.

Dlaczego współczesna młodzież staje po stronie Balladyny – Dyskusja


Agnieszka Czachor – moderator dyskusji


Dlaczego współczesna młodzież staje po stronie Balladyny.

Dlaczego współczesna młodzież staje po stronie Balladyny? Dlaczego jej broni i przymyka

oczy na haniebne zachowanie tej bohaterki?

Jest to postać do cna zła, a jednak wzbudza aprobatę młodych ludzi. Może wydaje im się

atrakcyjniejsza niż dobra i przez co mdła Alina? Podobnie jak w kreskówce o piratach, w

której kapitan Hak jest przedstawiony ciekawiej niż dobre piracięta.

W pierwszych wersach rozmowy Wdowy z córkami od razu dostrzegamy, że matka córki

traktuje nierówno. Z jakiegoś powodu Balladynę wywyższa a Aliną chętnie by orała. Być

może to już daje informację młodym, że skoro nawet matka dziewczynę stawia na piedestał,

to ona na ten piedestał zasługuje. Czyli nie sprawdzają czy Balladyna faktycznie jest godna

wywyższenia, a ufają decyzji Wdowy. Przecież nikt inny nie zna lepiej swoich dzieci niż

matka. Później Balladyna konsekwentnie dąży do celu czyli na tron. Z powodu rywalizacji

dochodzi do pierwszej zbrodni. I to młodych ludzi nie zraża. Chwalą Balladynę za to, że

dążyła do celu. Nie zraża ich również droga do tegoż celu usłana trupami, kainowe znamię na

czole i w efekcie śmierć od pioruna, choć te symbole dokładnie wskazują, na to że została

przeklęta, bo była niegodziwa.

Z czego wynika taki liberalizm młodych?

Mam wrażenie, że wynika on ze sprzecznych komunikatów, jakie wysyła nasze, starsze

pokolenie. Komunikatów publikowanych w przeróżnych mediach publicznych oraz

fałszowanie znaczenia podstawowych pojęć, typu: prawda, kradzież, kłamstwo. W związku z

tym, że sami zrezygnowaliśmy z autorytetów lub je sprofanowaliśmy w ramach jakiejś

osobistej rewolucji, nie dając młodym nic w zamian to mamy do czynienia z osobami, które

nie potrafią odróżnić dobra od zła, bo wszystko jest relatywne.

Mamy prawdę, kłamstwo i półprawdę. Co to półprawda? Kłamstwo, ale przedstawiane jako

takie małe kłamstewko, o które nie warto kruszyć kopii. Kradzież lizaka przy kasie to również

nic takiego, podobnie jak dla adrenaliny ucieczka z restauracji bez zapłacenia rachunku. Być

może poprzez taki przekaz znieczulamy naszą młodzież na zło. Przyzwyczajamy ją do tego,

że wszystko jest do zaakceptowania, bo cel uświęca środki. Uczą się podziwiać postacie

cwane, nieuczciwe, niegodziwe i zdolne do morderstwa, bo sami niejednokrotnie do tak

brutalnych czynów nie byliby zdolni, dlatego podziwiają tych, którzy to potrafią.

Prawnik o nazwisku Ferencz wychowywał się na Bronxie. Twierdził, że każdy młody z

tamtego miejsca stawał się przestępcą, bo już małe dzieci kradły. Zwykle te małolaty

lądowały w poprawczakach a później w więzieniach. Ale on postanowił, że przestępcą nie

będzie.

Powinniśmy nauczyć dzieci podejmowania takich decyzji. Bo to jest pewnego rodzaju

decyzja serca, która tworzy dorosłego człowieka. Jednak aby ją podjąć musimy wiedzieć, co

to zło, a co dobro. W momencie, kiedy one jawią się nam jako misz masz, to taka decyzja jest

niemożliwa, a Balladyna zyskuje popleczników.

Jakie jest Wasze zdanie?

Agnieszka Czachor


Kamila Ciołko-Borkowska


Jako, że przekazujemy młodzieży system moralny, którym kierujemy się sami , to o wszelkie „potknięcia molarne” możemy mieć pretensję tylko do siebie. Faktem jest, że środowisko i jego uwarunkowania będą miały wpływ na dzieci i ich dorastanie.  Czy też w odpowiedzi do postawionej tezy będą miały wpływ na postrzeganie zachowań Balladyny. Możemy więc się zgadzać lub nie w zależności od tego w jakim środowisku się obracamy i jakie systemy wartości mają nasze dzieci.

Z mojego miejsca więc nie mogę się zgodzić z postawioną tezą. Zrobiłam swoje własne śledztwo , które dotyczyło młodzieży licealnej. O ile rozumieją oni pobudki bohaterki i są w stanie wytłumaczyć jej działania, to nie są w stanie zaakceptować tego co zrobiła.  Uważają ją za kobietę zagubioną, która poniosła zasłużoną karę. Dodatkowo młodzież ta potrafi postawić argument na jakąkolwiek tezę postawioną przez nauczyciela. Dlatego też należy uważnie formować tematy prac, aby nie być później w szoku. Należy też pamiętać, ze młodzież jest jeszcze niedojrzała emocjonalnie i część swoich tez może stawiać w kontrze do tez postawionych przez dorosłych. W wieku późniejszym jednak dochodzi do głosu prawo moralne, które funkcjonuje i którego przestrzega większość (głównie dziesięć przykazań, choć świeckie prawo też jak najbardziej oddziałuje na zachowania młodych ludzi).  Należy pamiętać, ze kradzież lizaka, ucieczka z restauracji bez uregulowania rachunku i zamordowanie siostry to przestępstwa różnych kalibrów i młodzież doskonale to rozumie.

Nie ma więc co się martwić o naszą młodzież, bo jak napisał  mi znajomy nastolatek: „  Macchiavelli powie że dobrze. Nietzsche powie że dobrze. A ja powiem że nie. Nie fajnie zabijać ludzi”.

Kamila Ciołko-Borkowska


Zbigniew Galar


Dlaczego młodzież jest zdemoralizowana

Demoralizujemy młodzież od czasów, w którym poddaliśmy w wątpliwość tradycyjną moralność. Poddaliśmy w wątpliwość sztukę i wszystko co uświęcone, trwałe.

Tak wiele rzeczy zmieniało się na przestrzeni ostatniego stulecia, że niezauważone przemknęło nam kwestionowanie nawet samej prawdy, jej istnienia. Teraz jest już za późno. Ludzi, którzy nie wiedzą, że jest jedna prawda znajdujemy wszędzie wokół.

Kiedy nie wiemy co jest rzeczywistością i co się faktycznie dzieje, kiedy oceny innych podciągamy pod wieczny subiektywizm, kiedy rzeczy sprawdzone równamy do zaledwie opinii, wszyscy najgorsi zaczynają czuć się bezkarni. W mętnej wodzie coraz lepiej im się pływa, a więc podnoszą więcej mułu z dna, stają się coraz bezczelniejsi.

Kiedy prawda przestaje istnieć, moralność przestaje być wyznacznikiem kierunku, jest jedynie obciążeniem. Workiem kamieni utrudniającym nam wygodne życie, bądź pozyskanie łatwego łupu, czegoś za darmo.

W sytuacji braku punktu odniesienia, kiedy wszystko jest równe, wartościowanie staje się prymitywniejsze. Robimy to, na co mamy ochotę pogrążając się w oparach hedonizmu.

To na taki świat patrzą młodzi ludzie i nie widzą w nim wiele głębszego sensu. Wszędzie przepychanki słowne, kłamstwa i argumenty emocjonalne, zamiast gruntownego dyskursu publicznego. Nie ma konsensusu na temat tego co należy robić i czego się robić nie powinno.

Jesteśmy częścią rzeczywistości, która pogrąża samą siebie w samej sobie. Każdy może się wypowiedzieć, każdy może mieć swoją opinię, nikt nie wartościuje opinii i wręcz odradza jakiekolwiek wartościowanie. Rezultatem jest chaos i brak zdolności do odróżnienia rzeczywistości od fikcji. Oficjalna narracja może zmieniać się kilka razy w roku. Nieoficjalna narracja w ciągu kilku dni, bo poprzedniej nikt już nie pamięta.

Przytłoczenie nadmiarem bezkształtnej informacji zbiera żniwo wśród młodych w postaci braku ambicji i wyższego celu. Odbiera możliwość odczuwania szczęścia, gdyż jest to stan, w którym powoli posuwamy się ku czemuś. Im wyższy, bardziej dalekosiężny jest to cel, tym bardziej zabezpieczamy nasze zdolności do odczuwania szczęścia.

W świecie bez ambicji pozostała jeszcze pusta sława i gromadzenie lajków ludzkiej uwagi. Ponieważ model biznesowy serwisów społecznościowych opiera się na przyciąganiu zainteresowania (bo czas spędzony na portalu jest tożsamy z atrakcyjnością dla reklamodawców), najwyższą formą realizacji jest możliwość zarabiania na własnej popularności, czyli bycie sprzedajnym rekwizytem dla reklamodawców, czyli tzw. influencerem. Liczy się ilość serduszek, subów i komentarzy.

Ciągle uważam, że jest coś głęboko nie w porządku z normalizacją żebrania o uwagę innych. Człowiek nie powinien reklamować samego siebie, bo jest wtedy sędzią we własnej sprawie. Stara się oceniać z boku wartość dodaną swoich treści i polecając je jako coś wartościowego z góry wydaje pozytywną opinię o samym sobie, całkowicie bezwstydnie. Nie przystoi autorowi by samego siebie oceniać.

Za naszego życia zmieniło się zbyt wiele, aby zachować tradycyjne autorytety, które praktycznie w ogóle nie radzą sobie we współczesnym cyfrowym świecie. Jednak ludzie to nie idee, a wiele idei zachowało swoją aktualność, a nawet stały się one dużo bardziej adekwatne.

Niestety nawet dorośli są zagubieni, i to zagubienie bardzo wyraźnie widzą dzieci. Dlatego uważając, że chaos to stan naturalny stają się oni surferami chaosu, normalizują go, gdyż urodziły się w nim i tylko chaos jest im znany. W takim świecie jeśli nie dasz się złapać możesz prawie wszystko. Liczy się zdolność osiągania indywidualnych celów, bez względu na wszystko.

Niestety ten stan zagubienia będzie się pogłębiać wraz z intensyfikacją przemian.

Antidotum jest abstrakcja, która odporna jest na te zmiany, która będzie jednocześnie łatwa do interpretacji i spójna w interpretacji przez wszystkich.

Potrzebujemy procesu budowania od nowa kręgosłupa moralnego, rozumianego jako zbiór zachowań definiujących powinności jednostki. Społeczeństwa potrzebują być spójne. To dlatego na przestrzeni dziejów wypracowaliśmy zestaw zakazów i nakazów, których przestrzeganie sprzyja nie tylko społeczeństwu, ale także o może nawet przede wszystkim indywidualnemu szczęściu jednostki. Musimy na nowo wyartykułować tego rodzaju zakazy i nakazy w nowych czasach i udowodnić, że nadal są one wiążące. Wykazać, że nie przestrzeganie ich wiąże się z przykrymi i tragicznymi konsekwencjami, z odpowiedzialnością ponad tą jaka wynika z istnienia niesprawnego wymiaru sprawiedliwości.

Jednym z najbardziej oczywistych zakazów jest zakaz skrytego zabijania bezbronnych. Jest to czyn niemoralny przede wszystkim dlatego, że w świecie pełnym morderców samemu można stać się ofiarą, a dopiero w pomijalnym znaczeniu dlatego, że zakazuje tego prawo i że za taki czyn będzie się ściganym bezlitośnie.

Swoją drogą warto tutaj zauważyć, że Polska ma jeden z najwyższych wskaźników wykrywalności morderstw. Innymi słowy, akurat w Polsce bardzo trudno jest wywinąć się odpowiedzialności.

Niestety kradzieże są na zupełnie innym poziomie abstrakcji w tym zdemoralizowanym świecie. Bardzo trudno jest postulować zachowania moralne w tym względzie, kiedy otaczają nas powszechnie synekury, afery finansowe, gdzie nastąpiła częściowa legalizacja kradzieży w postaci przyrównywania jej do wykroczenia, gdzie ciągle drukuje się pieniądze.

Każda kradzież powinna być w normalnym kraju przestępstwem. Jest ona symbolem zła i surowa kara powinna być nawet za kradzież cukierka. Nie można zabierać owoców czyjejś pracy. Własność prywatna jest fundamentem wolności i jednocześnie głównym źródłem produktywności.

Niestety jesteśmy państwem pozbawionym fundamentalnego poszanowania dla prywatnej własności, ponieważ Polacy znają ją jako symbol zgniłego kapitalizmu zachodniego. Teraz po 30 latach od uwolnienia się spod okupacji rosyjskiej, nadal przejawiamy skażenie mentalne propagandą forsowaną przez sowietów.

Bohaterem jest nie ten, który ciągle robi to na co ma ochotę i pokonuje wszelki opór. Bycie pod wpływem przekonania o własnej słuszności to bardzo silny narkotyk. Niestety tego rodzaje wzorców płynących z zachodu nieustannie forsowane są przez historie o zdolnych i silnych przestępcach, co również nie służy polepszeniu sytuacji.

W takich warunkach bardzo trudno jest umoralniać młode pokolenia, ale ciągle trzeba próbować, bo jest to działanie słuszne i przede wszystkim godne bycia człowiekiem dorosłym.

Zbigniew Galar


Leonard


Po pierwsze nie wiemy czy jest to zjawisko powszechne, czy osobista opinia jednego młodego człowieka, powiedzmy że popularnego w klasie, którego klasa poparła na przekór nauczycielowi. Nie znamy opinii pokoleniowej i nie możemy wyrokować o ocenie pokolenia, możemy powiedzieć o pewnym zaskakującym dość ewenemencie. Nie znamy też tezy postawionej przez nauczyciela, która być może była na tyle prowokacyjna iż zachęciła młodzież w klasie do podjęcia swoistego eksperymentu moralnego. Jest więc zbyt dużo niewiadomych by wyrokować o powszechnym zjawisku, i nie stawiałbym młodzieży pod pręgierzem oceny tylko dla tego że nas zaskoczyła wątpliwym moralnie wnioskiem. Przez wieki od Egiptu starożytnego poczynając, pokolenia zawsze narzekały na młodzież, zarzucając jej cechy negatywne, a oceniając ją ze swoje pokoleniowego stanowiska . Następnie pokolenie się starzeje, nadchodzi nowe pokolenia, i znów jest kogo krytykować martwiąc się o przyszłość. A świat jakoś trwa, toczy się i nawet co zaskakujące, rozwija. Odchodzące pokolenia załamują ręce, ale to nie zmienia faktu, że ta właśnie zdemoralizowana, ułomna i jakże nieodpowiedzialna młodzież dorasta, i buduje dalszą ludzką przyszłość. Musimy tez brać pod uwagę różnice kulturowe oraz mechanizmy społeczne różne w różnych częściach świata. Ale dla nas będzie najważniejszy ten skrawek nam najbliższy, nasz dom, miasto, kraj. I oto stajemy wobec kategorii w której grupa młodych ludzi popiera postawę nie etyczną. Lecz czy to nie jest tak że oni się uczą? Że zaryzykowali trudny moralnie problem i pytają tak naprawdę – sprawdzam? Przecież jeżeli do czegoś mają prawo to właśnie do tego, sprawdzają na ile świat który zastali i nie są za niego jeszcze odpowiedzialni jest racjonalny, na ile tezy dotyczące dobra i zła są ugruntowane. Czyż w tej postawie nie wyczuwamy próby sprawdzenia się w sytuacji krytycznej. Niema prostych odpowiedzi w kwestiach moralnych, nie zabijaj mówi przykazanie, lecz natychmiast powstaje pytanie, jak się mam bronić, czy każda sytuacja w której ginie człowiek jest jednoznaczna ? To naturalne i trudne pytania które powstają w głowie żołnierza, w głowie sędziego i w głowie lekarza. Nauka rozpoznania tego co jest dobrem, i co jest złem, nie kończy się w liceum, trwa całe życie. I nie dziwmy się że młodzież ma wątpliwości, że szuka nietypowych sytuacji aby otrzymać z nich naukę, że próbuje sprawdzić czy tezy stawiane jej za wzór są prawdziwe. Świat który otacza nas obecnie jest bardzo skomplikowanym światem, i powstają w nim pytania do tej pory przez nas nierozpoznawalne, o tożsamość społeczną ale również o tożsamość na przykład płciową. Przebijamy się obecnie przez bariery nie tylko trudne do zrozumienia, ale często trudne do zaakceptowania, jak chociażby pytanie o aborcję, czy pytanie o eutanazję. I w tych pytaniach tkwi dokładnie problem o jaki zapytała nas młodzież wskazując Balladynę jako pozytywny przykład dążenia do celu. To nie jest tak obecnie, że da się coś schować pod spódnica, czy zamieść pod dywan. Każda teza jest od razu powszechną własnością i każda jest możliwa do dyskusji. To już nie jest tak że pani z telewizji zaprosiła sobie dwu panów ekspertów,  i rozpisała scenariusz, jaka będzie teza końcowa. Obecnie media stoją pod znakiem dyskusji, a co więcej ich sens polega na podstawie prawa do dyskusji. I przerażone autorytety stają wobec Staśka z Grójca, a Stasiek z Grójca ma swoje zdanie i okazuje się że autorytet jest w mniejszości, a społeczność akceptuje Staśka. Autorytety zresztą padają jak muchy, ponieważ cała ich siła polegała często na tym że nikt nie mógł im zadawać pytań. Wszyscy znamy przykład wybitnego dziennikarza telewizyjnego, wygłaszającego śmiałe tezy o głupocie pospólstwa i gminu, kiedy przyszło mu się zderzyć z internetem, padł w pierwszym podejściu. Sztucznie wyprodukowany autorytet, kiedy staje wobec realnej publiczności, która zaczyna poddawać pod wątpliwość tezy głoszone przez tenże, ginie, nie sprawdza się. Jak w tej sytuacji nie sprawdzać każdej możliwej tezy skoro tyle wokół nas jest szmiry i szwindlu intelektualnego. I to właśnie jest prawo tejże młodzieży. Jeśli nie umiemy jej odpowiedzieć dla czego ta sytuacja jest nie do zaakceptowania, to odejdźmy, po co robić szum z którego nic nie wynika, prócz głębi naszej niekompetencji. Szok nauczyciela który zetknął się z tą sytuacją nie świadczy o nim najlepiej, a jeśli nie potrafił poprowadzić młodzieży do prawidłowego rozwiązania, to może czas żeby się zastanowić co ja robię w tym zawodzie, i tu nie ma usprawiedliwienia, że jest trudno, czy że jestem zaskoczony, tu jest pytanie o odpowiedzialność i charyzmę.

Przestrzeń życiowa pomiędzy pracą a domem praktycznie zanika, tak jak zanika życie rodzinne. Najpierw w objęciach komunizmu, utopieni w radosnym własnym sosiku, ale bez perspektyw i nadziei, natomiast z rozbudowanym życiem społecznym, teraz wystawieni na pastwę dzikiego, wilczego polskiego kapitalizmu, w zatroskaniu pomiędzy kredytami a nieprzerwanym młynem pracy, stoimy, nieco zdezorientowani, pytając samych siebie: co się stało?

Stało się wiele i niewiele jednocześnie. Zdobyliśmy narodową wolność, tracąc osobistą niezależność. Zdobyliśmy wszystkie atrybuty, jakie przynosi ze sobą państwo prawa, ale nie potrafimy z nich skorzystać. Odzyskaliśmy Polskę, ale Polak zmienia się w niej i staje się inny niż oczekiwali ci, którzy byli konstruktorami tej wolności.

Część konstruktorów widziała Polaka jako nowego człowieka Europy, po komunistycznemu postępowego i wychowanego w ideach post-proletariackich, poszukującego tak zwanej trzeciej drogi. Część widziała go jako młodszego syna powstania listopadowego, utrzymanego w dyscyplinie patriotycznego obozu wychowawczego, niosącego dumnie sztandar nad głowami starej gwardii. Część oczekiwała od niego niekończącej się modlitwy dziękczynnej. Inni z kolei, że rzuci się z zapałem do budowania nowej liberalnej rzeczywistości.

Tymczasem rzeczywistość zaskrzeczała, jak zwykle pokazując wszystkim język. Młody Polak nie chce pracować za jałmużnę, a młoda Polka nie chce rodzić dzieci dla kraju, któremu nie ufa. Młody Polak mruży ironicznie oczy, przyznając wszystkim rację zgodnie z zasadą stawiania wszędzie ogarka i wysłuchując napuszonych mądrości ojców narodu, wie swoje, a kiedy ojcowie się odwracają, śmieje się. Młody Polak śmieje się i kpi, pokazując bezlitośnie głupotę ojców na FB lub Qwejku. To nie jest nawet pogarda, to po prostu śmiech, bo głupota jest śmieszna, nawet otoczona wianuszkiem siwych włosów, i tyle.

Pokolenie, które nadchodzi, ma bardzo silne więzy wewnętrzne, działa na zasadzie partnerstwa we wszystkich strefach i planach społecznych, doskonale wykorzystując możliwości tkwiące w technologiach, aby organizować siebie i relacje w grupie. Niezwykle jest trudne do manipulacji, ponieważ wypracowało metodę uśredniania opinii, stale ją konsultując. Są doskonale przygotowani do działania metodą zaliczeń oraz rozwiązywania wszelkich egzaminów testowych. A co najważniejsze, postępują w sposób niesłychanie pragmatyczny, pozbawiony sentymentów.

Nie, moi drodzy, to nie jest wynaturzony obraz człowieka, to myśmy ich odarli z wszelkich sentymentów, to myśmy ich nauczyli, że liczy się pieniądz, to myśmy im pokazali miałkość wszelkich idei. Tak, to pokolenie, to nasze dzieci, przez nas wychowywane w sposób, jaki myśmy uznawali za racjonalny.

Cieszcie się, ponieważ oni nie będą chcieli naszego zakłamania, nie będą chcieli uczestniczyć w sabacie czarownic bez względu na to, gdzie by się on nie odbywał, nawet nas nie wyrzucą z zabawy, po prostu odejdą, pozostawiając nas na naszych kurchanach, redutach i stanowiskach, zaśmiewając się z teatralności i dwulicowości pokolenia, które nie uniosło własnego zwycięstwa.

Nie traktujmy tego jednak jako klęski, potrzebny jest nowy oczyszczony z naszych podłości i zachłanności świat, chociaż nie będzie on już naszym udziałem, bo potrafiliśmy wprawdzie zwyciężyć i odrzucić przekleństwo XX wieku z jego nazizmami, komunizmami, obozami i nienawiścią rasową, ale nie potrafimy tworzyć nowego świata, zbyt jesteśmy zanurzeni w ciemnej stronie tamtych czasów, to widać na dnie naszych oczu, gdzie wciąż tli się nienawiść.

Cieszmy się, ponieważ oni zbudują przyszłość bez naszych lęków, nie szukając trupa w każdej szafie. Będą ludźmi, którymi my nie mogliśmy zostać.

Leonard

2
0

10 komentarzy

  1. Ciągle nie mamy odpowiedzi, ale prawdopodobnie tej odpowiedzi mieć nie możemy, bo sytuacja nie jest powszechna. Skoro nie jest powszechna to od czego zależy? Być może środowiska, albo od tak jak wspomnieliście, butności, chwilowego buntu młodzieży. Która się przekomarzała a doskonale wie, co jest dobre, a co złe. Jednak, na co warto zwrócić uwagę, skoro prostytutki są w mediach przedstawiane jako celebrytki, to jaki obraz świata ma młodzież?

    Agnieszka Czachor
  2. Podobnie jak uczestnicy dyskusji, nie znalazłam źródła tak postawionej tezy. Skąd informacja, że młodzież staje po stronie Balladyny? Gdzie takie zdanie padło? Czy jest to konkluzja jakiejś dyskusji na forum klasy, szkoły?

    Jeśli przyjmiemy, że tak jest faktycznie i Balladyna cieszy się większą popularnością – widzę kilka możliwych przyczyn takiej sytuacji:

    1. Alina jako postać literacka nie jest wystarczająco wyrazista, by budzić emocje. Nawet nie chodzi o to, że jest zbyt dobra – bo przecież nie brakuje w literaturze pełnokrwistych, charyzmatycznych postaci o dobrym sercu. Alina jest płaska, przezroczysta. Nie znamy jej myśli, uczuć, dylematów moralnych, nie ma w niej żadnego konfliktu, przemiany. Jedyny moment, w którym wydaje się, że Alina choć trochę się odsłania emocjonalnie, to ten, kiedy zwierza się siostrze ze swojej miłości do Kirkora. I tu od razu pojawia się zgrzyt: jak to kocha? Mężczyznę, którego raz w życiu widziała? I jeszcze się zapiera, że to nie dlatego, że jest bogaty? Balladyna ze swoimi niskimi pobudkami jest przynajmniej szczera. W oczach czytelnika, oczywiście, bo wobec siostry i Kirkora zachowuje się podstępnie. Czytelnik, zwłaszcza nastoletni, jest bardzo wyczulony na fałsz. Alina nie budzi wystarczająco dużej sympatii, jest wręcz irytująca.

    2. Nie od dziś i nie od wczoraj odbiorców pociąga „ciemna strona mocy”. Bohaterowie niejednoznaczni moralnie, targani wewnętrznymi konfliktami, popełniający błędy, pogubieni. Jest pewien typ postaci w literaturze, filmach, serialach, który nazywam „wabikiem” – to bohater, który z początku wydaje się antagonistą, ale im bliżej go poznajemy, tym bardziej widzimy, że to w głębi duszy wrażliwy i zraniony człowiek. Tacy bohaterowie cieszą się zwykle ogromną sympatią odbiorców. Balladyna może nie do końca wpisuje się w ten trop, ona jest po prostu zła. Ale jej emocje, wahania, porywczość, to może intrygować czytelników i skłaniać ich do szukania w niej tej wrażliwej strony.

    3. Wiek nastoletni, w którym uczniowie dostają do przeczytania „Balladynę”, to wiek, kiedy młody człowiek szuka własnych ścieżek i rozwiązań, chce mieć swoje zdanie, najlepiej inne niż dorośli. Narysowany grubą krechą podział na dobro i zło, na pozytywnych i negatywnych bohaterów, budzi w nim sprzeciw, przekorę. Młody czytelnik może wybierać Balladynę, gdy czuje, że racja moralna Aliny jest mu wpychana na siłę, narzucona z góry.

    Ja też bardziej lubiłam Balladynę 😉 Choć oczywiście nie popierałam jej zbrodni. Miałam po prostu poczucie, że w jej głowie więcej się dzieje.

    Martyna Pawłowska-Dymek, autorka powieści dla młodzieży
    1. No właśnie, podobnie jak dzieci wolą kapitana Haka, bo jest ciekawszy. Poruszyłaś sporo wątków, ale skoncentruję się na tym o Alinie. Dobra Alina. Czyli nudna i dobro stawało się obowiązkiem, a zło było atrakcyjniejsze. Czy według Ciebie można dobro przedstawić atrakcyjnie? A jeśli tak, to w jaki sposób?

      Agnieszka Czachor
      1. Szczerze mówiąc nie spotkałam się z tym, żeby dzieci wolały Kapitana Haka, na pewno nie jest to powszechne. Piotruś Pan też jest zresztą postacią niejednoznaczną moralnie, miewa porywcze, nieprzemyślane zachowania.

        W mojej wypowiedzi podkreśliłam, że Alina jest nudna nie dlatego, że jest dobra, tylko dlatego, że jest płaska i pozbawiona głębi. Czy da się napisać postać, która będzie dobra i przy tym interesująca? Oczywiście! Ale ta postać musi dać się poznać, mieć jakieś emocje, obawy, dylematy.

        Martyna Pawłowska-Dymek, autorka powieści dla młodzieży
        1. Super! Musimy mieć szansę tę dobrą postać poznać. Spotkałam się akurat w najbliższym otoczeniu, jeśli chodziło o sympatię do Haka, to była kreskówka, w której były dobre piracięta i „zły” Hak. Mój syn jako dzieciak, kiedy go zapytałam, którą postać woli, powiedział, że Hak jest ciekawszy. Nie mówię, że to jest powszechne, ale już wtedy , trochę lat temu, dało mi do myślenia. Być może trochę lekceważymy dobrych bohaterów. Ustawiamy ich w świetle” dobry i tyle. Nie opowiadamy o nich, bo przecież każdy wie, co znaczy dobry. Za to złym bohaterom oddajemy pałeczkę, to oni napędzają akcję. W jaki sposób Ty rozstrzygasz takie sytuacje w swoich powieściach? Jeszcze dygresja, przecież żaden człowiek nie jest tylko dobry, albo tylko zły.

          Agnieszka Czachor
          1. Ja w moich powieściach wychodzę dokładnie z takiego założenia, jak napisałaś: że nikt nie jest do końca dobry ani zły. Pozytywni bohaterowie mają wady i nieraz naprawdę koszmarne zachowania. Później dostają szansę poprawy. Negatywni bohaterowie mają swoje motywacje, uczucia, racje. Dostają szanse, by postąpić właściwie, i nieraz z tych szans korzystają.

            Martyna Pawłowska-Dymek, autorka powieści dla młodzieży
  3. Czy można jeszcze coś dodać do tej dyskusji? Wszystkie argumenty już chyba zostały przedstawione. Podobnie jak moi poprzednicy nie jestem pewna, czy młodzież naprawdę popiera Balladynę. Wiem tylko, że w mojej szkole nie było takiej dyskusji albo ja jej nie pamiętam, a jak by była to nie wiem, czy bym zajęła jakieś stanowisko, bo przecież nie czytałam lektur. Myślę, chociaż nie znam dokładnie bohaterów, że Balladyna została dobrze opisana, a Alina kiepsko i stąd chęć popierania Balladyny. Balladyna jest postacią wielowymiarową, a Alina nie.

  4. „Balladyna” – spojrzenie znad fiordu

    Interesujący temat i dyskusja. Pozwolę sobie dorzucić kamyczek do ogródka.

    Czy Słowacki stworzył tylko płaskie postaci imitujące wprost dobro i zło?
    Czy człowiek może być w pełni tylko dobry, albo tylko zły i czy tego rodzaju opowieść snuje w naszych umysłach polski wieszcz?

    Czy Alina jest figurą milczącego dobra i piękna, które zwycięży w zaświatach? Czy Balladyna to czyste zło i szpetota, bo co pięknego może kwitnąć na bagnach wśród węży?

    Czy celem autora było pokazać potęgę zła i bezsilność dobra, przez co wydaje się nam, ech, nieatrakcyjne?

    Czy Szekspir pisząc Makbeta chciał wywyższyć zło, dać je za przykład czy raczej nakłuć i przyszpilić pychę jako główną cechę ludzkiej natury, pokazać w jakim stopniu wykrzywia ludzkie rozumowanie, rozkłada człowieczeństwo, a przez to wykręca widzenie i rzeczywistość?

    Mnie się nie wydaje, że istnieje ryzyko, żeby by nasze dzieci czytając „Balladynę”, wybierały zło. Może tylko nasze tłumaczenie czym jest dobro wydaje im się rozmiekłe jak bułka nasączona w wodzie. Ani Alina nie jest płaska, a przez to nieistotna i niewarta naśladowania, ani Balladyna zagrożeniem dla moralności naszych dzieci. Po prostu o dobru w sztuce zwykle mniej się mówi, niż o złu. A zło w literaturze ma kalejdoskop twarzy nie po to, by je wprost przekładać na rzeczywistość i wybierać za kim się jest. Nawet prosta przypowieść biblijna o dwóch braciach nie jest taka oczywista, jakby jej się przyjrzeć. Marnotrawny, nie taki zły, a posłuszny nie aż taki dobry.
    To nie o tym, jak odbieram, jest ta „Balladyna”. Jest ona jak przypowieści – historią o głębi ludzkiej natury, o tym, że jest w każdym z nas ziarno dobrego i złego (dla chrześcijan dobre jest w człowieku, bo jest stworzeniem bożym, a zło, bo poszedł za podszeptem złego ducha i popadł w grzech pierworodny, oddzielający go od Stwórcy). I jedno, i drugie jest w każdym z nas.

    To nie jest po to, żebym rozmawiała z córką, popatrz Marysiu jest sobie taka Alina i taka Balladyna. Spójrz jaka ta Alina dobra, a jaka ta Balladyna zła, be. Dziecko ma prawo przestraszyć się takiego świata.

    To nie jest też o tym, żeby ona mi nagle opowiedziała: hej, mama, ja to wolałabym być Balladyną, bo ona zwyciężyła. Każdy, kto ma trochę zdrowego rozsądku wie, że dramat polega na tym, że nikt tu nie wygrywa, że i Lady Makbet popada w obłęd niezdolna cieszyć się władzą zdobytą na krwi niewinnych.

    Geniusz Słowackiego jest dla mnie widoczny w tym, że one obie są jak awers i rewers tej samej monety. W każdej z nas jest i Alina, i Balladyna. Jeśli ktoś myśli, że nie, to się może jeszcze ze swoją Balladyną nie stanął twarzą w twarz. To jest to również o tym, co się kryje pod spodem tych sztalugowo przedstawionych bohaterek – co jest mocą i słabością Aliny – może brak świadomości, pewna słodka naiwność, dla której świat koncentruje się w promieniach słońca, odgłosach łąki, smaku malin, błękicie oczu młodzieńca. Co jest języczkiem u wagi, tym, co podsyca pożądanie Balladyny, co doprowadza ją do szaleństwa, że zdolna jest zabić siostrę, nie przewidzieć konsekwencji swojego czynu.

    Powiedziałabym raczej Marysi, Teresce, Tosi i Julci (każdej w swoim czasie): wiesz, tak naprawdę to we mnie i w tobie jest i Alina i Balladyna. Alina, bo jest w tobie całe dobro i piękno stworzenia. Balladyną, bo w naszej naturze jest rysa, a kiedyś może przyjdzie dzień, że czegoś zapragniesz tak jak ona i od ciebie zależy, co z tym pragnieniem zrobisz.

    Nie okopuję się w pozycji za kim stanąć w tej dyskusji – piękną i dobrą Aliną, która jest również naiwna, czy za Balladyną, która wyraźnie pełni tu rolę antagonisty – czy wprost jako druga postać, albo jako ta część człowieczej natury, która jest groźna, a nawet dzika, niepohamowana, a przez to, że po słowie zła stawiamy kropkę i już, jest również paradoksalnie mniej naświetlona, zepchnięta do rewirów podświadomych, a przez to ostatecznie mordercza. Tak jak to się dzieje w historii z udziałem postaci katoptrycznych czyli lustrzanych, jeden bohater karmi się istnieniem drugiego, aż do punktu krytycznego, w którym jedna musi się umniejszać, zniknąć, umrzeć, a druga musi pierwszą w takim czy innym rozwiązaniu fabularnym skonsumować, zdominować, zniszczyć. Tego się boimy z jednej strony, ale jak potwierdza fenomen literatury i kina grozy – lubimy się bać. Coś to nam robi, coś w nas otwiera.

    Kanadyjski psycholog kliniczny Jordan Peterson tłumaczy fenomen, że w dziełach kultury (literaturze, filmie, teatrze) uwagę przyciągają mroczne postaci, ciemne typy i wszelkiej maści jokery tym, że każdy człowiek ma w sobie bestię, a ona siedzi głęboko, często w nieświadomych pokładach naszej osobowości.
    I, mówi, lepiej uświadomić sobie to zło w nas, zdać sobie z tego sprawę, niż udawać, że go nie ma. Po pierwsze po to, żeby nie być naiwnym, żeby poczuć swoją siłę. To jest jego zdaniem tajemnica dlaczego ludzie chętnie identyfikują się z postacią złą, dwuznaczną, żeby w jakimś sensie zejść głębiej w siebie, do tych pokładów siły. Ludzie uświadamiają sobie, że siła zimujących w jaskiniach smoków, wampirów, morderców, a nawet złodziei czy drobnych cwaniaczków mieszka i w nich. Obserwuję osobiście, że szczególnie teraz jest w świecie jakiś wybuch zainteresowania innością, dziwnością, mniejszościami w ogóle, to jest modne i to działa na wielu ludzi jako ich osobista krucjata przeciwko większości. Wracając do Petersona on mówi, że odkrycie własnej siły jest zasadniczym punktem kształtowania się samoświadomości, że człowiek ma zdać sobie sprawę z własnego zła, nie po to, żeby się nim ekscytować i za nim iść, ale żeby przekuć tę nieświadomą moc w świadomą siłę, rozumnie trzymać swoje własne zło w garści, nie kłamać sobie jaki to jestem do zła niezdolny. Nie chodzić jak dziecko we mgle. Mówił to omawiając dzieła Sołżenicyna i Dostojewskiego.

    Postać literacka jak Balladyna mnie skłania do refleksji nad moją naturą raczej, niż potępienia tej bohaterki, czym strasznie bym całe to dzieło spłaszczyła. I nie jest to żadna relatywizacja zła. Ono właśnie jest i jest osobowe. Człowieka w ekstremalnych warunkach może zeżreć jego własna bestia, czy są to warunki wytworzone przez umysł, jak u Makbeta czy Balladyny, czy całkowicie zewnętrzne, jak w gułagach u Sołżenicyna.

    Swoją drogą Słowacki wyświadczył kobietom swoich i przyszłych czasów przysługę, bo jak skleić te postaci w jedno, powstaje prawdziwie złożona i głęboko osadzona w rzeczywistości heroina.

    Ja, wybaczcie mi, tak lubię myśleć o „Balladynie”.

    Olga

    1. Interesujący komentarz 🙂 Dzięki piękne.

      W odbiorze takiego utworu nie chodzi o to, żeby z dziećmi bardzo o nim rozmawiać, a raczej o to jak one taki utwór odbierają. Jeśli młodzież staje po stronie Balladyny to według mnie warto się zastanowić nad tym, co to oznacza. Z komentarzy wynikło, że nie wszędzie młodzież tak się zachowuje. Co jest budujące. Jednak nawet jeśli to się zdarzyło w jednej szkole, to trzeba się temu przejrzeć, tak myślę, Stąd ta dyskusja. Ciągle istnieje pytanie, dlaczego pewne osoby popierają postać złą. Że niejednoznaczna. Jak Kain i Abel. Według mnie jednoznaczna. Morderstwo jest jednym z najgorszych czynów. Jeśli zostało popełnione świadomie, to tym bardziej. Nie mówimy o wypadkach. Jeżeli zaczniemy mówić, że Balladyna troszkę jednak była dobra, bo przygarnęła kotka (to metafora oczywiście) ale zabiła swoją siostrę to możemy na to morderstwo przymknąć oko, bo jednak miała dobre serce, to ja takiej mowie mówię nie. Postacie budowane na Tricksterze (archetyp) są postaciami najbardziej mieszającymi pojęcia związane z dobrem i złem. Wspomnę tutaj Leona zawodowca. Przygarnął dziewczynkę i hodował roślinę. Masz rację, że nikt nie jest tylko dobry albo tylko zły. Nawet zabójca może mieć jakieś dobre cechy, ale jeśli zaczniemy pomijać to, że kogoś zamordował, a „głaskać po plecach” te tkliwe cechy to będziemy żyli w chaosie.

      Mnie Balladyna nie skłania do takich refleksji, jak Twoje. Do takich refleksji skłania mnie Katy, bohaterka „Na wschód od edenu”, to ona mówi o potworze, który może mieszkać w drugim człowieku. Ona przewrotna, a potrafiąca uchodzić za niewinną jest wiele bardziej niebezpieczna niż Balladyna.

      Zastanawia mnie, co to oznacza, jeśli młody człowiek (nie przez przekorę) staje po stronie Balladyny?

      Agnieszka Czachor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *