.

Kamila Ciołko-Borkowska – Moja Islandia

.

.

Dlaczego fotografia? No cóż. W czasie kiedy miałam olbrzymi zastój pisarski, aparat okazał się świetną formą przekazywania historii. Mając wrażenie, że nie umiem znaleźć słów, znalazłam obrazy. Chciałabym bardzo umieć je teraz połączyć ze sobą: słowa i obrazy. W całość. Zabawę z fotografią zaczęłam od Canona i tak już zostało.Używam Canona eos 650d, eos 7d mark II i Canona R. A do tego obiektywów: Canon 50 mm, 18-55mm, 50-100 oraz 100-500 i Sigmy 18-200

.

A jak aðildarríki

Czyli kraj członkowski. Islandia leży na granicy Oceanu Arktycznego i Oceanu Atlantyckiego i znajduje się na południe od koła podbiegunowego. Pod względem geologicznym Islandia jest najmłodszym obszarem kontynentu europejskiego, położonym na tzw. „gorącym punkcie” Grzbietu Śródatlantyckiego. To tyle w kwestii geograficznej. Na próżno szukać Islandii na liście krajów należących do Unii Europejskiej. Jest za to krajem członkowskim grupy Schengen. Dzięki temu jeśli nasi rodacy planujący osiedlić się na tej pięknej wyspie nie muszą ubiegać się o wizę. Nie muszą też zdawać ponownie prawa jazdy, dokument z kraju EWG jest akceptowalny. Żeby wjechać na terytorium Islandii spokojnie wystarczy dowód osobisty.  Jest też krajem członkowskim oraz założycielskim NATO. 

.

.

Á jak álfar (czytamy: au, aulvar). Litera ta znajduje się zaraz po „a”.

Czyli elfy. To tak zwane ukryte istoty i podobno 5% społeczeństwa widziało elfa (albo elfy). Wg. badań, które się przeprowadza systematycznie wynika, że ludzie nadal wierzą w istnienie tych stworzeń. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych była to połowa mężczyzn i 6na 10 kobiet. Z czasem jakby społeczeństwo się „zlaicyzowało” i zdecydowanie mniej ludzi w nie wierzy, jednak wciąż większość społeczeństwa dopuszcza, że istnienie elfów jest prawdopodobne. Istnieją czy nie, lepiej nie ryzykować.

W okresie końca roku otwiera się portal pomiędzy światami i elfy mogą pojawić się w naszym świecie by bawić się i przynieś ludziom szczęście. Jednak poza elfami dostęp do naszego świata miały też złe duchy, które należy przepędzić rozpalając wielkie ognisko dla całej społeczności ludzkiej (Þrettándinn). Światło przegoni tych niedobrych i pokaże drogę elfom. Bardzo sławną sprawą jest tez ta z 2014r. Kiedy to tubylczy są zabronił budowania drogi ze względu na elfy zamieszkujące dany teren. Jest bowiem na Islandii kobieta (Bryndís Pétursdóttir), która widziała i rozmawiała z ukrytymi istotami. Uważa się, że zamieszkują pod kamieniami charakterystycznych form terenu. Jednak stolicą elfów jest ogród botaniczny w Hafnarfjörður.

.

.

B jak Bónus

Czyli islandzki odpowiednik naszej biedronki. Dyskont, na którego logo pyszni się różowa, uśmiechnięta świnia. Przez krótki okres była to świnka z zezem. Dziś po odświeżeniu logo, wada wzroku zniknęła. Swoją miłość do sklepu czy też do wspomnianego zwierzątka można wyrazić kupując bluzę, czapkę czy t-shirt z motywem różowej świnki i napisem Bónus. Należy jednak pamiętać, że w Bónusie (w sumie każdym sklepie poza jednym) nie ma działu z alkoholem. Dziwi to nieprzygotowanych Słowian. Wielu już rozglądało się dookoła i pytało swoich towarzyszy gdzie jest alejka z napojami. W odpowiedzi słyszeli jedynie prychnięcie. Alkohol (stacjonarnie) można kupić tylko w jednym sklepie, który ma licencję państwową. Wracając do naszego różowego supermarketu polecany jest turystom ponieważ jest zdecydowanie tani.

.

.

Jako, że w Islandzkim alfabecie na próżno szukać litery: „c” przedstawię Wam dziś:

D jak drekka

Czyli picie. Przez 77 lat trwała na Islandii prohibicja. Co ciekawe starsi ludzie wnioskowali za utrzymaniem stanu prohibicji, młodsi natomiast domagali się zniesienia jej. Przy znoszeniu część ludzi prognozowała, że nie uda się opanować picia w ciągu tygodnia. Prognozy nie sprawdziły się. Dla tubylców do picia przeznaczone są weekendy. Dokładniej czas od piątku do nocy z soboty na niedzielę. Przeciętny Islandczyk natomiast nie pije w alkoholu (np. wina) do posiłku. Najczęściej pija się w domu, bardzo niewielka część pijących wychodzi na miasto. 24 lata po zniesieniu prohibicji okazało się, że 90% mieszkańców wyspy używa alkoholu. Najbardziej popularne jest piwo oraz wino. Co ciekawe toleruje się tu upijanie się w momencie albo/oraz sytuacji kiedy wypada mieć alkohol w ręku. Zdecydowanie zadziwiające podejście w pozostałych częściach Europy. To chyba tyle jeśli chodzi o kulturę picia na Islandii.

.

.

Ð jak firðir

W sumie nie ma słowa zaczynającego się na tę literę. Zawsze chowa się ona w środku lub na końcu wyrazu. Jest też bardzo często niema, a jeśli się ją wymawia to jest to takie d z językiem między zębami. Postanowiłam użyć jej do wyrazu fiordy. Na Islandii bowiem jest ich zatrzęsienie, łaszą się do turystów i jedzą z ręki. To taki żarcik, ale już wyjaśniam czym jest to magiczne słowo. Otóż fiordy są to specyficzne rodzaje głębokiej zatoki, która bardzo mocno wcina się w ląd. Co ważne też, ma ona bardzo strome brzegi. Wiecie to wszystko to spadek po wędrówkach lodowców na tutejszych terenach. Ot po prostu zalało wszystkie te doliny i żłoby polodowcowe. Na zdjęciach zawsze wyglądają pięknie, ale na żywo zapierają dech w piersi. Fascynację fiordami widać także u tubylców, choć urodzili się otoczeni nimi i wśród nich wychowali. Życzę każdemu zobaczyć fiordy nie koniecznie jadąc na Islandię.

.

.

E jak Eurovision.

Czyli Eurowizja jak wie każdy. Jeśli dane Wam będzie przebywać na Islandii w maju, zobaczycie niesamowite przejęcie tym wydarzeniem. Islandczycy uważnie obserwują proponowane utwory i przykładają się do udziału w eliminacjach. Podczas eliminacji oraz samego finału organizowane są tzw. „Euro partý”, podczas których uczestnicy typują zwycięzców. Jak pamiętamy z pocztówki z literą „d” nie jest to zazwyczaj sucha impreza. Przed półfinałem, w którym występuje Islandia, w przedszkolach organizuje się „Euro partý” dla dzieci, gdzie słucha się najczęściej piosenki islandzkich przedstawicieli i maluje flagę na policzku. W tym roku dałam sobie namalować taką flagę w pracy, a następnie zapomniałam o niej i tak pięknie umalowana pojechałam na miasto. Wstydu nie było, bo mijało mnie wielu kilkulatków wyglądających jak ja.

Co roku tubylcy mają olbrzymie nadzieje, co do wygranej. Mówi się, że w 2021r. Daddy Freyr zdobyłby mikrofon, ale nie wyszło z powodu Covidu. Niestety co roku (jak do tej pory) Islandczycy muszą obejść się smakiem. Powstał film o Islandii na Eurowizji (Na NETFLIXie): „Eurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga”. Jednym słowem Islandia kocha Eurowizję.

.

.

É jak ég

Czyli ja. W sumie, nie ja, ale zaimek „ja”. Bardzo istotny zaimek, w kraju gdzie w przedszkolu już edukuje się dzieci o nietykalności i integralności cielesnej. Podkreśla się, że nikt nie ma prawa przekraczać naszych granic, jeśli nie pozwolimy. Świadomość własnego „ja” jest tu bardzo wysoka. Tak wychowani dorośli zazwyczaj nie wchodzą nikomu z butami w życie (szczególną miłością darzą plotkowanie, ale robią ta najczęściej po cichu i raczej nieszkodliwie). Wiedzą, że trzeba pamiętać o sobie nawet w pracy. Tu nie ma poświęcania własnej osoby dla innych. Stoję na tym samym poziomie co inni. Gramatyka też podkreśla istotność tego czasownika: Jeśli mówimy o nas, wyraz ten zazwyczaj będzie w zdaniu. Podsumowując ég jest podstawą.

.

.

F jak fjólskyldu czyli rodzina.

Rodzina jest podstawową jednostką społeczną, jednak jej definicja niewiele się różni. Ociupinkę. Tak samo jak definicja małżeństwa, które nie jest uznane sztywno jako związek kobiety i mężczyzny. Tak też w rodzinie nie zawsze mamy matkę i ojca. Jak najbardziej, jak wszędzie, występuje też samotne rodzicielstwo. Nie zawsze też w rodzinie mamy dzieci obydwojga rodziców. Islandczycy nie mają wewnętrznych „oporów” by wchodzić w nowe związki. Rodziny więc są patchworkowe i nikogo to nie dziwi. Normą jest też, że para żyje bez ślubu przez bardzo długi czas i dopiero kiedy maja dzieci, dom, psa i trzy koty decydują się na ślub. Nie na zalegalizowanie związku, bo on był zalegalizowany już wcześniej przez tzw.: związek partnerski (konkubinat pl., sambúð isl.). Można go bezproblemowo zawrzeć i jest on respektowany już jako związek z takimi samymi prawami jak małżeństwo. Jeśli rodzice są po rozwodzie (lub po rozwiązaniu konkubinatu), to sąd najczęściej uznaje opiekę nad dzieckiem w systemie naprzemiennym. Chyba, że sytuacja na to nie pozwala.

Co ważne też: wszyscy Islandczycy są ze sobą spokrewnieni. Kiedy spotkają się po raz pierwszy i zaczną rozmawiać o swoich bliskich to okazuje się, że gdzieś tam jest jakiś wspólny kuzyn, pociotek czy inny stryjeczny brat siostry babci od strony dziadka. Wszystko przez to, że w dawnych czasach mieszkańcy zakładali rodziny między sobą, a że nie było zbyt wielu tubylców na wyspie to wszystko zostawało w rodzinie.

.

.

H jak heimskautadagur

Czyli dzień arktyczny. Ze względu na położenie geograficzne w okresie letnim dni na Islandii są wyjątkowo długie. Chociaż tzw: „ białe noce” osiągają szczyt w okolicach przesilenia letniego (w czerwcu) to islandzkie noce są jasne już w maju. Stan ten utrzymuje się aż do sierpnia. Na Islandii słońce nigdy w pełni nie zachodzi w okresie między majem a sierpniem. Jest to odrobinkę problematyczne, ale można sobie pomóc montując specjalnie na tę okazję wyprodukowane rolety- które blokują promienie słoneczne – oraz używać opaski na oczy, które są niewygodne ale bardzo pomocne. Co ciekawe słońce świeci tak intensywnie, że Islandczycy czekając na nie z niecierpliwością zasłaniają okna, choć odrobinę kiedy świeci im impertynencko w oczy.

Zaraz po dniu arktycznym przychodzi noc polarna i słońca nie zobaczymy przez długi czas.

.

I jak influtt czyli importowany.

Islandia jako wyspa z dość surowym klimatem nie posiada możliwości by samodzielnie zaspokoić 100% potrzeb wszystkich mieszkańców. Dlatego większość produktów jest importowana. Dodatkowo produkty spożywcze z krótkim terminem ważności (świeże warzywa i owoce) wyglądają, ładnie mówiąc, markotnie. Nie dziwi nikogo brak produktu w sklepie (skończył się i nie dojechał), albo przygniłe warzywa czy owoce leżące na półkach w lodówce. Codziennością jest też niewielki wybór produktów w sklepach. W Polsce półka z herbatami „ciągnie się i ciągnie”, tu… No cóż. Jest jak jest i albo zaakceptujemy ten fakt, albo po prostu przeprowadzimy się na kontynent.

.

.

J jak Jól czyli Boże Narodzenie.

Święta Bożego Narodzenia na Islandii nie różnią się bardzo mocno od naszych. Są bezsprzecznie związane ze śniegiem i choinką. Zaczynają się już w grudniu. Natomiast w listopadzie wszędzie rozbłyskują lampki zewnętrzne. Najpewniej dlatego, że jest już ciemno i trzeba rozjaśnić sobie odrobinę codzienność. Wszędzie słychać też świąteczne piosenki. Islandczycy mają słabość do przerabiania wszelkich światowych hitów na piosenki świąteczne. Pod koniec listopada oraz na początku grudnia organizowane są kolacje świąteczne (jólahlaðborð) dla pracowników. Osoby prywatne (rodziny) też często wybierają się na takie imprezy. Jest to uroczysty posiłek, składający się z tych samych dań, które je się na kolacji świątecznej dwudziestego czwartego grudnia.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

5
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *