.

Przemoc w miękkich słowach

W nawiązaniu do tematu mojego wiersza, który zajął I miejsce w IX Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim Babińca Literackiego,

postanowiłam skreślić kilka słów.

.

W potocznym rozumieniu przemoc kojarzy się przede wszystkim z brutalnością fizyczną, z ciosem, krzykiem, gwałtem czy agresją widoczną gołym okiem. Tymczasem przemoc przybiera znacznie subtelniejsze formy, których siła rażenia bywa o wiele bardziej niszcząca. Jedną z nich jest przemoc słowna, często ukryta w pozornie niewinnym tonie, uśmiechu czy „żarcie”. To właśnie o niej można powiedzieć, że jest przemocą w miękkich słowach, przemocą, która nie zostawia siniaków na ciele, ale pozostawia głębokie rany w psychice.

Miękkość słów jako maska agresji używa języka, który jest jednym z najpotężniejszych narzędzi, jakie posiada człowiek. Służy porozumieniu, budowaniu relacji, przekazywaniu emocji i idei. Ale ten sam język może stać się narzędziem dominacji, kontroli i upokorzenia. Przemoc słowna często szepcze. Nie musi zawierać wulgaryzmów, by ranić. Może przybierać formę ironii, pogardy ukrytej pod płaszczykiem troski, manipulacji emocjonalnej, a nawet udawanego komplementu.

Słowa takie jak: „Nie przesadzaj”, „Tobie i tak nikt nie uwierzy”, „Z tobą zawsze jest problem”, czy „Mogłabyś się bardziej postarać, ale pewnie to za trudne”, brzmią łagodnie, a jednak w swojej treści niosą osąd, upokorzenie i odebranie wartości drugiej osobie. W ten sposób język, który powinien łączyć, staje się narzędziem przemocy symbolicznej.

Przemoc słowna/codzienna jest szczególnie groźna dlatego, że łatwo się w nią wtopić zarówno po stronie ofiary, jak i sprawcy. W codziennych relacjach, w rodzinie, pracy, szkole czy mediach słowa potrafią ranić bardziej niż gest. Kiedy dziecko słyszy od rodzica: „Nic z ciebie nie będzie”, uczy się nie tyle pokory, ile wstydu. Gdy pracownik słyszy od przełożonego: „Nie dramatyzuj, inni mają gorzej”, jego poczucie własnej wartości maleje.

Z czasem takie komunikaty budują strukturę zależności i lęku, relację, w której jedna strona przejmuje kontrolę, a druga uczy się milczeć. Miękka przemoc działa powoli, podstępnie, i właśnie przez to jest tak skuteczna. Ofiara często nie ma pewności, czy rzeczywiście jest krzywdzona, w końcu „to tylko słowa”.

Należy dodać, że współczesne społeczeństwo coraz częściej posługuje się językiem, który normalizuje przemoc. W mediach społecznościowych, w polityce, a nawet w reklamach można znaleźć przykłady języka pogardy i wykluczenia, przedstawianego jako „szczerość” lub „poczucie humoru”. Kiedy granica między szczerością a agresją zostaje zatarta, pojawia się przyzwolenie na przemoc słowną.

Internet, z jego anonimowością, stał się miejscem, gdzie miękkie słowa nabierają ostrości. Hejt, drwina, „żarty” z wyglądu, płci, orientacji czy poglądów, wszystko to przybiera formę z pozoru błahych komentarzy. Ale, parafrazując: słowa, powtarzane tysiące razy, tworzą rzeczywistość. Jak pisał filozof Ludwig Wittgenstein: „Granice mojego języka są granicami mojego świata.” Jeśli język staje się agresywny, również świat, w którym żyjemy, nabiera cech przemocy.

Notabene mechanizmy psychologiczne przemocy słownej często mają na celu zachwianie poczucia tożsamości i autonomii ofiary. Sprawca, posługując się subtelnymi formami komunikacji, może doprowadzić do stanu, w którym ofiara zaczyna wątpić w swoje emocje, wspomnienia i rację. To zjawisko określane jest mianem gaslightingu czyli psychologicznej manipulacji, która polega na kwestionowaniu rzeczywistości drugiej osoby. W relacjach osobistych gaslighting przybiera formę zdań: „Przesadzasz, nic takiego nie powiedziałem”, „Masz zbyt delikatną psychikę”, „Z tobą nie da się rozmawiać”. W ten sposób ofiara zostaje pozbawiona pewności siebie i zaufania do własnych odczuć. Miękkie słowa, wypowiadane spokojnym tonem, stają się narzędziem przemocy psychicznej.

Psychologowie podkreślają, że skutki przemocy słownej są porównywalne z traumą fizyczną. Osoby doświadczające jej przez dłuższy czas zmagają się z lękiem, poczuciem winy, depresją, a niekiedy z trwałym uszkodzeniem poczucia własnej wartości.

Ważną kwestią jest Słowo jako odpowiedzialność, bowiem nie można zapominać, że słowo ma także moc odwrotną. Może leczyć, odbudowywać i wspierać. Tak jak słowo może zranić, tak też może stać się gestem czułości i empatii. Odpowiedzialność za język, którego używamy, powinna być jednym z filarów współczesnej kultury komunikacji.

Używanie języka świadomie oznacza umiejętność dostrzegania, jak nasze wypowiedzi wpływają na innych. Wymaga to nie tylko wrażliwości, ale i odwagi, by nie powielać agresywnych schematów. Każdy z nas jest bowiem zarówno odbiorcą, jak i nadawcą słów — uczestnikiem językowego świata, który współtworzymy na co dzień.

Jednym z kluczowych sposobów przeciwdziałania przemocy słownej jest edukacja językowa i emocjonalna. W szkołach i rodzinach powinniśmy uczyć dzieci nie tylko poprawności gramatycznej, lecz także empatii w mówieniu. Warto rozmawiać o tym, że nie każde słowo „żartem” jest bezpieczne, i że granice żartu kończą się tam, gdzie zaczyna się czyjś ból.

Kultura dialogu nie może opierać się na zwyciężaniu w dyskusji, lecz na rozumieniu drugiego człowieka. Dopiero wtedy język przestaje być bronią, a staje się mostem. Przemoc w miękkich słowach nie zniknie, dopóki będziemy ignorować jej subtelność. Ale możemy ją osłabić, ucząc się mówić z uważnością i słuchać z empatią.

Reasumując. Potęga cichych ran, przemoc w miękkich słowach to zjawisko trudne do uchwycenia, bo nie krzyczy i nie zostawia śladów na ciele. Jednak jej skutki bywają dramatyczne. W świecie, który coraz szybciej się komunikuje, paradoksalnie coraz mniej się rozumie. Słowa tracą wagę, a ich delikatność staje się pozorna.

Może właśnie dlatego warto wracać do pytania: „Jakim językiem mówimy do innych – i do samych siebie?” Bo przemoc zaczyna się nie od krzyku, lecz od słowa wypowiedzianego bez czułości. A każdy z nas ma wybór — czy jego słowa będą ranić, czy leczyć.

Katarzyna Dominik

.

.

Przemoc w miękkich słowach

Nie trzeba krzyczeć, aby ranić.

Wystarczy milczenie w odpowiednim momencie,

spojrzenie dłuższe niż bagnet,

zdanie, które znaczy mniej, niż nic.

Żyjemy w epoce zaciśniętych dłoni

w kieszeniach kurtki z sieciówki

i zębów zaciśniętych nie ze złości,

ale z chęci przetrwania w uśmiechu.

Agresja już nie musi być krwią na kostkach.

To może być celowe niezrozumienie,

komentarz wrzucony mimochodem,

odsunięcie się nie o krok, a o światopogląd.

Pokój, którym się chlubimy,

często ma twarz biernej wojny —

na ekranach, w komentarzach,

w spojrzeniach, które są jak szkło.

Nie musimy się bić, żeby nie słuchać.

Nie musimy niszczyć, żeby zniszczyć.

W dobie agresji bez agresji

najgłośniejsza jest cisza przed rozmową,

której już nie będzie.

Katarzyna Dominik

.

ps

Toster Pandory gratuluje naszej autorce sukcesu i zajęcia I miejsca w IX Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim Babińca Literackiego, życząc ciągłego rozwoju.

1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *