robienia na siłę z chłopca twardziela. Przypomniała mi się scena z jakiegoś filmu, w którym ojciec zmuszał syna do strzelania, do gołębi. Chłopiec nie lubił polowań i nie chciał tego robić. Tutaj jest jeszcze jedna ścieżka, którą należałoby się przejść, ale to już nie na dzisiaj. Takie strzelanie do gołębi można odnieść również do dziewczyny, która miała umieć oskubać i wypatroszyć kurę. No, a później nawet ją zjeść i to ze smakiem.

Temat ewolucji mężczyzny jest, powiedziałabym, szerszy niż kobiety. Bo chcemy, aby mężczyzna okazywał uczucia, ale nie za wiele, tylko wtedy, kiedy trzeba i tyle, ile trzeba, i kiedy nam (kobietom) to pasuje. No, moje drogie, zdecydujmy się. Albo chcemy bujającego w obłokach, albo wojownika.

I jeden, i drugi typ znajduje się w społeczności męskiej. Nikogo nie należy zmuszać, aby był kimś, kim nie jest. Społeczność kobieca również mieści w sobie różne typy charakterów. Są pośród nas niebieskie ptaki i wojowniczki. Dla każdego z typów znajdzie się miejsce na świecie.

Jednak nie należy – według mnie – promować w mediach wizerunku mężczyzny słabego, podobnie jak i słabej kobiety. A…no właśnie! Wizerunek kobiety promowany jest  jako silny. Coś tutaj najwyraźniej szwankuje. Czemu jedno ma być silne, a drugie słabe?

Znałam mężczyzn, którzy mieli bardziej wypielęgnowane paznokcie niż ja. I więcej czasu spędzali u kosmetyczki niż ja. Nieraz nie miałam przy sobie szminki nawilżającej do ust, a oni zawsze. A jeśli podczas spaceru zaatakowałby nas pies, to wskoczyliby mi ze strachu na plecy. I tacy mężczyźni również są, ale na Boga, nie róbmy z tego normy. Nie twórzmy przekazu, że taki ma być współczesny mężczyzna.

I ostatnia sprawa. Promowanie w mediach wizerunku słabego mężczyzny, jako wzorca pozytywnego, nie uchroni nas przed mężczyznami okrutnymi, jak również przed okrutnymi kobietami. Jedyne co zrobi, to sprawi, że młodzież męska będzie mniej od siebie wymagać, a większą odpowiedzialnością obarczać kobiety. Pewnie, że to zależy od charakteru, ale jeśli w momencie, kiedy dziecko się przewróci i rozbije kolano, powiesz mu, że nie może biegać, bo to niebezpieczne. To ono, możliwe że posłucha. Tymczasem należy kolano rozmasować, ranki odkazić, jeśli się pojawiły i powiedzieć: baw się dalej!

Makijaż, doklejone rzęsy i paznokcie, nie są najważniejsze na świcie.

Ten, kto żyje naprawdę ma nierzadko poobijane dłonie, połamane paznokcie, ale śmieje się od ucha, do ucha. A piszę to, dlatego, że akurat przypomniało mi się, że kiedy byliśmy w Zakopanym to wielu podobnych ludzi mijaliśmy na trasach. Opaleni, z plecaczkiem, bez chemii na sobie. Tylko góry, słońce, wysiłek i oni. Jest w tych ludziach coś, co mnie urzeka za każdym razem, kiedy na nich patrzę. Akurat wtedy były Zielone Świątki, wstąpili na mszę, ubrani zwyczajnie, bo po, szli w góry. Bez świecenia sztucznymi diamentami, bez czerwonych szminek i zbyt głośnych szpilek. W trampkach, cicho, spokojnie, skromnie.

Poruszyłam wiele wątków, a wielu nie zdołałam poruszyć, ale na pierwszy raz wystarczy. Myślę sobie, że słowo „skromny” należałoby przywrócić do życia, bo mam wrażenie, że umiera.

Agnieszka Czachor

0
0

2 komentarze

  1. No może nie bardzo się zgadzam z tym, żeby się na kimś oprzeć. Niezależność cenię sobie najbardziej, więc to nie moje klimaty bycie czyjąś podporą lub opieranie się na kimś. Ale reszta – jakby moje myśli ?

    EliFla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *